Nie wiedziałem, co się ze mną działo.
Nigdy nie byłem typem zawistnej osoby. Żądnej zemsty. To nie byłem ja! A mimo to jakoś przyjemnie zaczynało mi się słuchać, jak Lucy źle sobie beze mnie radziła. Czułem się wtedy taki... silny, chociaż było to jedynie pozorne. Jak mogłem czuć się mocny, bazując to uczucie na czyimś nieszczęściu?
Naprawdę nie wiedziałem, w jakim kierunku to zmierzało, ale nie mogłem powstrzymać wypieków na twarzy, kiedy Małgosia mówiła mi, że Lucy za mną tęskni i chce porozmawiać. Ja nie chciałem rozmawiać; słusznie zauważyłem, że czas na rozmowę minął. Nie rozumiałem jednak, dlaczego tak bardzo zależało mi na tym, żeby jej dokopać. Nie uważałem tego za fair podejście, zwłaszcza po tylu latach znajomości. A mimo to, coś we mnie pękło. Wyrósł ze mnie jakiś pokraczny Igor, który żywił się niepowodzeniem innych i nie wiedziałem, jak go zatrzymać.
Po naszej ostatniej sprzeczce, jakby zwolniłem hamulce. Totalnie je wyłączyłem, już nic mnie nie powstrzymywało. Dogryzanie Lucy w jej słabe punkty naprawdę było istnie beznadziejne, ale myśl o tym do jakiego poziomu się zniżyłem, dalej mnie nie powstrzymywała. Uważałem, że właśnie na to zasługuje. Jej niewinne uwagi tylko dolewały benzyny do pożaru płonącego w moim wnętrzu. I po tym wszystkim miała czelność prosić mnie o szczerą rozmowę!
Denerwowała mnie solidarność Gosi z Lucy, bo miałem wrażenie, że wiedziała, o czym chciała tak ze mną porozmawiać, ale mimo to mi tego nie wyjawiła. Nawet pod argumentem, że jestem (chyba) jej chłopakiem, ta utrzymywała, że jeśli naprawdę chcę wiedzieć, to muszę jej wysłuchać osobiście.
— Nie widzę sensu rozmowy z nią — fuknąłem obrażony. — Co odkrywczego mi znowu powie? Wyśmieje mój związek z tobą? Właśnie to chciałbym usłyszeć. Marzę o tym!
Gosia miała zniesmaczoną minę, ale nie wiedziałem, czy naprawdę ją miała, czy to ja dojrzałem w niej odbicie siebie; tego naburmuszonego chłopca, który ciskał piorunami na prawo i lewo.
— Myślę, że szczera rozmowa jest fundamentem każdej relacji — powiedziała. — Naprawdę chcesz to wszystko spisać na straty? Przecież moglibyście porozmawiać ze sobą, wyjaśnić sobie...
— Nie będę z nią rozmawiał! Straciła prawo do rozmowy ze mną w momencie, kiedy tak bardzo przeszkadzał jej fakt, że mogę znać innych ludzi poza nią — wyplułem z siebie.
— Wiesz, myślę, że ona ma drobne problemy ze sobą, jakieś kompleksy...
— I to jej nie usprawiedliwia w traktowaniu innych ludzi w ten sposób — znowu jej przerwałem, nic nie robiąc sobie z faktu, że byłem wyjątkowo niegrzeczny w tej konwersacji. — Ja też mam problemy z głową, a ostatkami sił próbuję nie zachowywać się jak totalny wariat...!
— Ostatnio słabo ci to wychodzi; chyba musisz postarać się mocniej — podsumowała cicho i wyszła z mojego pokoju, a następnie z mojego domu.
Patrzyłem oniemiały na łóżko, na którym jeszcze przed chwilą siedziała. Nie mogłem uwierzyć, że po tym wszystkim, zdecydowała się obrać stronę Lucy. I jeszcze sugerować mi, że zachowuję się ostatnio jak wariat!?
Zdenerwowany, złapałem pierwszą lepszą rzecz w zasięgu moich dłoni — padło na podręcznik do matematyki — i cisnąłem nim w ścianę. To jednak nie przyniosło mi ukojenia, jakiego się spodziewałem.
Rzuciłem się na łóżko, jęcząc w poduszkę. Czułem się okropnie samotny i zdradzony. Najpierw przez Lucy, teraz przez Gosię. Naprawdę zaczynałem myśleć, że jakakolwiek znajomość z kimkolwiek nie jest mi pisana. Że prędzej czy później ludzie wystraszą się tego, co się ze mną dzieje i mnie zostawią. Ja sam bałem się tego, co czasami podsuwały mi własne myśli, jak więc mogłem oczekiwać, że reszta zaakceptuje to bezwarunkowo?
CZYTASZ
Diagnoza: bujna wyobraźnia
Tiểu Thuyết ChungOd dzieciństwa moją diagnozą była bujna wyobraźnia, a dalej było już tylko gorzej... Życie na wsi? Jest spokojniejsze, miasta w końcu nigdy nie śpią. Czasami tylko można wdepnąć w krowi placek. No, może częściej niż czasami. Czym jest jednak krowi p...