Powrót do szkoły

3.6K 45 4
                                    

Obudziłam się o 5:40, jak dla mnie to mniej więcej normalna godzina na pobudkę. Dzisiaj miałam wrócić do szkoły po tygodniowej przerwie. Gdy wstałam z łóżka od razu wiedziałam że coś jest nie tak, a mianowicie poczułam się dziwnie, zakręciło mi się w głowie i to tak mocno że opadłam z powrotem na łóżko. Nie miałam pojęcia czemu tak się stało, problemy z odżywianiem już dawno się skończyły. Gdy mój organizm ponownie zaczął pracować normalnie  powoli wstałam z łóżka, podeszłam do garderoby i wyjęłam mój mundurek. Skierowałam się w stronę łazienki, już ubrana założyłam kolczyki od taty i wyszłam z pokoju. Wszystkie te czynności zajęły mi dobre 20 minut, dlatego gdy znalazłam się w kuchni dochodziła 6:15. Na stole czekał na mnie góra naleśników, nałożyłam sobie dwa i zabrałam się do jedzenia. Schodziło mi tak długo że do kuchni zdążyli wejść Shane i Dylan. Wyraz mojej twarzy był nieodgadniony, wciąż myślałam o tym co stało się w moim pokoju.

 - Hailie! - z zamyślenia wyrwał mnie Dylan który już kolejny raz krzyczał moje imię.

- Tak? - zapytałam jak gdyby nigdy nic.

- Wszystko okej? - wtrącił się Shane, jego mina była zmartwiona i zarazem zdziwiona moim zachowaniem. - Jesteś jakaś nie obecna.

- U mnie wszystko jest okej. - powiedziałam i dla niepoznaki posłałam im sztuczny uśmiech. Chyba uwierzyli bo ich miny nie wskazywały na to że czegoś się domyślają. Najwyżej zwale wszystko na okres. Może uwierzą, chociaż wiedzą że skończył mi się tydzień temu. 

- Z kim jadę do szkoły? - zapytałam przerywając nie zręczną ciszę.

- Ze mną. - odpowiedział szybko Dylan, zanim Shane zdążył wydusić z siebie choćby słowo. - za dziesięć minut wychodzimy.

Już wiedziałam że coś się święci bo nigdy nie wychodziliśmy tak wcześnie. Wyszłam z kuchni  i udałam się do mojego pokoju. Spakowałam wszystkie książki i potrzebne zeszyty. Zeszłam na dół o 7:10, spotkałam tam Willa  i Dylana.

- Hej, Will.  - powiedziałam z odrobinę mniejszym entuzjazmem niż zazwyczaj.

- Hej malutka - głos Willa był inny zdziwiony i taki jakby zaciekawiony.

Po tej krótkiej wymianie zdań, Dylan zakomunikował abym skierowała się w stronę garażu. Wyjechaliśmy z posesji, minęło może z 5 minut drogi gdy Dylan zjechał na pobocze i wlepił badawczy wzrok we mnie.

- Gadaj, o czym tak myślałaś przy śniadaniu.

- O niczym ważnym. - powiedziałam odwracając wzrok w stronę szyby.

- A jednak, zawsze o nie ważnych sprawach wyrażasz się ,, O niczym co powinno cię interesować" - zacytował i wbił we mnie ostre spojrzenie.

A może Dylan nie jest aż taki głupi jak myślałam? Bo niby jakim cudem wywnioskował z mojej wypowiedzi że coś jest nie tak? Spróbuję udawać głupią.

- Serio? Wywnioskowałeś to z słów zawartych w zdaniu? - prychnęłam, udając rozbawioną.

- Nie, wywnioskowałem to po twoim zachowaniu - mówiąc to wbił we mnie jeszcze ostrzejsze spojrzenie.

Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem, miałam nadzieje że jakoś wybrnę z tej sytuacji nie ujawniając wydarzenia. Postanowiłam wciąż udawać głupią. Dylan zirytowany moim zachowaniem  ruszył do szkoły. po zaparkowaniu samochodu rzucił tylko szybkie ,, I tak się dowiem" i wyszedł z auta.

--------------------------------------------------------------------

498 słów 

pomysły >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

krytyka >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Zapraszam do przeczytania mojej drugiej książki pt. Rodzina Monet - ,"Life is a stupid game,,

Hailie Monet/Historie z życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz