Bellatrix tego dnia wstała wcześniej niż zwykle. Stwierdziła, że skoro już wstała to sprawi, żeby ten dzień był jak najbardziej produktywny:
-Dobra Bellatrix! Koniec tego użalania się nad sobą i robienia maślanych oczu do Czarnego Pana! Nie kochamy ani jego twarzy, ani jego ciała, ani jego charakteru, ani jego głosu!...Tego zimnego, paraliżującego, mrożącego krew w żyłach... głębokiego... głosu.... Dość!- krzyknęła przerywając chwilowy zachwyt.
Kobieta czuła potrzebę pokazania temu człowiekowi co stracił krzywdząc ją. Czuła się jak największy "Boss". Przypomniała sobie jednak, że dalej jest jego wiernym sługą i wciąż będzie mu służyła. Wciąż będzie w stanie poświęcić dla niego życie."Czy to miłość, a może wierność, a może wszystko naraz?"- myślała ubierając jedną z wygodniejszych sukienek. Jej loki jak co dzień nie chciały się ułożyć, więc siłowała się z nimi jakiś czas. Gdy skończyła się stylizować podeszła do szafki nocnej, wzięła z niej różdżkę i wyszła z komnaty. Szła w kierunku ogrodu po marmurowej posadzce rezydencji jej siostry. Odgłosy jej kroków niosły się dźwiękiem po całym Malfoy Manor. Z początku starała się iść cicho by nikogo nie obudzić. Po chwili przemyśleń na ten temat uznała, że obudzenie Czarnego Pana w tej sytuacji wyszło by jej na korzyść. Byliby sam na sam, Bella była pełna energii, On natomiast byłby jedną nogą jeszcze w łóżku więc nie miałby siły się z nią wykłócać. Czy to nie urocze? Wielki i potężny Czarny Pan, Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać,Sam Wiesz Kto, budzący postrach w każdej żywej istocie nie miał by siły na awantury bo się nie wyspał. Kobieta poczuła przewagę, niby nic się nie stało lecz ona wiedziała czego chciała w tym momencie. Zawróciła i skierowała się na piętro, na którym znajdowała się komnata Lorda Voldemorta. Szła nieugięcie stukając obcasami przed drzwiami jego sypialni. Przeszła pierwszy raz - nic się nie wydarzyło. Postanowiła przejść tak jeszcze kilka razy. Chodziła tam i spowrotem przez chwilę. Nie była pewna czy mężczyzna się obudził więc postanowiła przyłożyć ucho do otworu na klucz."Może usłyszę co robi"- myślała Bellatrix. Przystawiła głowę do drzwi i wsłuchiwała się w ciche odgłosy dobiegające zza drzwi. Wytężyła słuch prawie tak bardzo jak w dzieciństwie kiedy próbowały z siostrami ustalić czy ich rodzice śpią by móc rozpocząć nocne pogawędki. Wtedy drzwi gwałtownie się otworzyły a kobieta wpadła so środka. Nie zdążyła nawet upaść na ziemię gdyż męska ręką przytwierdziła ją do ściany. Drzwi zamknęły się równie szybko co się otwarły:
-Nie wiesz, że nie podsłuchuje się ludzi Bellatrix?- powiedział widocznie zdenerwowanym głosem Tom. Nie był to jednak taki głos jak podczas karania innych śmierciożerców za niewykonane zadanie. Głos ten przypominał jej ten, którym w czasach szkolnych Tom zwracał jej uwagę gdy zrobiła coś niebezpiecznego. Poczuła... bliskość z jego strony.
-Wybacz mi T-....Panie.- była przyjaciółka a także dziewczyna starała się wydusić z siebie przeprosiny podczas gdy jego ręka trzymała ją za obojczyk i tchawicę. Przez całe te wspomnienia o szkolnej przyjaźni o mały włos nie nazwała by Czarnego Pana "Tom".
-Ehhh- sapnął Voldemort puszczając Bellatrix i pozwalając jej swobodnie oddychać - Bellatrix, jest coś co chciałbym Ci powiedzieć.- Wtedy wszystkie emocje kobiety powróciły. Jej radość, poczucie bliskości, miłość do niego i potrzeba bycia z nim. Modliła się w duszy by usłyszeć to na czym jej teraz zależało.- Nic się między nami nie zmieniło. Dalej jestem tylko twoim Panem a ty tylko Śmierciożerczynią. To tyle, nie licz na nic więcej.
W pierwszej chwili serce Bellatrix rozpadło się na milion kawałków, jednak coś jej nie pasowało. Błysk geniuszu. "Ja mam różdżkę..."- pomyślała czarnowłosa. Nagle wszystko zaczęło mieć spowrotem sens. Coś nagle zaczęło pchać ją w kierunku innym niż do tej pory. Nadeszła ta pora, ta, o której Tom mówił jej na siódmym roku Hogwartu "Pamiętaj, jeśli ktoś będzie chciał zbić cię z tropu zawsze będzie miażdżył twoje uczucia, bedzie bezwzględny i zimny.":
-Legilimens!- krzyknęła bez dłuższego zastanowienia kierując różdżkę prosto w Czarnego Pana.
Był całkowicie oszołomiony, okulumencję miał opanowaną do perfekcji, czemu więc jej nie zastosował? Może... Liczył na to, , że kobieta to zrobi. Miał nadzieję, że wniknie do jego umysłu. W końcu wyczytanie myśli byłoby prostrze niż tłumaczenie wszystkiego.
Bellatrix stanęła jak słup. Wpatrywała się w podłogę nie odzywając się nawet słowem. Oboje stali w ciszy gdy nagle przerwał ją mężczyzna:
-No, no Bello...- "Bello"? Czarnowłosa uwielbiała gdy On zwracał się do niej zdrobnieniem - jednak uważałaś na moich "lekcjach". Ah, ile to już czasu? 10 lat? Dobre czasy. Nie spodziewałem się- Bellatrix nie dała mu dokończyć rzucając mu się na szyję. Wbiła się w jego usta całując go równie czule co i namiętnie.
Co bardzo ją zdziwiło to fakt, iż Czarny Pan odwzajemnił pocałunek. Jedną rękę położył na jej biodrze a drugą wbił się w burzę czarnych loków na jej głowie. Gdy ich usta się rozdzieliły spojrzeli na siebie:
-Nie wyszłaś jeszcze z wprawy- zaśmiał się mężczyzna
-Ty też nie, Panie - odpowiedziała mu miłym uśmiechem.
-Przepraszam za to wszystko...Wiem, jak bardzo cię to zabolało, Severus mi powiedział.
-Severus ty żmijo!- parsknęła pod nosem Bellatrix.
-Nie do końca żmijo, gdyby nie on ty najprawdopodobniej zemdlałabyś na schodach z odwodnienia przez ciągły płacz, nie spałabyś kilka nocy pod rząd przez co byłabyś okropnie osłabiona, a ja nie wiedziałbym o tym. Nie myśl sobie, że mnie nie bolało słuchanie o twoim stanie. Nie mogłem pokazać słabości więc poprosiłem Severusa by codziennie relacjonował mi twój stan i samopoczucie. Ale pomyśl tylko Bello, kto bałby się nas gdyby wiedzieli, że odrobina miłostek jest w stanie nas złamać?- tłumaczył Czarny Pan gładząc ją po głowie i karku- Teraz jesteśmy potęgą! Mamy pod sobą cały świat! - dokończył dając jej buziaka w czoło.
-Nas? My? Jesteśmy? To ty jesteś tym, który budzi postrach w ludziach! Panie mój, może i pomogłam ci to osiągnąć ale o mnie praktycznie nikt nie słyszał!- mówiła zdziwiona kobieta.
-Oh, widać, że nie wychodziłaś poza mury tego domu. Nie czytasz już gazet? Kiedyś nie wyciągałaś z nich nosa. Jesteś na nagłówkach co drugiej gazety! Prorok Codzienny pisze tylko i wyłącznie o nas obojgu! Możesz być z siebie dumna, słońce.- Ostatnie słowo powiedział w taki sposób, że Bellatrix chciała znów rzucić się na niego i nie przestawać go całować. Tak dawno nie słyszała z jego strony żadnych komplementów, żadnych miłych słów. Czy to miał być ten dzień, w którym wszystko będzie spowrotem idealnie?
Lord Voldemort wziął Bellatrix za rękę i zaprowadził do swojego łóżka. Położył ją i okrył kołdrą:
- A teraz leć spać bo jest 5:30 wariatko, dalej nie rozumiem co ty chciałaś robić w tym ogrodzie o tej godzinie.
-Skąd wiesz, że szłam do ogrodu Panie?
-A skąd wiedziałaś, że cię dalej kocham?- uśmiechnął się i posłał jej buziaka.- Ty wracaj spać a ja muszę załatwić coś z pewnym Severusem.
Bellatrix leżała w łóżku swojego ukochanego, wszystko wróciło do normy, nie będzie już żadnych problemów! Jedyne kto mógłby zepsuć ten ideał to Ministerstwo Magii, lecz nawet aurorzy boją się potęgi Lorda Voldemorta i śmierciożerców. Jakiś czas później kobieta zasnęła szczęśliwa tak, jak już dawno nie była.
Po niedługiej drzemce czarnowłosą obudziły promienie słońca na jej twarzy przedostające się przez okno w komnacie Czarnego Pana a także miły głos '
- I jak? Lepiej sobie dłużej pospać, nie prawdaż?
-Tak, zdecydowanie - uśmiechnęła się szeroko Bellatrix obracając się do siedzącego obok niej Toma.- Chwila! Czemu jesteś.... Panie... mógłbyś proszę... założyć koszulę?- powiedziała rumieniąc się Bella.
-Ah! Zawstydzam Cię! - zaśmiał się cicho i szybko założył koszulę.
Twarz Bellatrix była cała czerwona. Gdy mężczyzna to ujrzał, przytulił ukochaną:
- Wyglądasz uroczo gdy się rumienisz ... Nawet jako dorosła kobieta.
Leżeli chwilę przytuleni gdy Bellatrix spytała niewinnie:
-To znaczy, że znów jesteśmy razem... rozumiesz....w związku, tak Panie?
-Najwidoczniej tak Piękna- pocałował ją ponownie. Było to bardzo czułe i miłe.
Bellatrix wtuliła się w tors mężczyzny słuchając bicia jego serca.Słyszała jakby jego serce biło mówiąc|KO-CHAM|-|CIĘ - BE|-|LLA- TRIX|. I tak właśnie biło do końca życia. Związek dwóch najpotężniejszych czarodziejów trwał nieprzerwanie od tamtej pory. Ich życie było pełne sukcesów. Przyjaźń Bellatrix i Severusa zakwitła, Draco wyrósł na ucznia Hogwartu i tak jak reszta rodziny został przydzielony do Slaytherin'u, Narcyza miała już spokojniejszą głowę i więcej czasu mogła spędzać z ukochaną siostrą, Luciusz dostał pracę w Ministerstwie Magii a Aurorzy mogli tylko pomarzyć o złapaniu kogokolwiek z prawnych i potężnych śmierciożerców do Azkabanu.
~~~HEJKAA!!
KOCHANI TAK JAK WIDZICIE... NADSZEDŁ KONIEC.Musimy pożegnać się z Sympatycznym Tomaszem, Królową Mroku, Małym Draczkiem i Severusem. Jak widzicie książka zakończyła się dla pary happy endem. Tak jak obiecałam napisałam dzisiaj ( jest 23:51 kiedy to piszę). Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą NAPRAWDĘ DŁUGĄ nieobecność i to, że właśnie napisaliśmy ostatni rozdział. Pora to powiedzieć.
Oficjanie zamykam i zakańczam książkę "Miłość Dziedzica".
Dziękuję wszystkim którzy tu ze mną byli, którzy mnie motywowali i upominali się o rozdziały. Dziękuję za tyle wyświetleń, polubień i wysokie miejsce w rankingach. Nie spodziewałam się takich osiągów gdy zaczynałam tą książkę. Naprawdę dużo to dla mnie znaczy i dziękuję wam jeszcze raz z całego serca! Kocham was za to.~~~
❤️❤️❤️~Wasza ✨ja✨❤️❤️❤️❤️.
CZYTASZ
~Miłość Dziedzica~
FanfictionMłoda Bellatrix Black i Tom Riddle po kilku latach dobrej przyjaźni zaczynają odczuwać do siebie coś innego niż przyjaźń. Niestety rodzina Bellatrix zabrania jej spotykać się z czarodziejem brudnej krwi. Czy Bellatrix dostosuje się do rodziny, czy...