Rozdział 31

49 6 1
                                    

– Bohaterstwo –


Strach. Uczucie beznadziejne, a jednak przydatne. Strach ma tę magiczną moc, że jednego razu potrafi zmienić człowieka w kamień a drugiego dać mu porządnego kopa na rozpęd. Strach ma chronić upośledzoną jednostkę pokroju Cecylii przed popełnianiem głupot. Ale nawet strach nie ma znaczenia w momencie, gdy stawką jest życie przyjaciela.

Widząc ogromną falę niebieskiego ognia, która nagle wybuchła z jednego z okien budynku została sparaliżowana strachem. Przed oczami stanęły jej obrazy, których wolała nie pamiętać, a jednym z nich było martwe ciało Twice'a. I właśnie ta wizja była iskrą, która przywróciła jej mózg i ciało do funkcjonowania.

Od razu gdy tak się stało, dotarły do niej krzyki, odgłosy walki oraz głos Alberta wydobywający się ze słuchawki w jej uchu.

– Pod tobą, uczeń. Nie widzę go w planie więc...

– Ogarniam – przerwała mu, lokalizując biegnącego w stronę budynku Tokoyamiego. Natychmiast stanęła się przed nim, powstrzymując go od działania. – Nawrotka. Zrobiłeś swoje, resztę ogarnę.

– Ale Hawks...

– Razem z Dabim dostanie ode mnie za chwilę przez łeb. W tył zwrot i do punktu medycznego. Tam możesz pomagać – rozkazała, co nastolatek bez kolejnych sprzeciwów wykonał.

Ona tymczasem ponownie wzbiła się w powietrze i najszybciej jak tylko mogła doleciała do odsłoniętego korytarza, gdzie jak przekazał jej Albert znajdowały się drzwi do pomieszczenia, które szukała.

– Do reszty wam odjebało? – zapytała, stanowczo przekrzykując płacz Twice'a, jak i huk walki i wrzaski z dołu. W tej samej chwili złapała na wiązkę energii pióro, którym Hawks zamachiwał się na złoczyńców i pociągnęła je z całej siły do tyłu, przez co po chwili miała je już w ręce. – Jesteście kurwa niepoważni.

– Luminary, oddaj mi pióro – zażądał Hawks, podchodząc do bohaterki z wyciągniętą ręką.

– A oddam. Ale tobie cios w łeb, jak się zaraz nie ogarniesz – odpowiedziała, zaciskając palce na zakończeniu broni. – Ty widzisz co ty robisz? Tak się nie zachowuje bohater.

– Jeśli zaraz go nie unieszkodliwimy, będzie zagrożeniem do końca walki – zauważył Hawks, sięgając po trzymane przez Cecylię pióro, którym jedynie się zamachnęła i przyłożyła je mu do szyi.

– Ciebie powinnam unieszkodliwić, bo chwilowo to ty jesteś największym zagrożeniem. Jak się w tej chwili czujesz, Hawks? Ja mogę cię zabić twoją bronią w każdej chwili. Za tobą stoi Dabi, który spali cię, jeśli choćby zrobisz coś nie tak w moją stronę. Czujesz się bezpiecznie? Ufasz mi?

– Zwariowałaś? 

– Nie? No patrz. A ja chcę ci pomóc.

– To są złoczyńcy, Luminary – przypomniał jej, odsuwając pióro od swojej szyi.

– A ty niby co jesteś? Bohater? Chciałeś zabić Twice'a. Zabijanie sprowadza cię do ich poziomu, wiedziałeś?

– Oni mogą nas pozabijać w każdej chwili.

– Dabi, jesteś skończonym idiotą i chamem – powiedziała, patrząc z kamienną miną na skonsternowanego mężczyznę.

Mężczyzna puścił słowa szatynki mimo uszu, kucając nad zalewającym się łzami i krwią Twicem. Z resztą, Cela miała rację. Był idiotą myśląc, że ona nie pojawi się w odpowiedniej chwili, żeby uratować sytuację. Był świnią, bo nie powiedział jej o niczym i całkiem utrudnił robotę. Więc nawet gdyby nie obecność Hawksa i tak jedynie przyznałby jej rację.

Moja bohaterka || DabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz