Rozdział III Gniew

321 20 3
                                    

     Rey westchnęła, zatrzymując się pod drzwiami Mistrza. Przymknęła oczy, nie była w najlepszym nastroju, a Skywalker mógłby to z łatwością wyczuć. Przed wejściem, musiała choć trochę wyciszyć burze wewnątrz niej. Miała poczucie niesprawiedliwości, czuła złość, choć nie bardzo wiedziała na kogo. Mimo braku winy w praktyce została skazana na areszt planetarny.
     Inni zauważyli, że zaskakująco sporo czasu minęło, odkąd ostatni raz opuściła D'Qar. Starała się to jakoś zrównoważyć, większość swojego, teoretycznie wolnego czasu, spędzała w hangarze, aby być jak najbardziej przydatna dla działań Ruchu Oporu. Mogła dać choć tyle, ale wiedziała, że więcej zdziałałaby poza.
     Uniosła dłoń, aby zastukać. Drzwi się rozsunęły. Rey drgnęła, dostrzegając, że w środku poza Mistrzem znajdowała się również pani generał. Lubiła Leię, to dzięki niej nie poleciała prosto na Jakku, tylko zgodziła się udać dalej, aby znaleźć Luke'a. Padawanka wiedziała, że generał po prostu wyczuła w niej potęgę i nie pozwoliła zmarnować. Prawdopodobnie tym działaniem Organa ocaliła Rey życie, uświadamiając zagrożenie związane z powrotem w dawne miejsce.
     – Chodź Rey.
     – Tak Mistrzu – odpowiedziała cicho.
     Weszła, drzwi się za nią zamknęły. Patrzyła wyczekująco, nie wiedząc, co powiedzieć. Rey oblizała spierzchnięte wargi, czując napięcie. Dłonie pokryły jej się zimnym potem, ale powstrzymała się od otarcia ich w sukienkę.
     Wyczuwała poważny nastrój Lei, miała silne wrażenie, że to, co usłyszy, jej się nie spodoba. Emocje innych od dłuższego czasu stanowiły dla Rey istotne wskazówki, przyzwyczaiła się do polegania na nich.
     – Usiądź – powiedział Mistrz spokojnie – chcemy z tobą porozmawiać i o coś cię prosić.
     Serce zabiło jeszcze szybciej, odpowiadając na cień strachu. Podeszła i odsunęła sobie krzesło, dłonie zacisnęła na spódnicy.
     – W czasie twojej nauki wielokrotnie ci mówiłem, że nie możemy całkowicie odciąć się od Mroku, że nie chcemy go zniszczyć, tylko osiągnąć równowagę.
     Rey zamknęła oczy i ruchem głowy potwierdziła jego słowa. Rozumiała je, ale czasem burzyła się. Widziała zbyt wiele zła i cierpienia. Na własne oczy obserwowała nalot orbitalny, czując przytłaczającą ją bezsilność i gniew. Nie mogli nic zrobić, ujawniając się, sprowadziliby tylko więcej nieszczęść, nie mogąc nikogo ocalić.
     – Gdybyś zyskała taką szansę, chciałbym, abyś ją wykorzystała Rey. Ja jej nigdy nie zyskam, a może być jedynym sposobem na usunięcie Snoke'a.
     Drgnęła, zaciskając wargi, wiedziała, o co chodziło Skywalkerowi, ale ze względów bezpieczeństwa nie odważyła się nawet sformułować tej myśli. Raz już się sprzeciwiła Renowi, wypchnęła go z umysłu, ale czuła, że gdyby tym razem złapał ją, nie udałoby jej się mu przeciwstawić.
     – Decyzja jest wyłącznie twoja. Nigdy nie każę ci tego zrobić.
     – Dziękuję, to dużo dla mnie znaczy. Bardzo dużo – wyszeptała.
     Odruchowo ściszała głos, tak jakby mogło to pomóc ochronić się. Atmosfera w pokoju stała się gęstsza, serce padawanki biło niepokojąco szybko ze strachu i napięcia.
     – Rey, jeśli będziesz w stanie – powiedziała Leia – jeśli kiedykolwiek się zbliżysz, proszę... Sprowadź go do domu.
     Padawanka wyczuła smutek. Oczy generał niemal niezauważalnie się zaszkliły. Rey rozumiała, że choć sama postrzegała go jako potwora, mordercę bez serca, to on wciąż był dla Lei synem. Czuła, że była jej winna tę próbę. Położyła swoją drżącą dłoń na ręce Lei i lekko ścisnęła, bez wypowiadania jakichkolwiek słów. Nie mogła tego powiedzieć, musiała schować ten moment głęboko w sobie, udawać, że nigdy nie miał miejsca.

     Spoglądał na mapę, szukał schematu. Tak jak Kylo podejrzewał, Skywalker ją odciął. Ren nie spodziewał się, że Jedi zrobi to aż tak dokładnie, początkowo przypuszczał, że zacznie jeszcze ostrożniej wybierać dla niej cele. Niemniej przez trzy standardowe miesiące nie pojawiło się żadne doniesienie. Rycerz wątpił, aby zdołali zamaskować aż tak dokładnie jej udział, jednak dla pewności wyszukiwał zdarzeń o wcześniej wychwyconym schemacie. Niczego nie znalazł. Uśmiechnął się.
     Frustracja padawanki musiała wzrosnąć do ogromnego poziomu. Zaledwie raz, źródło wskazało, że mogła towarzyszyć starcowi, niestety dowiedział się o tym zbyt późno. Należało zaczekać, aż Rey straci cierpliwość. Ich spotkanie było wyłącznie kwestią czasu, a wtedy stanie się jego.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz