Nerwowo chodziłam po pokoju szukając w głowie charakterystycznych znaków nie żywego mężczyzny. Pamiętam tyle że miał tatuaż róży, chyba na prawym nadgarstku. Wzięłam telefon i zapominając o tym że Vince widzi to co wpisuje do Google, wyszukałam nazwisko Holmdom. Z artykułu nie wynikało zbyt wiele, ale ja potrzebowałam jego zdjęcie. Przypomniałam sobie że jest coś takiego jak grafika. Kliknęłam w zakładkę, a moim oczom ukazał się mój truciciel. Na większości zdjęć jego twarz była zamazana ale widać było ręce. Weszłam na mniej więcej wyraźną fotografię i przybliżyłam prawy nadgarstek. I zobaczyłam nic innego jak tatuaż róży, ja nie czaje przecież moi bracia powinni pobić go na śmierć. A on nawet jednego siniaka na twarzy nie miał. Wbiegłam z pokoju, licząc że Święta Trójca wciąż jest z salonie.
- Dziewczynko wszystko ok?- zapytał Dylan.
- Mam pytanie, czy wy na pewno pobiliście tego człowieka co mnie zatruł prawie na śmierć? - wywaliłam prosto z mostu.
- Tak, a co? - spojrzał na mnie zaniepokojony.
- A wiesz może czy miał tatuaż na nadgarstku?
- Nie, nie miał. - gdy powiedział te słowa spadłam z kanapy. - Mów o co chodzi.
- Ten człowiek od listu wciąż żyje, ja też. Czyli będzie się mścił za wspólnika. - mówiłam niby do siebie, ale Dylan też usłyszał.
Po jakiś 10 minutach poukładał sobie wszystko w głowie i jak z procy wybiegł z salonu.
POV:DYLAN
Dziewczynka ma łeb, zabiliśmy inną osobę. Wystawili nam przypadkowego typa, a my uwierzyliśmy. Pędziłem do biura Vincenta gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, wszyscy byli w domu więc nie wiem kto to mógł być. Drzwi otworzył Tony, odebrał jakąś paczkę. Zapomniałem o tym co chciałem powiedzieć Vincentowi, i ruszyłem do kuchni.
- Hailie to do ciebie. - powiedział Tony i podał paczkę siostrze.
Nasza siostra przeczytała kto jest nadawcą i zamarła. Kilka sekund później wywaliła paczkę do ogrodu i zakryła uszy. Nagle coś wybuchło, wybuch był tak mocny że gdyby szyby nie były kuloodporne, rozwaliły by się na kawałeczki. Po twarzy mojej siostry zaczęły płynąć łzy.
POV:HAILIE
Paczka wybuchła, a po mojej twarzy zaczęły płynąć łzy ulgi. Gdybym zrobiła to kilka chwil później już byśmy nie żyli...