Rozdział 1 cz.1 - Stolica

520 272 168
                                    

Bogowie chyba mnie opuścili, bo uważałam za jawną niesprawiedliwość i kpinę losu to, że znów utknęłam.

Jednak tym razem nie miałam na myśli tylko miejsca, ale też życie, które obecnie prowadziłam. Niby wszystko jakoś się toczyło do przodu swoim własnym torem, ale czułam w kościach, że byłam u kresu i powinnam coś zmienić, tylko nie miałam pojęcia jak to zrobić. Co gorsza, zupełnie nie zależało to ode mnie. Siedziałam tu już na tyle długo, że wypracowałam nawet swoje rytuały.

Praktycznie zawsze po skończonym zadaniu przechadzałam się wzdłuż portu. Osobiście uważałam, że jest coś uspokajającego w szumie fal i krzyku mew. Urodziłam się nad morzem, więc nie wyobrażałam sobie życia z dala od niego. Między innymi dlatego, ze wszystkich odwiedzonych przeze mnie miast w księstwie Elowyn, na dłuższy pobyt wybrałam jego stolicę.

Mariport leżał u ujścia rzeki Bragi, w związku z czym mógł poszczycić się najdłuższą linią brzegową oraz dwoma portami, z których jeden był przeznaczony dla statków handlowych i transportowych, a ten po drugiej stronie rzeki pełnił funkcję czysto reprezentacyjną.

Każdy arystokrata posiadał tam swoje wyznaczone miejsce, a właściciele prześcigali się w kunszcie wykonania swoich masztowców. Doprowadziło to do tego, że najlepiej opłacanym w Mariporcie rzemieślnikiem był szkutnik, a najbardziej dochodowym interesem, stocznia. Oczywiście, tutaj swoje specjalne miejsce miały łodzie książęce. Wielki Książę, Thoran Elowyn, używał ich w swoich, już nie tak licznych jak kiedyś, podróżach.

Najlepszą okazją dla nich, aby zabłysnąć wśród tego motłochu, były Regaty. Odbywały się co roku, a arystokraci i bogaci kupcy przygotowywali się do nich miesiącami. Chełpili się wtedy swoimi najlepszymi i najszybszymi jachtami. Miałam okazję oglądać dopiero dwa takie wyścigi, a obecnie powolnymi krokami zbliżał się trzeci. Łatwo więc policzyć, kiedy ostatni raz oglądałam Ashen.

Niedawno złapałam się też na tym, że coraz rzadziej wracałam tam myślami. Teraz nie wyobrażałam sobie, że mogłabym wrócić do tego miasta po obrabowaniu Jowana. Chyba miałam taki plan wyłącznie dlatego, że nigdy wcześniej nie wyjeżdżałam i dopiero ucieczka otworzyła mi oczy. No i chciałam zrobić w ten sposób na złość Renny'emu. Szczęśliwym trafem nie dane mi było go spotkać, mimo tego, że opuściłam swoje rodzinne miasto.

Przez jakiś czas włóczyłam się po północnych miastach i wsiach nie należących do hrabiego, aż w końcu zawróciłam na południe i dotarłam tutaj. Obecnie od rodzinnego miasta dzieliły mnie jakieś dwa siedmiodni jazdy.

Mariport tętnił życiem, a czas odmierzał na podstawie przypływów, odpływów, faz księżyca i położenia gwiazd. Od początku wydał mi się miejscem magicznym i pełnym możliwości. Ukradzione Jowanowi złoto pozwoliło mi na dobry start, ale nie mogłam długo spoczywać na laurach, jeśli nie chciałam wyjść z wprawy.

Wynajęłam dwupokojowe mieszkanie, tym razem w dzielnicy portowej. Dla odmiany, tutaj nie należała ona do najgorszego sortu. Była czymś pomiędzy dzielnicą szlachecką, znajdującą się w podzamczu, a kupiecką. Idąc do domu, zawsze mijałam najeżony masztami krajobraz i bardzo mnie to cieszyło. Chodziłam brukowanymi, czystymi ulicami, wśród bielonych ścian domostw, niebieskich okiennic i małych drzewek.

Bardzo sielankowy obrazek.

Dzielnica portowa zapewniała mi jednocześnie schronienie i zarobek. Wystarczyło wyjść na spacer, a zawsze wracałam z łupem, nad którym w Ashen musiałam się nieźle natrudzić. Oczywiście wszystko to było zbyt piękne, by było prawdziwe. Pewnego wieczoru, jakieś dwa, może trzy siedmiodni od mojego przyjazdu, w ciemnej alejce, bo gdzieżby indziej, zaczepiła mnie długonoga blondynka. Niechętnie wracam myślami do tego wspomnienia, ale jakby nie patrzeć, od tego się wszystko zaczęło.

Miasto Złodziei (Część 2) - MariportOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz