⚫9⚫Noyons nos soucis dans le café⚫

188 16 0
                                    

Utopmy nasze zmartwienia w kawie

*///*

Czasami naprawdę nienawidził swojego ojca, Miewał chwile gdy chciał wykrzyczeć mu prosto w twarz co o nim sądzi. Jednak nigdy nie odważył by się tego zrobić. Nie był by w stanie przeciwstawić mu się, nie przez konsekwencje, które na niego by czekały.

Tak było i teraz gdy jako Czarny Kot przemierzał ulice Paryża, skacząc po dachach, sfrustrowany, pełny negatywnych emocji. Był tak zły na Gabriela. Pokłócił się z nim o korki z chemii. Znaczy może pokłócił to za duże słowo. Przy obiedzie, który wyjątkowo jedli razem, delikatnie zasugerował, że nie są mu potrzebne korepetycje i pan Agreste uniósł się, mówiąc, że niech cieszy się, że nie dołożył mu ich więcej. On jedynie posłusznie pokiwał głową i poszedł do pokoju. I tak oto znalazł się w obecnej sytuacji.

Boże miał tak bardzo wszystkiego dość, chciał być po prostu wolny, nie musieć podporządkowywać się komuś. Chciał nie mieć żadnych ograniczeń, więzów, które ściągały by go do jego celi.

Powietrze smagało jego złote włosy. Kocie ruchy, jakie wykonywał przeskakując z budynku na budynek na pewno musiały zaimponować kilku fanką, które przyglądały się wszystkiemu z okien i ulic.

Zatrzymał się dopiero gdy poczuł głód, a jeśli on w swojej super bohaterskiej formie był głodny to Plagg pewnie też. Nabrał świeżego powietrza w płuca, może nie do końca świerzego, w końcu to był Paryż, ale na pewno bardziej orzeźwiającego niż to, które miał w swoim pokoju.

Zeskoczył do pobliskiej, opustoszałej alejki i za pomocą dwóch magicznych słów przemienił się w burzy zielonych iskier.

- Lepiej znajdź mi jakiś dobry ser. - burknęło czarne stworzątko, niezadowolone długim czasem jaki upłynął odkąd ostatni raz zajadało się swoim przysmakiem.

- Oh nie marudź już. - wywrócił oczami. - Zaraz coś znajdziemy. Teraz wskakuj do kieszeni. - poklepał swój beżowy płaszcz. Kwami nie narzekało dłużej i schowało się zgodnie z prośbą swojego właściciela.

I dobrze, że tak się stało. Adrien'owi nie chciało by się słuchać dłużej gorzkich słów niezadowolenia. Wyszedł z uliczki w poszukiwaniu jakiegoś sklepu z serami, albo najbliższego miejsca, w którym mógłby znaleźć jakieś jedzenie, aby zaspokoić głód Plagga'a.

Pierwszym takim miejscem, które rzuciło mu się w oczy była urocza kawiarenka na rogu ulicy. Stwierdził, iż i tak nie znajdzie jak na razie lepszego lokalu i postanowił się do niej przejść.

Przed wejściem tupnął obiema nogami, aby otrzepać buty ze śniegu i wszedł do środka. Od razu, gdy otworzył drzwi cudowny kawowy zapach owinął go z każdej strony. Musiał przyznać było to bardzo miły moment dla jego nosa.

Całe pomieszczenie było utrzymane w brązach, co było przyjemne dla oka. Wszystkie stoliki, do których były poprzystawiane fotele stały w takiej odległości od siebie, aby zapewnić klientom prywatność w rozmowach. Po kontach było poupychanych dużo rozmaitych roślin. Było to naprawdę ładnie urządzone wnętrze.

Rozglądał się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Wiedział dobrze, że kilka spojrzeń spadło na jego osobę. Musiał przyznać nie podobało mu się to, ale był już do tego przyzwyczajony, więc po prostu to zignorował.

Dostrzegł w końcu w samym rogu pomieszczenia pewną niebieskowłosą postać, na której widok jego serce zabiło szybciej, a motyle w brzuchu zawirowały. Luka, mieli ciekawą przypadłość wpadania na siebie w kółko i w kółko.

Zaraz po tym śmiesznym uczuciu, jakim było zauroczenie, przyszło zmieszanie. Czy powinien się do niego dosiąść? A co jeśli na kogoś już czekał? Albo co gorsza co jeśli usiądzie razem z nim i swoim kiepskim humorem popsuje starszemu nastrój? Cóż nie mógł się już nad tym dłużej zastanawiać, gdy ten uniósł głowę i pomachał do niego z szerokim uśmiechem. To oznaczało, że musiał do niego podejść i się przywitać. Oczywiście nie, żeby przeszkadzało mu jego towarzystwo.

Bonsoir minou | LukadrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz