3. Znowu Lekcje

190 8 16
                                    

   Bellatrix Black spała w swoim  dormitorium gdy nagle obudził ją pewnien huk. Wstała spod kołdry, przetarła oczy i rozejrzała się w poszukiwaniu źródła owego hałasu. Wtedy spojrzała na okno i zobaczyła duża, czarną sowę o bursztynowych oczach. Trzymała w dziobie list z pieczęcią rodziny Black'ów. Od razu wiedziała kto jest nadawcą listu. Zabrała go sowie z dzioba,lecz ta ją ugryzła w palec.:
-AŁA! Yhhh, tępa sowa! - krzyknęła zdenerwowana Bellatrix.
Wygoniła sowę i usiadła na łóżku oglądając kopertę. :
-Wolę nawet tego nie otwierać- powiedziała do siebie pod nosem. Mało ją interesowało co do powiedzenia mają jej rodzice. Schowała list do szafki i poszła się ubrać.
Założyła na siebie szatę, wzięła do kieszeni różdżkę i poszła na lekcje. 
Gdy szła korytarzem myślała o Tomie. Przypomniało jej się jak parę lat temu pierwszy raz szli tym korytarzem próbując znaleźć salę od eliksirów. Weszła do sali gdzie czekał na wszystkich profesor Slughorn i zajęła swoje miejsce. Cieszyła się, bo z eliksirów była dobra, chociaż największe pochwały zawsze zbierał Severus. Wielki Książę pół krwi. Przewróciła oczami na samą myśl o tym. Wtedy Slughorn odezwał się :
- Dzisaj, na pierwszej lekcji eliksirów w tym roku, opanujecie przyrządzanie Wywaru żywej śmierci.
Oczy Bellatrix otwarły się szerzej "Wywar żywej śmierci, brzmi interesująco" pomyślała. Wzięła swój kociołek, otwarła podręcznik i zaczęła pracę nad wywarem.
Co chwila spoglądała do Snape'a, żeby sprawdzić czy jak zwykle idzie mu dobrze. Jedyne co widziała poprzez pierwsze dwadzieścia minut to jak wrzucał coś do kociołka i kreślił niektóre zdania w podręczniku.
Gdy jej Wywar, z którego była bardzo dumna, był gotowy, zawołała profesora Slughorn'a. Ten podszedł do niej, wyciągnął z kieszeni jakiś listek i upuścił go do kociołka. Liść unosił się przez chwilę na tafli wywaru lecz po chwili zaczął robić się brązowy. :
- Jest dobrze, CHOCIAŻ - podkreślił Slughorn - nie jest pierwszorzędnie.
Młoda Black była lekko załamana, wszystkie eliksiry jakie do tej pory przyrządziła były idealne. No cóż,Snape jak zwykle zrobił wszystko dobrze. Bella zastanawiała się jak on to robi, lecz przypomniała sobie, że ona jest lepsza od niego w rzucaniu zaklęć, pojedynkowaniu się, czarnej magii i wielu innych sprawach. Gdy skończyła się lekcja, wszyscy wyszli z sali. Wtedy na rogu korytarza Bellatrix zobaczyła Toma. :
-DLACZEGO NIE BYŁEŚ NA ELIKSIRACH?! - spytała udając wściekłą - JAK MOGŁEŚ PÓJŚĆ NA WAGARY?!
-Błagam nie zmieniaj się w moją matke - powiedział zrezygnowany Riddle. - Nie byłem bo odsypiałem po wczorajszym wypadzie do zakaza... - urwał Tom gdy zobaczył Filtch'a idącego w ich stronę - wiesz gdzie...
Bella zaśmiała się cicho, i poszli razem na zewnątrz.:
- O Merlinie... Trzymaj mnie, Hagrid ma nowego pupilka- Bellatrix wskazała na dziwne stworzenie stojące przed chatką gajowego.
Tom w tym samym momencie opierał się łokciem o jej ramię :
-Wiesz co? - spytał chłopak - jesteś niska, mogłabyś robić za krasnala ogrodowego - zaśmiał się.
Bellatrix odpowiedziała mu srogim spojrzeniem. Nie lubiła gdy ktoś wytyka jej niski wzrost, chociaż wiedziała, że przyjaciel powiedział to w formie żartu.
I tak minął im pierwszy dzień lekcji w Hogwarcie.

~~~Hejka! Witam z nowym rozdziałem, myślałam, że będzie jutro ale jednak się wyrobiłam dzisaj😁. ~~~
Pozdrawiam
❤️❤️❤️

~Miłość Dziedzica~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz