Eight.

354 25 2
                                    

Natalie nie wróciła na noc po tym jak poszła zobaczyć co dzieje się z jej bratem. Tym razem nie bałam się o nią, bo wiedziałam, że jest w bezpiecznym miejscu. Usiadłam na łóżku trzymając w ręcę żyletkę. W sumie to ona nie była moja. Znalazłam ją obok łóżka Nat, więc bez zastanowienia wzięłam.
Dawno tego nie robiłam. Nie cięłam się. To zawsze dodawało mi wiary w siebie, bo dzięki temu zapominałam o wszystkich nieszczęściach. Pociągnęłam ją po skórze czując ogromne pieczenie, które po chwili przerodziło się w ulgę. Razem z krwią wypływały ze mnie smutki.
Niby ich nie miałam, jednak wydarzenia z dzieciństwa tzn. z ośrodka pozostawiły po sobie mocny ślad. Nie chcę nikomu o tym opowiadać. Przyjdzie czas, gdy się dowiedzą, ale teraz nie jestem na to gotowa.
Zrobiłam sobie jeszcze cztery rany. Owinęłam rękę bandażem po to, żeby nikt tego nie zauważył. Zwłaszcza Natalie. Wzięłam kilka tabletek do ręki, czyli: trzy od snu, dwie od bólu głowy, jedna od bólu brzucha. To była moja normalna dawka, ale tych od snu w żadnym wypadku nie powinnam połykać nie zjadając nic przedtem.
Nie chciałam jednak kończyć tak szybko swojej głodówki. Zjem jutro rano coś, może mi się nic nie stanie.

Rano wstałam punktualnie na śniadanie i od razu udałam się do jadalni nie czekając na przybycie Nat.
Usiadłam na stołku wpatrując się w pusty wzrok Brad'a i Nat. Byli czymś przygnębieni, ale wolałam nie zadawać zbędnych pytań. Będą chcieli, to powiedzą. Nie jestem dość ciekawską osobą co jest chyba u mnie plusem.
-Przepraszam jeżeli wczoraj w jakiś sposób cię obraziłem.- usłyszałam głos Simpsona. Od razu zorientowałam się, że w te sprawę ingerowała jego siostra. Nie byłam na nią wkurzona, w żadnym wypadku. Nawet ucieszyłam się, gdy usłyszałam przeprosiny wypowiedziane ustami Brad'a. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i zajęłam się jedzeniem dwóch kanapek co szło mi bardzo żmudnie. Po ich zjedzeniu udałam się pod klasę w której miałam lekcję. Zignorowałam wołanie Nat. Nie miałam ochoty z kimkolwiek gadać, więc omijałam nawet Nine szerokim łukiem. Dziewczyna spojrzała się na mnie pytająco, a ja tylko machnęłam ręką żeby dała sobie spokój. Usiadłam sama w ostatniej ławcę, a moja przyjaciółka uśmiechając się w moją stronę zajęła inne miejsce.
Od rana bolał mnie brzuch, nie znałam tego bólu, bo wiedziałam jedynie jak się czuję człowiek przejedzony.
-Mogę usiąść?- usłyszałam słodki głos chłopaka, który już znakomicie znałam. Nie spodziewałam się, że zechce ze mną usiąść, chociaż ma do dyspozycji trzy wolne ławki.
-Jak chcesz.- odpowiedziałam Bradley'owi zajmując się rozpakowywaniem.
-Dobrze się czujesz?- spytał się mnie swoim troskliwym głosem. Kiwnęłam głową na tak starając się nie powracać myślami do jego osoby.
-Spójrz. Wszyscy się na nas patrzą.- szepnął mi do ucha. Cała zaczerwieniona zaczęłam się rozglądać po sali czując podłe spojrzenia moich klasowych kolegów i koleżanek. Jedyna Nina podnosiła kciuk w górę, gdy zatrzymałam na niej wzrok.
Przekręciłam oczami i przez resztę lekcji zupełnie ignorowałam Brad'a. Gdy zadzwonił dzwonek, gwałtownie wstałam z ławki przez co straciłam panowanie nad ciałem.
-Hope!- krzyknął przestraszony Simpson. Zaamortyzował mój upadek swoimi rękami. Przez chwilę trzymał mnie nad podłogą. Nie potrafiłam stanąć, brakowało mi na to siły. Posłałam mu słaby uśmiech czując jak kilka łez spływa po moim policzku.
-Spokojnie mała. Zaniosę cię do pielęgniarki.- oznajmił drżącym głosem. Wziął mnie na ręce, a ja objęłam go w okół szyi i wtuliłam się w jego tors. Wybiegł z klasy i szybkim krokiem omijał ciekawskich uczniów. Przymknęłam oczy słysząc jego przyspieszone bicie serca.
Chyba byłam lekka. Nie zmęczył się pokonując aż trzy piętra, więc jest to dobry znak. Brad wbiegł do gabinetu i położył mnie na łóżku.
-Co jej się stało?- pielęgniarka zaczęła zadawać mu pytania. Usłyszałam jak chłopak głęboko oddycha próbując opanować swoje nerwy.
-Nie wiem. Po prostu upadła.- odpowiedział jej po chwili namysłu. Dała mi jakiś zastrzyk i poklepała go po ramieniu.
-To zwykłe zasłabnięcie, nie masz o co się martwić.- pocieszyła go, a mi zachciało się automatycznie śmiać. On nie ma uczuć. Na pewno się o mnie nie martwi, to jakiś żart. Otworzyłam oczy czując na sobie wzrok chłopaka.
-Dziękuję.- szepnęłam, tak żeby tylko on to usłyszał.
Powoli wstałam z łóżka zerkając na kobietę stojącą przy biurku.
-Kochanie stań na wadze.- wskazała mi ręką urządzenie. Zrobiłam to co kazała. Ważyłam 43kg przy moich 160cm.
Nadal byłam za gruba. Odwróciłam wzrok od wyświetlacza, spoglądając na pielęgniarkę.
-Nie podoba ci się to co widzisz?- zapytała się mnie delikatnie. Simpson podparł się o biurko tracąc chyba równowagę. Zerknęłam na niego. Przecież nie mogłam o tym powiedzieć przy nim.
-Bradley zostaw mnie samą ze swoją koleżanką.- uśmiechnęła się do niego.
Podziękowałam jej za to.
Chłopak spojrzał się na mnie smutnym wzrokiem i opuścił pomieszczenie.
-Jak się nazywasz?- zaczęła szperać coś w dokumentach.
-Hope Smile.
-Masz niedowagę. W dokumentach piszę, że ważyłaś 70kg.- spojrzała się na mnie, ale ja byłam silna. Nic jej nie powiem.
Nawet jeżeli użyje do tego siły.

Skoczyłam na łóżko dając upust emocjom. Ryczałam jak małe dziecko. Właśnie w takich chwilach brakowało mi osób, które spytałyby jak się czuję. Na przykład takich rodziców którzy, chociaż gdyby mnie nawet wkurzali i tak bym ich mimo wszystko kochała. Nie chcę się tak czuć.
-Ho..Hope?- do pokoju weszła Natalie, ale najwidoczniej nie była sama, bo po chwili usłyszałam to samo z ust chłopaka.
Spojrzałam się na nią i ponownie wybuchłam płaczem. Bradley wyszedł z pokoju. Nie powiem, zabolało mnie to.
-Spokojnie kochanie.- Nat przytuliła mnie mocno.

Love Letter (B.S)- zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz