Vini jr & Gavi

335 15 70
                                    


pov. Vini

Wracałem z treningu już praktycznie po ciemku, a sklepowe neony raziły mnie w oczy, przebijając się przez szybę mojego samochodu. Założyłem ciemne okulary i włączyłem klimatyzację. Słońce już zaszło, a jest ponad 35 stopni. Uroki życia w Hiszpanii. Sięgnąłem po butelkę z wodą i prawie dostałem zawału, gdy  jakiś dzieciak, cały na czarno wbiegł mi centralnie przed maskę. Zatrzymałem się w ostatniej chwili. Zjechałem na pobocze i wyskoczyłem z pojazdu, krzycząc do niego:

- Życie ci niemiłe?! Mogłem cię przejechać!

Dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, że chłopak ma na głowie kaptur zasłaniający mu całą twarz. Ciekawe... Zobaczyłem też coś innego. Zadrapania na rekach. Świeże rany na kolanach i rozdarcia w kilku miejscach. Oho. Nagle zauważyłem, że dzieciak się spiął. Obejrzałem się za siebie. Jakiś pijany facet. Krzyczał coś o dziwkach. Jasna cholera.

- Dobra młody, wsiadaj - powiedziałem, a chłopak niepewnie wszedł do samochodu. Był wręcz oporny.

- D-dziekuję... - wyjąkał w końcu.

Wydawało mi się, że już gdzieś słyszałem ten głos. Przyjrzałem mu się, ale spod kaptura nic nie było widać. Odpaliłem silnik i wyjechałem na drogę. W końcu powiedziałem:

- Wiesz, jak już siedzisz w moim aucie, to przydałoby się, żebym wiedział jak się nazywasz i jak wyglądasz - popatrzyłem na niego i sam się przedstawiłem - jestem Vinicious Junior jakbyś nie zauważył.

- Zauważyłem... - odparł z pogardą. Barceloniarz?

Chłopak przez chwilę się wahał, ale ostrożnie zdjął kaptur, a ja zamarłem:

- Pablo Gavira, jakbyś nie zauważył.

Gavira?! Ten pies?! Kurwa, mogłem go tam zostawić. Nie no, ja dobry chłopak jestem. Pójdę do nieba. Ale poważnie?! Raz kurwa w życiu robię coś dobrego i spotykam największego wroga. Moje życie to jest jebany żart.

- Pewnie teraz żałujesz, że mnie tam zostawiłeś? - moje rozmyślania przerwał cichy głos chłopaka.

- Właściwie to... - zrobiłem pauzę, ale szczerze odparłem - nie.

Jakbym go zostawił to miałbym wyrzuty sumienia do śmierci.

- O... - wydukał Hiszpan - przepraszam...

W tym momencie nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem, co spotkało się z pytającym wzrokiem chłopaka.

- Nie wierzę! - powiedziałem w końcu - mogłem to nagrać. Pablo Gaviera mnie przeprasza!

- Gavira - warknął, a ja tylko prychnąłem - swoją drogą, możesz mnie już wysadzić, trafię stąd do jakiegoś hotelu i...

- O nie nie nie, nie ma mowy - przerwałem stanowczo - jedziemy do mnie.

- Do...ciebie? - Hiszpan był w szoku.

- No tak, nie rozumiesz po hiszpańsku? - odparłem, na co wywrócił oczami. - przecież cię tak nie zostawię. Co ty w ogóle robisz w Madrycie?

Chłopak momentalnie zesztywniał.

- Przyjechałem z... chłopakiem. Już chyba... byłym. - powiedział łamiącym się głosem i spuścił wzrok na swoje palce.

- A... jak się znalazłeś w tej akurat dzielnicy? - spytałem ostrożnie.

- Długa historia - chciał mnie zbyć, ale nie ze mną te numery.

- A my mamy dużo czasu - odparłem - opowiadaj.

- N-no, dobra... - wyjąkał - byliśmy na imprezie. W jakimś klubie. Było nawet nieźle, ale gdy wróciłem z toalety mój... chłopak obciskiwał się z jakąś lafiryndą - zacisnął pięści - wybiegłem z tego przeklętego miejsca. Byłem wkurwiony i nie zwracałem uwagi na to, gdzie idę. Nagle spostrzegłem, że jakiś pijany facet mnie goni. Zacząłem uciekać noi potem już wiesz.

Pokiwalem głową. Ciekawe kto był tym jego chłopakiem? Stop. Co cię to obchodzi Vinicious?! Dobra nieważne. W samochodzie zapadła cisza. Przez jakiś czas tak jechaliśmy, gdy w końcu popatrzyłem na mojego towarzysza i się uśmiechnąłem. Gavi odpłynął do krainy Morfeusza, skulony na fotelu. Słodziak. Znaczy co? Zarumieniłem się. Kurwa, Vinicious, ogarnij się.

Kiedy dojechaliśmy do mojego domu chłopak dalej spał w najlepsze. Nie zamierzałem go budzić, więc po prostu zaniosłem go do budynku Był lekki jak piórko. Postanowiłem, że odstąpię mu moje łóżko, bo - bądźmy szczerzy - kanapę mam chujową. Już nigdy nie słucham rad Neymara w kresti wyboru mebli.

Delikatnie go położyłem, zgasiłem lampkę i już miałem wychodzić z sypialni, gdy nagle poczułem dotyk na mojej dłoni. Zdziwiony popatrzyłem na Hiszpana, który lekko uchylił oczy i szepnął:

- Vini... Zostań ze mną...

Noi co ja miałem zrobić, co? On miał oczy jak kot ze Shreka. Oczywiście zostałem. Już na dobre.


















Hejka! Shot krótki jak na mnie. Your_Fav_Kidd mam nadzieję, że nie zawiodłam! Przepraszam, za wszelkie błędy, bo nie sprawdzałam dokładnie. Mam nadzieję, że do następnego!

Football one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz