Następnego dnia padało.
Zjawiliśmy się przykładnie w gildii, ale Farren odwołał nasze występy. Anne uznała, że w takim razie pozałatwia jakieś swoje sprawy, więc zostaliśmy z Lily sami. Złodziejka zachowywała się, jakby wczoraj nic się nie wydarzyło, za to ja cały czas byłem spięty.
Czekałem na jej ruch.
Rewanż ewidentnie będzie musiał poczekać, choć myśl o tym wzbudzała we mnie iskierkę ekscytacji. Byłem niezmiernie ciekaw, czy wymyśli coś ciekawego. Nie zamierzałem sam niczego inicjować. Nie zastanawiałem się też nad tym, co oznaczała zmiana jej zachowania. Po prostu płynąłem z prądem.
− To co dzisiaj robimy? − zapytałem, kiedy już rozsiedliśmy się na kanapie wspólnej sali w gildii Cieni. Mimo tego, że lato pukało już do drzwi, z powodu pluchy za oknami w kominku buchał przyjemnie ogień.
− Nie wiem. Masz czasem taki dzień, że najchętniej nie wychodziłbyś z łóżka? − zapytała, nie patrząc na mnie, tylko na mieniące się odcieniami żółci i czerwieni płomienie.
− Zdziwiłabyś się, jak często. − Uśmiechnąłem się dwuznacznie.
− Nie, właściwie to nie zdziwiłabym się. − Odwzajemniła uśmiech i było to tak naturalne i swobodne, że znów musiałem doprowadzić do porządku swoje biegnące w niewłaściwym kierunku myśli.
− Zawsze milej, jak człowiek ma wtedy towarzystwo − dodałem przekornie, co wywołało pożądaną przeze mnie reakcję. Lily przewróciła oczami, ale nie zganiła mnie tak, jak zwykle.
− W sumie masz rację − powiedziała i skrzywiona wyjrzała przez okno, pod którym stała nasza sofa. Przez chwilę śledziła wzrokiem malowane wodą ścieżki na oknie. − Dopiero zaczęło padać, a ja już mam tego dość.
− Jesteś aż tak wrażliwa na zmianę pogody?
− Po prostu nie lubię jak jest mokro i ślisko, i jak pada śnieg, i jest zimno, i jest duszno, i gorąco... − wymieniała, odliczając na palcach. Zabrakło jej jednej ręki, więc zaczęła liczyć na drugiej.
− Jest jakaś pogoda, którą lubisz? − zaśmiałem się.
− Tak. Późna wiosna. Wtedy jest idealnie. Nie za ciepło, nie za zimno, od razu się lepiej oddycha. A ty? − spytała.
− Co ja?
− Jaką pogodę lubisz? − To było idiotyczne, że po wszystkim, co razem przeszliśmy i co jeszcze nas czeka, rozmawialiśmy o czymś tak trywialnym, jak pogoda. Jednocześnie bardzo przyjemne i relaksujące.
− Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Chyba po prostu nie ma to dla mnie większego znaczenia. Może poza tym, że po deszczu dachy są wyjątkowo śliskie.
− Do bólu praktyczny, jak widzę, ale doceniam szczerość.
− Nie tylko. Chyba ci obiecywałem, że kiedyś poznasz wszystkie strony mojej jakże skomplikowanej osobowości. − Posłałem jej swój czarujący uśmiech, którego nie cierpiała.
− Muszę? − Spojrzała na mnie jak zbity pies i zatrzepotała rzęsami.
− Jeszcze będziesz mnie o to błagać, zobaczysz − zaśmiałem się.
− Jakoś wątpię, ale nie będę ci zabraniać mieć nadziei. Myślisz, że Asili się zlituje i przestanie dzisiaj padać? W ogóle w taką pogodę odbywają się Regaty? Może jeśli się rozpogodzi to pójdziemy sprawdzić? Nie cierpię takiej bezczynności − paplała, co było zupełnie do niej nie podobne. Widocznie mnie także będzie dane poznanie jej z innych stron.
CZYTASZ
Miasto Złodziei (Część 2) - Mariport
FantasyPodobno czas sprawia że zapominamy. To nieprawda. Każde wydarzenie zamknięte jest w jakiejś szufladce i tylko czeka, aż coś, widok, zapach, dźwięk, spowoduje, że ta się otworzy się z hukiem. Po trzech latach losy Lily i Renny'ego splatają się ponown...