Założyłam na siebie czarną bluzkę w paski, ciemne spodnie-rurki oraz tego samego koloru vansy, które udało mi się ukraść ze sklepu. Do ręki wzięłam swoje dwie walizki i po cichu zaczęłam schodzić na dół starając się aby nikogo nie obudzić. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy byłam już na przystanku. Miałam czekać tam na autobus, który zabierze mnie z tego małego miasteczka, aż do Londynu. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że to wszystko się dzieje, że tak szybko dorosłam i zupełnie się usamodzielniłam. Po kilkudziestu minutach czekania w końcu zobaczyłam autobus do mojej wolności. Weszłam do niego i od razu zapłaciłam kierowcy za bilet po czym z bananem na twarzy usiadłam na tylnym siedzeniu. Cała ta rodzina jest siebie warta. Jedno gorsze od drugiego. Jedyną osobą z którą się dogadywałam był mój zastępczy ojciec. Nie był zły i czasami naprawdę współczułam mu takiej rodziny. Nie, co ja gadam. Zawsze mu współczułam. Tylko łezka w oku się kręci, gdy myślę co on tam przeżywa. Udało mi się schudnąć. Niecałe dwa kilogramy w ciągu jednego tygodnia. Niestety wszystkie ciuchy stały się na mnie już za luźne, więc w Londynie będę musiała znaleźć sobie pracę żeby uzbierać pieniądze na ubrania.
Wybiegłam z autobusu i od razu skierowałam się do ośrodka. Zegarek wskazywał na dziewiątą rano, czyli lekcje powinny się już dawno zacząć, a ja już opuszczam pierwszy dzień w nowej szkole. Zresztą, zapewne nie tylko ja. Wciągnęłam powietrze i podeszłam do stolika przy którym jakaś kobieta rozmawiała przez telefon. Zauważając moją osobę od razu skończyła rozmowę.
-Dzień dobry. Ja jestem tu nową uczennicą i chciałabym się dowiedzieć o mój pokój.- posłałam jej ciepły uśmiech. Kobieta przytaknęła głową i zaczęła szperać coś w dokumentach.
-Proszę. Jest to sektor C.- podała mi klucz z napisanymi cyframi 49. Wzięłam walizki i zaczęłam szukać tego sektoru co było prostym wyzwaniem, bo był on na przeciwko recepcji. Otworzyłam pokój kluczem, bo widocznie moja współlokatorka jest już na lekcjach. Wyjęłam plecak z jednej z toreb, zapakowałam tam potrzebne zeszyty i wyszłam z pokoju kierując się w stronę szkoły. Dotarłam tam dosyć szybko, na moje szczęście była przerwa, więc podeszłam do planu lekcji i zorientowałam się w której sali mamy.
-Hej!- usłyszałam czyjś krzyk. Nawet się nie odwracałam. No ciekawe kto mógłby niby wołać akurat mnie.
-Czekaj.- damski głos zatrzymał mnie. Obróciłam się o 180 stopni i skierowałam swój wzrok na całkiem ładną ciemną blondynkę z odważnym makijażem. Skądś ją znam. Kojarzyłam ten szczery uśmiech, błyszczące oczy i kolczyk w dolnej wardze.
-Nina?! O mój boże!- krzyknęłam zwracając na siebie uwagę wszystkich przechodzących obok. Podbiegłam do niej i wtuliłam się w jej szyje, co robiłam zawsze, bo było ode mnie o głowę wyższa.
-Co ty tu robisz?- powiedziałam w końcu odklejając się od niej. Zilustrowałam ją wzrokiem po raz drugi. Ostatnim razem widziałam ją w ośrodku, czyli pięć lat temu. Cud, że udało mi się ją poznać.
-O to samo powinnam spytać się ciebie!- dziewczyna zachichotała, ja po chwili też się do niej przyłączyłam i zaczęłyśmy iść w stronę klasy w której miałyśmy mieć lekcje. Dowiedziałam się, że jej zastępczy rodzice wyjechali w podróż do okoła świata i pozwolili jej tu zostać, ale wysłali ją do tej szkoły, na co dziewczyna bardzo się ucieszyła, bo to było jej marzenie. Nasze wspólne marzenie. Wzamian opowiedziałam jej swoją historię. Dziewczyna nie była zadowolona, gdy opowiadałam jej o dzieciach, nienawidziła ich.
-Tak mi przykro Hope. Nie powinni oddawać cię wtedy w ich ręce.- oznajmiła dziewczyna, gdy zadzwonił dzwonek oznajmiający wszystkim początek lekcji. W klasie zajęłam miejsce obok przyjaciółki i zaczęłam słuchać nauczycielki od matematyki, która najwidoczniej nienawidzi swojej pracy.
-Jak minęły pani wakacje?- odezwał się chłopak siedzący z przodu w sąsiednim rzędzie. Miał na głowie burzę loków. I te ciemne oczy. Opanuj się Hope, przyjechałaś się tu uczyć. Wszyscy w klasie zaczęli cicho się śmiać z miny pani, gdy to usłyszała. No raczej nie codziennie spotyka się z tym, gdy ktoś mówi na dany temat, a druga osoba, kompletnie nim nie zainteresowana zadaje zupełnie nie pasujące pytanie.
-Bradley znakomicie. Miło było wstawać rano i nie słysze z samego ranka twojego wkurzającego a zarazem dziewczęcego głosu.- zwróciła się do chłopaka, starając się zachować zimną krew. Bradley, ładne imię. Wyjątkowe.
-Tak? Ja tęskniłem za lekcjami. Zwłaszcza matematyki, wie pani jak uwielbiam ten przedmiot.- mówiąc podkreślił ostatnie zdanie. Nauczycielka wróciła do tematu i przez dalszą część lekcji nie zwracała uwagi na Brad'a, który robił z siebie klasowe pośmielisko. Przez całą lekcje zerkałam w jego stronę. Nie był wysoki, może wzrostu Niny, ale był umięśniony. Dodam też, że wszystkie laski w jego pobliżu śmiały się z jego żartów nawet pomimo tego, że były cholernie suche. Po dzwonku wyszliśmy z sali i wszystkie dziewczyny udały się pod drzwi naprzeciwko. Zgodnie z planem mieliśmy mieć teraz francuski. Dziewczyny i chłopaki mają osobno, podobno dlatego, że nauczyciele sobie tak zażyczyli. Usiadłam pod klasą i bez przerwy przyłapywałam się na spoglądaniu w stronę Bradley'a, mieli w sali w której wcześniej cała klasa miała lekcje.
-Miłego dnia proszę pani!- Simpson krzyknął do nauczycielki od matematyki. Ta przekręciła oczami i nie zwracała na niego uwago. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam jego wzrok na sobie. Speszona odwróciłam się w stronę Niny, która chyba niestety zrozumiała o co mi chodzi.
-Jeżeli teraz myślisz, że szanowny Bradley jest jak typowy główny bohater z fanfictionów to się grubo mylisz. Jego nie interesują dziewczyna. Ha! Nawet czasami zastanawiamy się czy jest gejem.- mruknęła pod nosem, naciskając na każde słowo. Zachichotałam i znowu odwróciłam wzrok w stronę chłopaków. Obok niego siedziała jeszcze ich trójka, ale to Brad był najsłodszy. Simpson znowu zwrócił na mnie uwagę, szepnął coś do przyjaciół i zaczęli się śmiać. Czar prysł.
CZYTASZ
Love Letter (B.S)- zakończone
FanfictionHope Smile, dwa słowa zupełnie jej obce. Nadzieja i uśmiech, coś co zupełnie jest jej przeciwnością. Dziewczyna dotychczas mieszka w nikomu nie znanym miasteczku, ale pewnego dnia wyprowadza się do Londynu, gdzie jej historia dopiero zaczyna się pis...