Wspiąłem się na szczyt najwyższej góry
Słońce zaszło zapadła nocy kotara
Ciemność rozlała się jak straszliwa kara
W oddali słyszę trąby krzyki chóryPowiał rześki wiatr zahuczały sowy
Przeraźliwe skrzydeł ciem trzepotanie
W uszach rozbrzmiało pytanie
Czy jesteś wreszcie gotowy?Pochyliłem się ku przepaści krawędzi
Nagle wzeszło słońce przeganiając mrok
Cóż za przedziwna siła światem tym rządziJeszcze nie czas na ostateczny wyrok
Wokół nie mam innych narzędzi
Zawracam i stawiam ten właściwy krok