Rozdział 15

67 10 0
                                    

– Rodzina –


Gdy tylko słońce wychynęło nad horyzont, Cecylia zerwała się z łóżka, nie mogąc już dłużej wytrzymać. Prawie całą noc spędziła wiercąc się z boku na bok i nie mogąc zasnąć. Dlatego teraz, gdy na zegarze wybijała szósta, najciszej jak umiała zgarnęła przygotowane na ten dzień ubrania i opuściła sypialnię, by pozwolić Dabiemu jeszcze pospać. 

Przebrana i uczesana, zeszła do kuchni, gdzie wstawiła dwie skibki chleba do tostera i wyciągnęła słoik z masłem orzechowym oraz drugi, z dżemem. Niezbyt wiedziała, czy to jest właśnie to, na co ma ochotę, ale pamiętała, że zawsze okazywało się to najlepszym wyborem śniadaniowym.

Usiadła na krześle barowym przy wyspie, wgryzając się w kanapkę i zastanawiając się, co ma ze sobą zrobić. W końcu zajęcia ustaliła dopiero na godzinę dziewiątą, więc miała masę czasu. Nie chciała sprzątać, bo to zrobiłoby nazbyt dużo hałasu. Nie chciała również ponownie sięgać po książkę czy odcinek serialu, bo biorąc pod uwagę sklerozę jaka ją ostatnio bierze, nie była pewna, czy nie zatraci się w tej czynności i czy zdąży z tego powodu do szkoły. A zdążyć musiała, bo przecież nikt nie wiedział, czym uczniowie mieli się zająć.

Na rozmyślaniach się skończyło, bo zanim do czegoś doszła, na zegarze wybiło wpół do dziewiątej co oznaczało, że musiała się zbierać. Poszła więc do sypialni, żeby sprawdzić czy Dabi dalej śpi, a jako że tak było, pożegnała się dając mu buzi w czoło. Drobiazg, a jednak uspokoił jej myśli. Kiedy to już zrobiła, ubrała buty i płaszcz po czym wyszła, kierując się do szkoły.

Powietrze było chłodne, przez co trochę żałowała, że nie posiada quirku, którym mogłaby się ogrzać. Na drzewach wisiały ostatnie kolorowe liście, za to ziemia była nimi usłana. Cela nie potrafiła się opanować, gdy zobaczyła kilka ładnych liści na ziemi więc je zebrała z zamiarem ususzenia, co przypomniało jej o wszelkich pozostałych roślinach, które suszyły z babcią w książkach. Aż naszła ją myśl, żeby sprawdzić, czy jeszcze jakieś są w licznych książkach stojących na półce w sypialni lub salonie.

Gdy dotarła na miejsce, była pewna, że dzień będzie udany. Choć zostało jeszcze pięć minut do dziewiątej, w miejscu, w którym dzień wcześniej stała scena teraz stał ogrom uczniów w szkolnych dresach, rozprawiających między sobą o tym, co ta szurnięta nauczycielka znowu wymyśliła.

Cela poczekała do punkt dziewiątej po czym gwizdnęła najgłośniej jak umiała, zwracając tym samym uwagę uczniów na sobie. 

– Dzień dobry wszystkim! Cieszę się, że jesteście. Waszym zadaniem na dzisiaj i wszystkie dni aż do listopada jest wymyślenie i przygotowanie czegoś, co przedstawicie na festiwalu talentów. Zapewne o tym słyszeliście, a jak nie, to cóż, częścią zadania będzie dowiedzieć się od starszaków co to jest. Liczę na waszą kreatywność i to, że w listopadzie będziemy mieli cudowną zabawę! Powiem jeszcze, że będzie to wydarzenie otwarte dla rodziców. To na tyle. Pytania? – oznajmiła.

– Jakie mamy ograniczenia?

– Wyobraźnia, co jasne. A tak poza tym, możecie wykorzystać wszystkie hale i akademiki. Aha, pamiętajcie tylko, żeby zgłosić swój pomysł do wychowawcy. Coś jeszcze? Nie? W takim razie miłej zabawy. Możecie wrócić do akademików, żeby nie pracować na chłodzie – ogłosiła, trochę zaskoczona faktem, że żaden nauczyciel prócz niej się nie pojawił. Mimo tego, starała się nie przejmować i uznała, że porozmawia z nimi o tym później, jak uda się odbudować szkołę i zorganizować radę nauczycielską. A na razie jedynie obserwowała rozchodzących się uczniów, z uśmiechem słuchając chodzących w ich głowach trybików. To był jej zdaniem najlepszy element pracy nauczyciela. Można obserwować głowiące się młode umysły.

Moja bohaterka || DabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz