Mariport, obecnie.
Przez tę cholerną blondynkę teraz, prawie trzy lata po tych jakże radosnych wydarzeniach, zamiast udać się do ładnego mieszkania w porcie, szłam okrężną drogą do dzielnicy kupieckiej. Kwatera główna gildii złodziei mieściła się w kamienicy należącej do Orena. Od frontu był to zwykły sklep z importowanymi tkaninami, jednak większość miasta wiedziała, że należy on do Nocnych Cieni.
Moim skromnym zdaniem pozostała część po prostu udawała, że nie wie.
Nie musieliśmy się specjalnie ukrywać, bo Onyks doszedł do swoistego porozumienia z władzami. Oni przymykali oko na naszą działalność, nawet zdarzało się, że z niej korzystali, a my utrzymywaliśmy względny porządek na ulicach. Niektórzy członkowie sądzili nawet, że płacimy podatki.
Jak wszędzie, także u nas panowała ścisła hierarchia. Oren był mistrzem, głową i założycielem gildii. Belinda działała jako jego prawa ręka i główna zabójczyni. To piękna kobieta, ciągle niedoceniana przez mężczyzn, dzięki czemu mogła wiele osiągnąć nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Cała gildia podzielona była na frakcje i działała w kilku miastach.
Trzon stanowiła frakcja złodziei, oczywiście, a poza nią istniały dwie mniejsze: zabójców oraz szpiegów. Każda część miała swojego lidera, który odpowiadał bezpośrednio przed Onyksem. Była więc mrożąca krew w żyłach Belinda, zręczny Ric i nieuchwytny Gabriel. Jako świeżak musiałam przejść szkolenie w każdej frakcji.
Patrząc z perspektywy czasu przyłączenie się do gildii miało swoje dobre strony. Okazało się, że Onyks miał rację i potrzebowałam tego szkolenia.
Naiwnie wydawało mi się, że jestem dobra.
Cóż, chyba każdy uważał, że robił coś dobrze, dopóki nie spotkał kogoś lepszego od siebie. Wśród Cieni zetknęłam się z całą masą lepszych ode mnie, więc miałam od kogo się uczyć. W tej chwili to się zmieniło i niewielu jeszcze potrafiło mi czymś zaimponować.
Jak zwykle dotarłam do zaplecza sklepu i jak zawsze nie musiałam nic mówić, żeby mnie wpuszczono. Jeszcze nie widziałam, żeby ktokolwiek pukał do tych drzwi. O ile Onyks nie chciał cię widzieć lub nie wiedział o twoim przybyciu, po prostu się nie otwierały.
Kamienica składała się z trzech pięter oraz podziemi. Cały parter zajmował sklep, magazyn i biuro, więc od razu skierowałam się na piętro. W głównej izbie, która zajmowała jego większość, nie zastałam nikogo o tak wczesnej porze.
Zresztą i tak nie miałam ochoty nikogo widzieć.
Skierowałam się wyżej w kierunku swojego pokoju. Na samej górze, na poddaszu, znajdowały się pokoje Onyksa, liderów frakcji w czasie ich pobytu w gildii i ich ewentualnych gości. Kiedy otworzyłam swoje drzwi i zobaczyłam czarną czuprynę wynurzającą się z pościeli, moje serce na chwilę straciło rytm i dopiero po chwili wróciło do normy
Po raz kolejny dałam się zwieść własnym oczom. To niemożliwe, żeby tu był − zganiłam sama siebie.
Potrząsnęłam ramię śpiącego mężczyzny odwróconego do mnie plecami.
− Obudź się, Ric − powiedziałam delikatnie.
Jako, że to lider złodziei, na szkolenie u niego poświęciłam najwięcej czasu. Dość szybko staliśmy się przyjaciółmi, a w późniejszym czasie kochankami. Niczego sobie nie przysięgaliśmy, ale wszyscy w gildii wiedzieli o nas i nikt się tym nie przejmował. Za to dzięki niemu posiadałam swego rodzaju immunitet u męskiej części Cieni, która odpuściła sobie swoje sprośne i obleśne komentarze, nader często kierowane do moich nielicznych koleżanek po fachu.
CZYTASZ
Miasto Złodziei (Część 2) - Mariport
FantasyPodobno czas sprawia że zapominamy. To nieprawda. Każde wydarzenie zamknięte jest w jakiejś szufladce i tylko czeka, aż coś, widok, zapach, dźwięk, spowoduje, że ta się otworzy się z hukiem. Po trzech latach losy Lily i Renny'ego splatają się ponown...