Vini jr & Rodrygo pt. III

144 12 39
                                    


Była druga w nocy a ja razem z pewnym Hiszpanem podjechałem pod willę Karima Benzemy, czyli domniemanego mordercy. Byłem przerażony. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do drzwi. Z przerażeniem odkryliśmy, że były one lekko uchylone. Ramos popatrzył na mnie znacząco i popchnął je nogą.

Znaleźliśmy się w obszernym holu, który zdobiły olbrzymie lampy. Zaczęliśmy iść powoli korytarzem. Nagle mężczyzna przede mną gwałtownie się zatrzymał i wciągnął powietrze. Popatrzyłem za jego ramię i zamarłem. Na podłodze leżało ciało Francuza. Z wyciętą z tyłu literą B. Co tu się do cholery działo? Czyli to jednak nie on? Musiałem przytrzymać się ściany żeby nie upaść.

Podskoczyłem ze strachu, gdy nagle usłyszeliśmy diaboliczny głos:

- Oj chłopcy chłopcy...- osobnik wydał z siebie pełen słodyczy śmiech - po co wam to było?

Walczyłem z sobą by się nie rozpłakać i nie uciec jak najdalej stąd. Ja chcę do domu...

- Kimkolwiek jesteś i gdziekolwiek się chowasz, wyłaź natychmiast! - Sergio zachowywał zimną krew. Boże, jak dobrze, że był tutaj ze mną.

- Nie - odparł najprawdopodobniej morderca i dodał - ale dam wam dobrą radę. Zostawić Viniciousa samego to nie była dobra decyzja.

Usłyszeliśmy warkot odjeżdżającego z przed domu samochodu. Nawet opanowany do tej pory Ramos stanął jak wryty. Nie, nie, nie...

- Jasna cholera! - krzyknął i pociągnął mnie do wyjścia - dzwoń po gliny! Trzeba go ratować!

Cały się trzęsłem ale udało mi się zadzwonić na policję. Powiedziałem, że seryjny morderca prawdopodobnie znajduje się pod adresem który zaraz im wyślę i rozłączyłem się. Popatrzyłem na Sergio który mocno zaciskał ręce na kierownicy. Jechaliśmy o wiele za szybko, ale to nie miało znaczenia. Vinicious... Nieważne w co się wpakował, ale to mój... przyjaciel. Niestety tylko przyjaciel. Ale poświęciłbym dla niego wszystko.

Podjechaliśmy pod willę, której drzwi były już otwarte. Serce podeszło mi do gardła. Oby nie było za późno... Wbiegłem do środka nie czekając na Ramosa. Od razu skierowałem się do sypialni i zamarłem. Nad łóżkiem Brazylijczyka stał zamaskowany osobnik z nożem w dłoni. Stałem jak sparaliżowany, ale gdy zauważyłem, że napastnik powoli przybliża się do chłopaka, niewiele myśląc rzuciłem się na niego. Byłem nieuzbrojony i po nieprzespanej nocy, ale miałem przewagę w postaci momentu zaskoczenia. Morderca, który kompletnie się mnie nie spodziewał upuścił metalowy przedmiot. Szybkim ruchem nogą przysunąłem go do siebie, podniosłem i przyłożyłem do szyi tego zwyrodnialca. Cały się trzęsłem, ale trzymałem go najmocniej jak umiałem. Wtedy do pomieszczenia wbiegł Ramos, a za nim dwóch policjantów. Chwała Bogu. Puściłem przestępcę, a funkcjonariusze skuli go w kajdanki. Nie wywinie się z tego. Patrzyliśmy jak wyprowadzają go z budynku.

- Zostaną panowie wezwani na przesłuchanie jutro rano i wtedy wszystkiego się dowiedzą - oznajmił tęgi mężczyzna i odjechali.

Popatrzyłem za nimi, nie ruszając się z miejsca. W końcu nie wytrzymałem. Upadłem na ziemię i po twarzy zaczęły płynąć mi łzy. Adrenalina już opadła, a to co wydarzyło się w tą noc to zdecydowanie za dużo. Mogłem umrzeć. A co gorsza, mogłem stracić najważniejszą osobę w moim życiu. Poczułem, że otulają mnie czyjeś ramiona.

- Sergio... możesz już iść...- wyszeptałem.

- Rodrygo, to ja... - zaskoczony podniosłem wzrok i moim oczom ukazał się zmartwiony Vini - ten skończony idiota, który cię w to wszystko wpakował. Dziękuję...

Wtedy rozpłakałem się na dobre.

- Hej...Rodrygo...wstajemy - usłyszałem nad uchem i otwarłem oczy - wiem, że jesteś zmęczony, ale musimy jechać na komisariat.

Kiedy zobaczyłem przed sobą Viniciousa, chwilę zajęło mi przypomnienie sobie wszystkiego z wczorajszego wieczoru. Impreza, dom Brazylijczyka, zwłoki w wannie, telefon do Ramosa i w końcu złapanie sprawcy. Pokiwalem głową i podniosłem się z łóżka. Czas by nasz tajemniczy morderca zrzucił maskę.

Razem z Sergio siedziałem na niewygodnych krzesełkach w pokoju przesłuchań. Ręce mi się trzęsły. Hiszpan wydawał się wyluzowany, ale wiedziałem, ze też jest zdenerwowany. W końcu drzwi się otworzyły i wszedł przez nie funkcjonariusz, a za nim ten, który dokonał całej tej masakry. Powstrzymałem się od krzyku. Gareth Bale... Widziałem, że Ramos jest równie mocno zaskoczony co ja. Nasz były kolega z drużyny, jedna z najmniej konfliktowych osób. Jak?!

- Gareth... - zaczął Hiszpan - dlaczego?

Walijczyk spuścił wzrok, ale policjant lekko kopnął go zmuszając do mówienia:

- No powiedz, dlaczego?

W końcu mężczyzna na nas spojrzał, a mnie przeszły ciarki. Miał wzrok samego diabła.

- Dla Edena - odparł, uśmiechając się kompletnie niewesoło.

- Co? - wydusilismy z siebie z Sergio w tym samym czasie

- To co słyszycie, skarbeńki - powiedział - zakochałem się w Hazardzie. Odkąd pierwszy raz go zobaczyłem. W jego uśmiechu, włosach, oczach. Był idealny. Ale często jeździł do Londynu, do swoich przyjaciół. I tam poznał tą marokańską świnię. Widziałem jak ten cały Ziyech na niego patrzy. W końcu postanowiłem go wyeliminować - wzruszył ramionami - ale wtedy pojawiły się kolejne problemy. Najpierw ten debil Vinicious pobił mojego skarba. Chciałem go wyjaśnić, ale nie zastałem go w domu. Był tam za to kto inny. Ten różowowłosy Francuz. On się domyślał po co tam przyszedłem. Musiałem więc go uciszyć. Tak też zrobiłem i zostawiłem trupa wraz z kartką, by trochę postraszyć tego szczyla. Potem pojechałem do Edena i zobaczyłem coś co złamało mi serce. Belg całował się z tym francuskim pomiotem, Benzyną. W czym on był lepszy ode mnie?! Wściekłem się i jego też postanowiłem załatwić. A potem chciałem wrócić do tego pieprzonego Brazylijczyka, ale wy dwaj mi przeszkodziliście.

Na tym skończyła się historia. Pokręciłem głową. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić coś takiego? Nie mieściło mi się to w głowie.

Wyszliśmy z Sergio z sali. Głowa parowała mi od tego czego się dowiedzieliśmy. Ledwo przekroczyłem próg pomieszczenia gdy zostałem porwany w ramiona Viniciousa. Nie spodziewałem się takiego ruchu z jego strony.

- Przepraszam...- wyszeptał w końcu Brazylijczyk,

W oczach stanęły mi łzy. Pierwszy raz Vinicious jr kogokolwiek przepraszał.

















Hejka! Chyba najsłabszy i ostatni shocik z tej serii. Miałam kilka pomysłów na zakończenie ( m.in wciągnąć w to całe BBC, albo mordercą miał być jednak Hazard) ale musiałam z nich zrezygnować bo przeczyłyby wszelkiej logice shhshd. Mam nadzieję, że nie wyszło to tragicznie. Dziękuję za wszelką aktywność❤️❤️! Do następnego!

Football one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz