Fourteen.

327 22 4
                                    

Przed przeczytaniem musisz wiedzieć, że rozdział zawiera sceny źle napisane i wgl ❤❤

Siedziałam w salonie chłopaków i oglądałam jak Connor gra w Fife. Pierwszy raz widziałam na oczy tą grę, bo moi zastępczy rodzice byli odcięci od internetu. Uważali to za czyste zło.
Chłopaki siedzieli obok mnie i również obserwowali jak chłopak przegrywa swój mecz.
-A twoi rodzice co na to, że zechciałaś zamieszkać w ośrodku?- spytał się mnie Tristan. Wcześniej rozmawialiśmy o ich rodzicach i o tym, że woleli kupić im mieszkanie, niż żeby gnieździli się w tych małych pokoikach. Spojrzałam się na Bradley'a, który prawie zakrztusił się powietrzem. Z tego co wiem to Natalie zdążyła mu powiedzieć o tym, że uciekłam od moich rodziców.
-Skoro tam mieszka, to chyba nie mieli nic przeciwko idioto.- loczek sprawnie ominął temat. Przytaknęłam głową, gdy to powiedział. Nigdy im nie powiem o tym co przeżywałam w tamtym domu, bo czuję, że zozryczałabym się jak małe dziecko.
-Nie rycz.- jęknął zirytowany Simpson. Jakim sposobem w ciągu jednego dnia zmienił się w takoego dupka i już zaczęłam nim gardzić?
-Mam ci przypomnieć jak płakałeś za swoją dziewczyną?- syknął James obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego rękę i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Widziałam jak Bradley zaciska pięści i robi się cały czerwony z nerwów.
-Nie płakałem za tą dziwką.- warknął. Pokazując środkowego palca swojemu przyjacielowi.
-Jak miała na imię?- spytałam z ciekawości starając się przerwać napiętą atmosferę.
-Nie wtrącaj się w moje życie.- spojrzał się na mnie Brad. Czułam jak jego mięśni się napinają. Był gotów żeby wykrzyczeć całemu światu jaką to ja jestem idiotką. Widziałam to w jego oczach. Tak łatwo odczytać jego uczucia.
-Sharpey.- mrugnął do mnie Connor. Posłał jeszcze Simpsonowi buziaka i zaczął się śmiać z jego miny. Sharpey.
To on napisał list.
Nie niemożliwe. Ten chłopak nie jest taki uroczy, jak ten który napisał list. Nie potrafi okazywać uczuć, więc to na pewno nie on. Mimo tego, że wszystko się zgadza, ja nie chce w to wierzyć. Wolę myśleć, że to ktoś inny napisał.

Byłam już w pokoju. Ball odprowadził mnie aż pod sam pokój, a na pożegnanie pocałował mnie w policzek co oczywiście musiała zobaczyć Natalie. Mam ochotę czasami ją zabić za to jaka potrafi być wkurzająca. Popada w fangirl i później nie można się z nią dogadać.
-Ale bardziej kibicowałabym tobie i Bradley'owi.- zaśmiała się gasząc światło w pokoju. Skarciłam ją wzrokiem czego niestety już nie widziała. On jest naprawdę uroczy, ale gdy jest ze mną sam na sam. Myślę, że po prostu boi się sobie przyznać, że mnie lubi. Ale w sumie nie obchodzi mnie to. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w krainy morfeusza.

Obudziłam się o godzinie trzeciej. Okropnie bolał mnie brzuch, więc zwinęłam się w kłębek i próbowałam ponownie zasnąć, ale ból mi nie pozwalał. Pobiegłam do łazienki i zaczęłam wymiotować jednocześnie płacząc. Bolało mnie bardziej niż ta rana na nadgarstku.
-Co się dzieje?- moja współlokatorka weszła do łazienki co chwile ziewając.
-Spokojnie.- trzymała moje włosy, gdy ja wymiotowałam. Wzięłam papierowy ręcznik i wytarłam usta po czym spojrzałam się na zatroskaną dziewczynę.
-Lepiej?
Kiwnęłam głową w odpowiedzi, jednak kłamałam. Brzuch rozrywał mnie od środka. Dziewczyna wzięła telefon z komody i wykręciła jakiś numer, a ja siedziałam przy umywalce nadal mając odruchy wymiotne.
-Brad mógłbyś tu przyjechać? Nie, to znaczy tak. Potrzebuję tabletek na ból brzucha- dziewczyna zerknęła na mnie kątem oka- Hope. Tylko się pośpiesz. Nie, nie zawieziemy jej do szpitala.- zakończyłam rozmowę. Nie powinnam jechać do szpitala, prawdopodobnie wtedy zorientowaliby się, że uciekłam z domu, a tego nie chce. Wie jedynie Natalie i Nina i powinno tak pozostać.
-Zaraz przyjedzie mój brat i przywiezie ci tabletki, spokojnie.- uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Cały czas siedziałam na zimnej podłodze w łazience i mimo tego, że na dworze jest gorąco, mnie oblewały dreszcze z zimna.

-Trzymaj.- chłopak podał mi szklankę z wodą i tabletkę.
Nie chciałam żeby tu był, bo mam go dosyć. Zapewne zaraz będzie dla mnie milutki, ale po co to robi skoro może równie dobrze być cały czas tym bad boy'em.

Love Letter (B.S)- zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz