ROZDZIAŁ VI

450 32 0
                                    

Nicolas

- Nick nie rozumiesz. Mam dość. Wyjdź, proszę wyjdź - powiedziała to z takim smutkiem w głosie jakby miała się zaraz rozpłakać. Nie chciałem wychodzić, chciałem zostać, ale musiałem uszanować jej decyzję. Cholernie się martwiłem o nią, ale czasem lepiej jest odpuścić. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od: James

Zdjęcia usunięte. Kopie też.

Do: James

Ile?

Od: James

Nic. Zaopiekuj się nią.

Gdyby to było tak kurewsko proste.  Nie zliczę ile razy wyobrażałem sobie jak trzymam ją w swoich ramionach z świadomością, że jest moja, że mogę mówić jak bardzo ją kocham. Pierdolone marzenia.

Do: gwiazdka<3

Zdjęcia usunięte.

Nie liczyłem na jakąkolwiek wiadomość zwrotną od dziewczyny. Bałem się o nią, ale przecież jestem tylko zwykłym przyjacielem, który kocha się w swojej przyjaciółce od dwóch lat.

***

3 dni. 3 przeklęte dni nie miałem żadnego kontaktu z Sophie. Zero wiadomości. Zero kontaktu. Nawet w szkole jej nie było.

- Nick, Soph odpisała - powiedziała biegnąc Maley. Kurwa chyba za dużo emocji. Bolało mnie to, że mi dziewczyna nie odpisała. Codziennie dzwoniłem, pisałem.

- Nick, gdzie idziesz? - usłyszałem pytanie Jake wybiegając z szkoły. W dupie miałem tą szkołę. Najchętniej poszedłbym do niej, ale pewnie i tak by mnie nie wpuściła. Pojechałem do domu licząc, że matki nie będzie w domu, ale się przeliczyłem.

- Nicolas? Czemu nie jesteś w szkole? - zapytała zdezorientowana Elizabeth.

- Odpuść sobie - powiedziałem wchodząc do pokoju mając totalny rozpierdol w głowie.

Nie wiedziałem co z sobą zrobić. Wszystko się zepsuło. My się zepsuliśmy. Wyciągnąłem telefon nie myśląc już racjonalnie.

Do: Isaac

Masz?

Od: Isaac

Wiadomo, zawsze mam. Ile?

Do: Isaac

1

Od: Isaac

Tam gdzie zawsze za 15 min.

- Wychodzę - powiedziałem do rodzicielki opuszczając dom.

Nabrałem wątpliwości czy dobrze postępuję, co pomyślałaby Soph. Pieprzone wątpliwości. Nie chcąc dalej rozmyślać wszedłem do samochodu i udałem się w znane mi miejsce. Nienawidzę tego miejsca, ale i tak do niego wracam. Ludzie zawsze wracają.

***

Wysiadłem z auta czekając na Isaaca. Po chwili zobaczyłem chłopaka.

- Siema. Masz? - zapytałem zniecierpliwiony

- No chyba po to tu jestem - powiedział - Tyle co dawniej. Swoją drogą ciekawi mnie co się odjebało, że znów wracasz do tego gówna.

- Ojciec. Sophie. Matka.

- Sophie? Ta Sophie? - zapytał Isaac

- Mhm. Dobra nie mam czasu na pogawędki. Dzięki - powiedziałem wracając do samochodu.

- Uważaj z tym gównem. Jest mocniejsze niż kiedyś.

Obracałem woreczek z białym proszkiem myśląc nad konsekwencjami. Przecież kiedyś pomagało, teraz też musi. Rozmyślania przerwało mi przychodzące połączenie.

- Kopę lat Nicolas. Słyszałem, że wracasz do dragów - zaśmiał się William.

William to mój były szef. Rok temu skończyłem z dragami i wyścigami.
Przynajmniej tak myślałem.

- Po co dzwonisz? - zapytałem

- Skoro wracasz do towaru, wrócisz też do wyścigów. - powiedział perfidnie

- Nie jestem zainteresowany - rozłączyłem się wyłączając telefon

Sophie

Od trzech dni nie odpisywałam nikomu. Od trzech dni codziennie do drzwi pukał Nick. Jak się czułam? Gównianie. Fakt, że zdjęcia zostały usunięte mnie lekko uspokoił, ale ludzie nie zapomniają. Nigdy. Nienawidziłam siebie za to, że tak cholernie raniłam Nicolasa, ale nie umiałam go do siebie dopuścić. Nie po tym co zobaczył. Dobijał mnie fakt, że wieczoem wracają rodzice. Znów będę sie musiała tłumaczyć czemu nie chodziłam do szkoły. Kłamstwa. Kolejne cholerne kłamstwa.
Patrząc na siebie w lustrze zachciało mi się płakać. Posklejane rzęsy, tłuste włosy, czerwone oczu od płaczu, nadgarstki w plastrach.
Dalej gruba - powiedziała moja podświadomość. Mogłam nie jeść cale dni i tygodnie, ale matka i tak by powiedziała, że nie jestem wystarczająca.

***

- Czemu nie chodziłaś kurwa do szkoły? Ledwo z matką wyjadę a ty robisz co ci się podoba! - z snu wyrwał mnie wzburzony głos ojca. - I nie kłam. Nie nabiorę się na twoje chore gierki. Masz zostać prawnikiem, masz być wzorem! A ty? Ty się zachowujesz jak rozpustna idiotka. Wstań jak do ciebie mówię!

Nie chciałam na niego patrzeć. Na człowieka, który niszczy mi  życie na każdym kroku. Wstałam z niechęcią błąkając wzrokiem po białych ścianach pokoju.

- Czego nie rozumiesz jak mówię, że masz na mnie patrzeć? - powiedział zaciskając ręce na mojej szyi.

- Puść, proszę - powiedziałam szeptem

- Teraz prosisz. - powiedział puszczając mnie. - Wyglądasz jak dziwka, co ty masz na sobie. Z resztą pewnie dajesz dupę każdemu. Więc teraz kolej na mnie. Dawno cię nie czułem - powiedział wsuwając rękę pod moją koszulkę.

Dotykał mnie. Dotykał moich piersi. Jego dotyk co raz bardziej mnie obrzydzał.  Płakałam, ale byłam przyzwyczajona. To była codzienność od 5 lat. 

- Ty dziwko, patrz na mnie! - nie chciałam tak bardzo nie chciałam patrzeć na niego. Nienawidziłam go całą sobą.

- Należysz do mnie. Zawsze należałaś i zawsze będziesz. - powiedział przyśpieszając swoje ruchy.

Closed door to happiness [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz