Rozdział 20

60 8 0
                                    

– Mama –


Turkusowe bwm wjechało przez bramę prowadzącą do domu Cecylii. Dwudziestotrzylatka zaparkowała w garażu po czym wyłączyła silnik samochodu, wysiadając z niego. Obeszła auto, wyciągając z niego torbę Eri, która samodzielnie uwolniła się od pasów i stanęła obok niej. Cela widziała w jej zachowaniu nerwowość, normalną dla wizyty w nowym miejscu, szczególnie takim, które na stać się nowym domem.

– Drzwi są otwarte. Możesz iść przodem – poinformowała, zarzucając torbę na ramię i zamykając samochód, a następnie garaż.

Eri niepewnie szła w kierunku żółtych drzwi, na razie prawie zupełnie nie pasujących do całej reszty budynku. Na razie, bo Cela miała ambitny plan przemalowania wielu rzeczy. Dogoniła dziewczynkę i wraz z nią otworzyła drzwi do domu.

– Gdzie jest Toya? – zapytała Eri, patrząc w przestrzeń, która ukazała jej się po otworzeniu drzwi na oścież. Nie wyglądała na chętną by wejść do środka.

– Musiał gdzieś pojechać. Wróci za kilka dni – odpowiedziała Cela. – Wchodzisz? – zapytała, zachęcając do tego dziewczynkę. Minęła ją i odstawiła jej torbę koło schodów, następnie zdejmując buty.

Eri po dłuższej chwili też weszła do środka, zamykając drzwi. Przez chwilę na jej twarzy zagościło zaskoczenie, gdy dostrzegła, że od środka drzwi wejściowe mają inny kolor niż z zewnątrz. Tak jak chciała Cela, na zewnątrz były cytrynowe, a w środku pastelowo niebieskie.

– Trochę sztywno, co? – rzuciła Cela, zastanawiając się nad powodem nagłego onieśmielenia dziewczynki. Gdy ta kiwnęła głową ściągając buty i rozglądając się, Cela już wiedziała, że plan na następny dzień uległ zmianie. – To może jutro zamiast iść na zakupy, zaprosimy Shoto i trochę pomalujemy?

– Co będziemy malować? – zaciekawiła się, podchodząc do okna wychodzącego na ogród.

– Półki przy telewizorze, szafki w kuchni, drzwi do biura i płot. No i chciałam powiesić lustro i kilka innych drobiazgów.

– Może być. Co tam jest? – zapytała, wskazując korytarz zaraz za kuchnią.

– dwa puste pokoje. Twój jest na górze. Chcesz zobaczyć? – zaproponowała, na co dziewczynka się ożywiła. – W takim razie zapraszam panią na górę – stwierdziła, biorąc torbę z rzeczami Eri i wchodząc po schodach na piętro. Dziewczynka oczywiście była tam pierwsza. Spojrzała na wszystkie pięć drzwi po czym podeszła do tych, na których były muchomory i skrzaty. Cela uśmiechnęła się, a Eri otworzyła drzwi, prawie puszczając ściskanego przez cały czas pluszowego jednorożca.

Pokój nie wyglądał tak jak jego pierwszy zamysł stworzony przez Cecylię, ale bardzo podobnie. Naprzeciw drzwi, tak jak w każdym z pomieszczeń na piętrze, znajdowały się dwa okna w białej ramie. Te tutaj, ukryte były za kremowymi, lekkimi zasłonami. Pod oknem bardziej na prawo znajdowało się białe biurko i wygodne krzesło do niego. Ściana na której były okna była w podobnym kolorze do zasłon. Na lewo od biurka mieściło się łóżko przykryte pościelą w serduszka. Ściana za nim była biała, w kremowe, różowe i fioletowe kwiaty, ręcznie malowane przez Celę. Ściana na prawo za to, była jasnoszara, z resztą tak jak prostokątny dywan pokrywający sporą część podłogi. Na owej ścianie wisiało kilka koszyczków w których znajdowała się kolorowa kreda. Pod nią stała kremowa pufa, podobna do tych, które stały w salonie. Za to obok drzwi mieściła się biała czterodrzwiowa szafa, na drzwiach której Cela, oswojona już ze swoim marnym talentem plastycznym, również namalowała skrzaty i wróżki. Obok szafy, naprzeciw łóżka, stała półka na książki, na której Cela postawiła kilka książek z bajkami, swoją starą lampkę nocną w postaci sporego muchomora.

Moja bohaterka || DabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz