Zamknęłam oczy próbując odpędzić od siebie wszystkie okropne myśli dotyczące słów Bradley'a.
Przycisnęłam żyletkę jeszcze mocniej, robiąc głębszą ranę niż zwykle. Nie obchodziło mnie to, że zostanie obrzydliwa blizna. Ważne, że udało mi się wreszcie uciec od wszystkiego. Pogłębiając ranę zaczęłam szlochać i tym sposobem nie zauważyłam nawet, że ktoś otworzył drzwi. Siedziałam w kantorku woźnego, więc to niemożliwe żeby ktoś mnie znalazł w tym miejscu. Odłożyłam żyletkę i wstałam z kąta żeby zobaczyć kim jest ta osoba. Zobaczyłam tylko brązowe loki na głowie i od razu spowrotem usiadłam na podłodze.
-Proszę, idź stąd.- szepnęłam do siebie. Starałam się zakryć ranę moim sweterkiem, ale na moje nieszczęście krew przesiąknęła tkaninę.
-Wiem, że tu jesteś.- usłyszałam jego wkurzony głos. Nie mogłam się ruszyć, bo rana okropnie mnie piekła. Bardziej niż wcześniej.
-Zostaw mnie w spokoju.- udało mi się powiedzieć bez zająknięcia. Odkryłam moje cięcię i było blisko abym zemdlała. Krew była bordowa, nie taka co zwykle czyli jasno czerwona. Jęknęłam z bólu, gdy niechcący tego dotknęłam.
-Hope przepraszam, nie miałem tego na myśli.- chłopak zapalił światło i zaczął się za mną rozglądać. Mruknął zadowolony, gdy napotkał mój wzrok. Ruszył w moim kierunku, a ja błagałam w myślach żeby dał mi spokój.
-Płakałaś?- spojrzał się na mnie zdziwionym wzrokiem- Nie wiedziałem, że ciebie to tak zaboli.- kucnął i posłał mi słaby uśmiech. Opuściłam głowę którą po chwili uniósł za pomocą swojej ręki.
-Powiedz coś, proszę.- szepnął przestraszony. Kolejna łza spłynęła mi po policzku, miałam ochotę zacząć krzyczeć z bólu. Rana tak jakby rozrywała mnie od środka, przynajmniej tak odczuwałam.
-To tak bardzo boli.- syknęłam przez zęby, a Bradley spojrzał się na mnie pytająco. Wyciagnęła rękę zza pleców i czekałam na jego reakcję.
-Odwiń rękaw, proszę.- czułam, że zaraz zemdleję.
Chłopak spełnił moją prośbę i zrobił to delikatnie bojąc się chyba, że zaraz pęknę jak szklana lalka.
-O mój..- zatkał swoje usta ręką. Nie potrafiłam na to spojrzeć, tymbardziej w jego oczy. Popełniłam błąd robiąc sobie tak głęboką ranę, ale tym razem te małe nie wystarczały.
-Chodź, musimy to opatrzyć.- pomógł mi wstać i jak małą dziewczynkę zaczął prowadzić. Nie miałam siły nawet iść. Bradley powiedział coś pod nosem i wziął mnie na ręce jak panne młodą. Musi mieć dużo siły skoro uniesie takiego grubasa. Wtuliłam się w jego tors, będąc chyba w jakimś innym świecie, bo o zdrowych zmysłach na pewno bym tego nie zrobiła. Przechodząc przez korytarz czułam na sobie palące spojrzenia wszystkich dziewczyn mieszkających na tym samym piętrze co ja. Simpson nie zwracając nw nie najmniejszej uwagi przedostał się do pokoju. Położył mnie delikatnie na łóżku i poszedł do łazienki w poszukiwaniu apteczki.
-Boże co ty sobie zrobiłaś?- z krzesła zerwała się Natalie. Pisnęła przerażona zauważając moją ranę na nadgarstku. Puknęła się po głowie cały czas na mnie patrząc, a ja nieśmiało się uśmiechnęłam ciesząc się, że przynajmniej obróciła to w żart. Bradley przyszedł do pokoju i delikatnie opatrzył moją ranę. Gdy skończył usiadł na łóżku i wpatrywał się we mnie swoimi ciemnymi tęczówkami. Jego siostra głaskała mnie po głowie, ale po chwili wstała i ruszyła w stronę wyjścia.
-Idę przynieść ci coś do jedzenia, bo zaraz nam tu zemdlejesz.- mruknęła i wyszła. Czułam jak atmosfera jest napięta i żadne z nas nie wie co powiedzieć, a Natalie po prostu wyszła żeby z niej wybrnąć.
-Dlaczego to robisz?- w końcu chłopak postanowił się odezwać. Zastanawia mnie tylko jedno. Czemu powiedzial ,,robisz"? Najwidoczniej zauważył resztę ran.
-To nie jest rozmowa na tą chwilę.- szępnęłam o resztkach sił. Kiwnął głową w zrozumieniu i nadal nie spuszczal ze mnie wzroku.
-Dziękuje, że mi pomogłeś.- powiedziałam już nieco głośniej niż wcześniej.
-Ja za to przepraszam za tamte słowa. Po prostu nie lubię jak ktoś wtrąca się w moje życie.- wytłumaczył, a ja w pełni go rozumiałam, bo też tego nie lubię. Ludzi nie mają swojego życia i interesują się innym. Fałszywi idioci.
-Nie jesteś taka zła jak myślałem.- oznajmił, a ja nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać. Uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam oczy starając się ukoić ból. Nawet nie zorientowałam się kiedy odpłynęłam w krainy morfeusza.
Przed snem zdążyłam jeszcze usłyszeć głos Bradley'a.
-Jesteś o wiele lepsza niż myślałem.×××××
Pisany na telefonie, więc również nie sprawdzany. Miałam go wstawić o 13, ale tak się zasłuchałam nowej piosenki 5 seconds of summer- she's kinda hot (OMFG SOLÓWKA ASHTON'A!!!) aż zapomniałam o tym, że włączyłam żelazko i spaliłam tacie koszule i musiałam jechać kupić mu nową i tak minął mi cały dzień, haha ❤❤
CZYTASZ
Love Letter (B.S)- zakończone
FanfictionHope Smile, dwa słowa zupełnie jej obce. Nadzieja i uśmiech, coś co zupełnie jest jej przeciwnością. Dziewczyna dotychczas mieszka w nikomu nie znanym miasteczku, ale pewnego dnia wyprowadza się do Londynu, gdzie jej historia dopiero zaczyna się pis...