Za drzwiami znajdował się następny ogród, wyglądał jak część posiadłości przeznaczona dla rodziny. Pośrodku ogrodu stało oczko wodne wypełnione lotosami, a zapach kwiatów wończy pachnącej unosił się dookoła zbiornika wodnego. Pomimo deszczu, ogród wyglądał wyjątkowo urokliwie. Hongjun zaciągnął mężczyznę do zadaszonego korytarza. Patrząc to raz w lewo, raz w prawo pomyślał, "Wow, to miejsce jest przepiękne."
Budynek miał dwa piętra, dziewczęce głosy dobiegały z piętra wyżej. Hongjun padał ze zmęczenia. Ścigał Ao Yu przez całą noc, w krótkim czasie miało miejsce tyle wydarzeń. Chciał po prostu znaleźć miejsce na chwilę odpoczynku i poleżeć przez chwilę. Natychmiast oparł się o ścianę, próbując złapać oddech.
Zupełnie przypadkowo, w tej właśnie chwili na korytarzu pojawiła się młoda dziewczyna w żółtej sukience. Trzymała w ręku kwiat wończy pachnącej, wpadła na Hongjuna.
Był on wycieńczony, siedział i dyszał na ziemi. Nieprzytomny mężczyzna leżał obok, a głowa karpia wystawała zza jego pleców. Usta ryby otwierały się i zamykały. Taki właśnie obraz ukazał się jej oczom.
Dziewczyna oniemiała z szoku.
Hongjun nie wiedział co zrobić, odwrócił się w jej stronę, a ich oczy się spotkały.
Dziewczyna wyglądała jakby zaraz miała krzyknąć, więc Hongjun szybko wskazał na swe usta robiąc gest oznaczający "shh". Wstał, obrócił się na pięcie i ukłonił się dziewczynie.
Po nocy spędzonej na bieganiu w deszczu, po brudzie na twarzy Hongjuna nie było śladu. Jego cera była jasna niczym ryż, twarz była tak wyrzeźbiona że aż niebiosa drżały, a góry się trzęsły. Zaledwie jednym spojrzeniem sprawił, że zabrakło tchu w piersi młodej dziewczyny.
Hongjun powiedział, "Ja... możesz zostać ze mną przez chwilę."Ojciec Hongjuna był przystojnym Mahamayuri, który panował we wszystkich trzech wymiarach. Nikt nie śmiałby powiedzieć, że zajmuje drugie miejsce w jakimkolwiek rankingu, dotyczyło to także jego wyglądu. Był uważany za niezwykle przystojnego. Zdarzyło się nawet, że niebiańskie dziewczęta rozsypywały kwiaty na jego widok. Miało, to miejsce 500 lat temu. Wywiązała się demoniczna walka o to, która z nich jako pierwsza dostąpi zaszczytu spojrzenia na jego twarz. Zakończyło się, to stratowaniem dużej części osób zamieszanych w konflikt.
Jaka szkoda, że Hongjun stracił swojego ojca jeszcze za młodu, bo nie mógł dorastać pod okiem Kong Xuana. Ostatnie 12 lat pieczę nad jego opieką pełnił Chong Ming, przez co zachowywał się trochę nieokrzesanie, zwłaszcza przy strumieniu i za górami. Cały dzień siedział na słońcu, chodził w deszczu po nocy oraz był też często pokryty kurzem. Wiatr i deszcz nie sprzyjały jego cerze, jednak odziedziczył on po ojcu brwi oraz kształtne usta. Białe, proste zęby, jasną skórę oraz radosną aurę pełną młodzieńczego wdzięku. Mimo braku dbania o urodę, dalej był niezwykle atrakcyjny.
"Ty... co ty robisz?" Wzrok dziewczyny zwrócił się w stronę nieprzytomnego mężczyzny, leżącego obok Hongjuna, "Czy to nie generał Jinglong?!"
"Co to generał?" Hongjun nic nie rozumiał.
"Co się dzieje?" Zabrzmiał niezadowolony kobiecy głos, dobiegający z korytarza prowadzącego do zachodniego skrzydła budynku. "Czy to ty, Sang'er? Kogo przyprowadziłaś tym razem?"
Dziewczyna znana jako Sang zwróciła się do Hongjuna mówiąc, "Wszyscy kładą się do snu. Nie wydawaj żadnych dźwięków i chodź za mną."
Hongjun wstał i niosąc 'generała Jinglonga' zaczął nieporadnie podążać za dziewczyną w stronę schodów, prowadzących na piętro wyżej. Generał był tak wysoki, że jego stopy szurały po posadzce, wydając brzęczące dźwięki. Hongjun przypomniał sobie wtedy, że nie zdjął żelaznych butów mężczyzny. Zrobił to w pośpiechu, przy okazji ściągając własne obuwie. Zaniósł go do pokoju i położył na kanapie. Wyjął Demonicznego Karpia z torby, kładąc go na stoliku.
"Niby co mam teraz zrobić?" Hongjun zaczął mamrotać sam do siebie.
"Czy to twoja ryba?" Sang'er popatrzyła na karpia leżącego na stole. Skrzela Zhao Zilonga dalej trzepotały.
Hongjun przytaknął. Generał nosił białą koszulę i spodnie. Hongjun przeciągnął dłonią po jego ramieniu, przy jego nadgarstku trafił na żelazną tabliczkę z napisem, "Li Jinglong, członek Armii Long Wu Wielkiego Tang." Po przeczytaniu napisu, dalej nie wiedział, co on oznacza. Niewiele myśląc rzucił on nią na stolik i podniósł miecz, który rozbił Pięciokolorowe Niebiańskie Swiatło oraz Lampę Serca. Był to ciężki i prosty w budowie miecz. Barwa była ciemna i dorównywała mrokowi nocy, ostrze pokrywały znaki Xiaozhun.
Hongjun chciał zobaczyć, co stało się z Lampą Serca. Rozpiął wewnętrzną część ubrań Li Jinglonga, odkrywając jego nagą, silną i umięśnioną klatkę piersiową. Li Jinglong był szczupły i wysoki. Jego klatka i mięśnie brzucha były dobrze zarysowane. Brwi miały barwę czarnego atramentu, twarz była przystojna, a nos był prosty i wysoko położony. Kąciki ust były delikatnie zwrócone do góry, tworząc iluzję lekkiego uśmiechu.
CZYTASZ
Tianbao Fuyao Lu ║tłumaczenie PRZENIESIONE INFO W ROZDZIALE
FantasyINFO W ROZDZIALE O PRZENOSINACH NIE DODAWAJCIE NOVELI DO CZYTANYCH BO JEST NA STRONIE NOVELKI.PL U GRUPY TŁUMACZENIOWEJ YOSOKU. Tytuł oryginalny: 天宝伏妖录 tiānbǎo fúyāo lù Autor: Fei Tian Ye Xiang Rok wydania: 2017 Liczba rozdziałów: 221 (zakończone) ...