Rozdział XXXIV Wspomnienia część 2.

296 8 14
                                    

     Rey spojrzała przerażona na Bena, szukając w nim wsparcia. Wiedziała, że znajdowali się w jednym ze świętych miejsc Jedi i okazywanie miłości było nieodpowiednie, ale... Czuła się już wykończona i wystarczająco rozbita, dodatkowo... Mogła tego nie przeżyć, nie w takim stanie.
     Wzięła głęboki oddech, klękając w samym centrum. Nawet gdy stała się praktycznie ślepa i głucha na energię, czuła, że w tym miejscu Moc była gęstsza. Mimowolnie krzyknęła, czując nacierającą na nią falę.
     – Walczyć ci nie wolno. Odpuścić padawanko musisz. Mocy ufaj.
     Duch martwego od dawna Jedi pojawił się w kręgu, mimo że zakazał Benowi. Chciała wykrzyczeć, że bała się poznania prawdy, aby ją stąd zabrali, ból był zbyt silny, nie potrafiła się ruszyć. Zaczęła wrzeszczeć, nie mogąc dłużej znieść cierpienia szarpiącego jej umysłem.
     – Nie obawiaj się Rey – powiedział inny Jedi, nie pojmowała, dlaczego przyszli i interesowali się nią – nie zmienisz przeszłości. Poznanie prawdy często boli, ale umożliwia pogodzenie się z nią. Odpuść Rey, robisz sobie krzywdę.
     Spojrzała załzawionymi oczami na Jedi, zwłaszcza tego stojącego za kamieniami. Potrzebowała upewnienia się, Ben powoli i wyraźnie skinął głową.
     – Jestem gotowa – wyszeptała bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.

     Ben nie potrafił odwrócić wzroku, uklęknął przy kręgu, tak aby być najbliżej, jak to możliwe. Rey nie klęczała dłużej, wiła się na ziemi, a jej ciało otoczyła jasna poświata. Cierpienie było namacalne, przenikało powietrze, doświadczenie stało się na tyle silne, że przez ich więź zaczął odczuwać to fizycznie. Chciałby jakkolwiek jej ulżyć, przenieść cały ból ukochanej na siebie, to on skazał ją na to, Ben powinien cierpieć, a nie ona.
     Najgorsze dla niego było to, że mógł jedynie być obok, ta bezsilność stała się przytłaczająca. Zapewniał jedynie ochronę przed ewentualnym zagrożeniem z zewnątrz, obawiał się, że droidy, z którymi walczył, zdążyły zawiadomić większe siły i te wkrótce by się zjawiły. Ben musiał być gotowy na walkę.
     Odczuwany przez niego ból narastał, Ben wbił palce w uda, zaciskając zęby. Pokusa sięgnięcia po Mrok, wykorzystania dobrze znanego mechanizmu cierpienia na swoją korzyść rosła, ale odsuwał to od siebie. Nie w takim miejscu, nie zasługiwał na to, powinien znosić to gorzej.
     – Bądź silna Rey – wyszeptał – dasz radę.
     Powiedzenie tego przyszło mu z trudem, padawanka wiła się niemal w agonii, resztka kolorów z jej twarzy zniknęła, wyczuwał, jak Moc wewnątrz niej sprawiała ból i odbierała siły. Nie możność choćby utulenia jej, szeptania słów do ucha, aby pomóc się wyciszyć powodowała prawdziwy psychiczny ból. To wszystko było wyłącznie winą Bena.
     – Przepraszam Rey, nie zasługuję na ciebie.

     Chodziła po pokoju, przyglądając się rzeczom, Rey nudziło się. Luke powiedział, że nie będzie go tylko moment, że stało się coś ważnego, ale nie chciała sama siedzieć. Przechyliła główkę, patrząc na półkę z różnymi przedmiotami, wyglądały ciekawie, chciała je wziąć do rąk, ale wykrzywiła się, nie mogła otworzyć okna, za którymi były.
     Dywany czy tam maty, jak je Luke nazywał, znała już, siedzenie na nich nie było przyjemne, wiedziała, że zawodzi. Usiłowała sięgnąć tą całą Mocą po fajną kolorową piłkę, ale mimo że była kładziona, prawie na wyciągnięcie ręki, nie umiała, mimo że chciała. Luke powiedział, że jak jej się uda, to pobawi się z nią. Tylko chyba się pomylił, widziała, jak przedmioty latały, gdy on lub Ben pokazywali, ale sama nie umiała.
     Podeszła do okna, lubiła patrzeć na deszcz, chciała się bawić, ale Luke nie pozwolił wyjść. Sama bała się bez nikogo być na zewnątrz i mówili, że nie wolno.
     Uśmiechnęła się, Luke nie chciał, ale był Ben. On musiał się zgodzić, tylko nie wiedziała, gdzie był, ale umiała szukać. Podeszła do drzwi, aby wyjść. Tupnęła niezadowolona, były zamknięte. Nie lubiła, gdy nie mogła wyjść. Usiadła na ziemi, obejmując się ramionami, chciała pokazać, że tak nie wolno.
     Długo siedziała, patrząc zła na drzwi. Tylko to też było nudne... Wystawiła język, ale nadal nuda. Podniosła się, chciała coś robić. Piłka była na szafie, zamknęła oczy, chciała sięgnąć, ale nic.
     – Gupia Moc...
     Skoro i tak nie mogła się nauczyć, a chciała zabawkę, był inny sposób. Stękając, przysunęła krzesło do szafy, wdrapała się i stanęła na palcach, ale nadal było za wysoko. Sapała, gdy przysunęła drugie, ale nie potrafiła go postawić. Uśmiechnęła się, były przecież grube książki. Po jednej dokładała je, było ich na tyle dużo, że musiała stawać na krześle, aby je dokładać. Teraz musiała tylko wejść na nie. Usiłowała wejść z drugiego krzesła, książki zachowywały się jak drzewa w wietrze. Bała się, ale bardziej chciała zabawkę.
     Już prawie miała piłkę, gdy drzwi się otworzyły. Wystraszyła się, piszcząc i tracąc równowagę. Zamknęła oczy, wiedziała, że zaraz będzie boleć. Zaczęła płakać.
     – Już... Spokojnie Rey, trzymam cię. Otwórz oczy, jesteś bezpieczna.
     Potrząsnęła głową, nadal spadała. Pisnęła, kiedy ktoś jej dotknął, bała się.
     – Otwórz oczy, trzymam cię.
     Była ciekawa, dlaczego tak długo spadała. Zobaczyła, że unosiła się w powietrzu nieco nad ziemią. Po chwili siedziała na ziemi. Luke podszedł i uklęknął obok niej.
     – Nie bój się, spokojnie Rey, wszystko dobrze.
     Płakała, trzymając się go, bała się, nie chciała być puszczona.
     – Rey, nie możesz się tak wspinać. Gdybym cię nie złapał, zrobiłabyś sobie krzywdę. Mogłaś złamać rękę i przez to nosić usztywnienie, którego nie lubisz. Bolałoby cię mocno – położył dłoń na jej głowie – a mogłaś uderzyć się w głowę, to bardzo bardzo boli Rey. I wtedy trzeba długo leżeć. Nie wolno ci wspinać się w ten sposób, bo to niebezpieczne, upadek przecież boli. Książki Rey nie służą do stania na nich tylko do czytania.
     Nie był chyba zły, mówił spokojnie i nie kazał stać w kącie. Postawił ją, ale to, co mówił, było prawdą. Spadła kiedyś i długo bolało. A usztywnienie było bardzo złe, nie chciała go.
     – Rozumiesz mnie Rey?
     Pokiwała głową.
     – Nie chcę, abyś więcej to robiła. Zgoda?
     – Tak...
     – Co chciałaś sięgnąć?
     – Piłkę...
     – Rey... – powiedział nieco inaczej – nauczysz się, jak sięgać po rzeczy, cierpliwości... Ważne rzeczy nie są łatwe.
     – Ale dlaczego? Dlaczego niełatwe?
     – Cieszysz się z jednego cukierka?
Skinęła głową, lubiła cukierki.
     – A jeśli masz dużo cukierków, więcej niż umiesz policzyć. To czy cieszyłabyś się z jednego cukierka?
     Zamknęła oczy, wyobrażając sobie całe pudełko.
     – Chyba nie.
     – Tak Rey. Jednak kiedy zrobisz coś trudnego i sama zasłużysz na cukierka, czy cieszysz się?
     – Tak...
     – Dlatego ważne rzeczy nie są łatwe.
     Przechyliła główkę, Luke miał rację. Wolała nagrody, niż jak dostawała deser.
     – Pomożesz mi z piłką?
     – Najpierw pomogę ci sprzątnąć Rey. Zrobiłaś bałagan i prawie sobie krzywdę. Musimy teraz odłożyć wszystko na miejsce.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 27, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nadzieja REMAKE |Reylo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz