Rozdział I Linie wsparcia

453 31 17
                                    

     – Rey, musimy pogadać.
     – Moment – odpowiedziała, mocując się z wyjątkowo opornym lutowaniem.
     Leżała na specjalnej deskorolce pod podwoziem transportera. Przerwanie w tym momencie, gdy wreszcie udało jej się uchwycić oba, przepalone przez przepięcie kable, nie było najlepszym pomysłem. Po chwili wysunęła się spod statku i zsunęła na czoło polaryzujące gogle.
     – O co chodzi Poe? ­– spytała.
     Rey z lekkim rozbawieniem wyczuła speszenie ciemnowłosej Rose. Zaledwie dwa tygodnie temu przeniesiono ją wraz z siostrą. Jednak spore doświadczenie i talent sprawiły, że Tico miała więcej do powiedzenia w kwestii napraw. Rey pomagała w hangarze z doskoku, to nie był jej stały przydział obowiązków. Złapały nawet niezły kontakt, ale technik wciąż nie była zbyt pewna przy Dameronie i innych pilotach. Wcześniej miała przydział do obsługi bombardiera. Wielokrotnie Rey dostrzegała ukradkowe spojrzenia rzucane przez technik na miecz świetlny.
     – Muszę cię ukraść. Mamy zadanie.
     – Mistrz Skywalker wie? – spytała dla pewności. Raz już została wrobiona i Jedi nie był zbyt zadowolony z faktu „samowolnego" opuszczenia bazy.
     Oboje nie przyjęli żadnego stopnia wojskowego, pozostając poza strukturami. Luke był jej jedynym przełożonym i to do niego należały wszystkie ostateczne decyzje.
    Rey początkowo miała spore trudności, aby przywyknąć do roli padawana. Wcześniej tylko ona stanowiła o sobie i to od jej decyzji zależało przeżycie.
    – Nadal się gniewasz za tamto?
    – Nie – uśmiechnęła się lekko – co nie zmienia faktu, że nie chcę tego powtarzać. Przynajmniej nie bez ważnej przyczyny. No więc jak? Wie?
     – Wie, więc się zbieraj.
    Pokręciła głową z uśmiechem i ściągnęła do końca gogle, odkładając je na stolik z narzędziami.
    – Muszę się zmywać Rose, poradzisz sobie dalej?
    – Tak, najgorsze już za nami. Dzięki za pomoc.
   – Do usług, wiesz, że zdecydowanie wolę to robić.

     Weszła wraz z Poe do pomieszczenia służącego jako mniejsza sala odpraw, w środku siedział wygodnie rozparty Finn. Uśmiechnęła się do niego na powitanie.
     – Co tam? – spytała, zajmując swoje miejsce.
     – Po staremu, widzę, że znowu siedziałaś w hangarze.
     Wskazał na jej nieco przybrudzony kombinezon roboczy. Nie było sensu zahaczać o pokój tylko po to, aby się przebrać.
     – Potem pogadacie – przerwał im oficer – pani generał chce nas posłać na placówkę paliwowo-górniczą należącą do gildii górniczej.
     Rey wyczuła niezadowolenie Finna. Również straciła humor, gdy usłyszała, z kim mieli negocjować. Nadal zastanawiała się, dlaczego Skywalker przydzielił ją do tej misji. Choć nie miała nic przeciwko, wykorzystywała każdą okazję, aby wyrwać się z układu – dlatego nie pytała.
     – Też mi się to nie podoba ‒ przyznał oficer ‒ ale jeszcze bardziej nie podoba mi się perspektywa ujrzenia dna w zbiornikach, już latałem na oparach i nie jest to przyjemne doświadczenie.
     – Nie neguję konieczności posiadania paliwa – powiedziała spokojnie – bardziej się zastanawiam skąd taki skład, nie masz przypadkiem do takich zadań Czarnych?
     – Nie tym razem, nie możemy wykorzystać myśliwców, a tym bardziej całej eskadry. Negocjator wyraźnie to zaznaczył.
     – Śmierdzi mi to – powiedział Finn.
     Skinęła głową, całkowicie zgadzając się z tym stwierdzeniem.
     – Uwierzcie, mi też się to nie podoba, oficjalnym uzasadnienie brzmi, że w okolicy kręci się Porządek i nie chcą przez nasze x-wingi wpaść w kłopoty.
     Rey potrafiłaby nawet w to uwierzyć, pod pewnymi warunkami. Czytając między wierszami, chodziło o to, że po prostu robili interesy z dwiema stronami konfliktu, a Najwyższy Porządek miał dostęp do większej ilości placówek. Mógł również siłą przejąć rafinerię. Wątpiła, aby chcieli im sprzedać paliwo z altruistycznych pobudek, dla nich po prostu żaden pieniądz nie śmierdział.
     – Jest jeszcze jedna kwestia, język. Znam nieco słów w huttyjskim, ale zbyt mało do płynnej komunikacji. Generał wspominała, że może zaistnieć konieczność porozumiewania się w nim. A z tego, co wiem, znasz go dość dobrze.
     Skinęła głową, rozumiejąc dokładnie, dlaczego miała wziąć udział w misji. Umiejętności Jedi mogły okazać się przydatne, gdyby sprawa naprawdę zaczęła się sypać, ale to raczej było kwestią drugorzędną. Tym razem to zdolności językowe sprawiły, że brała udział w zadaniu. Nie miała pojęcia, z jakich powodów został wybrany Finn, ale nie przeszkadzało jej to. Dawno razem nie współpracowali i miała to być dość miła odmiana.
    – Z ciekawości, długo będziemy lecieć? – spytała.
    – I to ci się mniej spodoba, mamy do dyspozycji statek z hipernapędem klasy trzeciej, czyli jakieś dwadzieścia pięć godzin w jedną stronę.
    – Mogło być gorzej, choć poza myśliwcami głównie mamy dwójki. Czwórek również nieco mamy, ale chyba żadnej piątki. Przynajmniej nie jako napęd główny – mruknęła – dobrze, że nie jest to szczególnie daleko. Przy większej odległości byłoby znacznie gorzej.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz