Atrament ciemności
Przyprószony brokatem gwiazd
Dwa zwierciadła twojej duszy
W ciepły letni wieczórPrzerażający ogrom smolistego nieba
Przestrzeń bez końca
I ty
Marny człowieczek
Puch niesiony wiatrem czasu
Lawirujący pomiędzy tym
Co było
I tym
Co będzieMożesz krzyczeć
Możesz płakać
Możesz nawet wypruć sobie żyły
Tylko czy to ma jakiekolwiek
ZnaczenieUnieś głowę
Przestudiuj gwiazdozbiory
Wsłuchaj się w ich ciszę
Jednocześnie czując ich potęgęSpójrz w niebo
By wreszcie zrozumieć że
Wśród bezkresu wszechświata
Twoje rozterki nie mają sensuA potem wstań
I znajdź kogoś
Kto stanie się twoim własnym
Wszechświatem
Pozbawiając cię
Obaw i wątpliwościGdy masz z kim dzielić
Trudy życia codziennego
Wszystko nagle staje się łatwiejsze
I jakby odrobinę przyjemniejsze