Rozdział 3 cz.2 - Ściek

375 263 127
                                    

Po powrocie do gildii mogłam spodziewać się wielu rzeczy, ale Belinda popijająca wino przed kominkiem we wspólnej sali w towarzystwie Renny'ego nie przyszłaby mi nawet do głowy. Siedzieli sobie rozparci wygodnie w fotelach. Dziewczyna wyglądała nawet na rozluźnioną, a złodziej wyciągnął przed siebie swoje długie nogi, ogrzewając obute stopy w cieple kominka.

Oprócz nich w komnacie siedziało jeszcze kilka osób. Część grała po cichu w karty, a część szeptała w kącie, zapewne o jakichś swoich interesach. Patrząc na ten sielankowy obrazek odczułam silne, nieprzyjemne wrażenie, że już byłam w podobnej sytuacji.

Właśnie miałam się odwrócić na pięcie i wyjść, kiedy złodziej, jakby wyczuwając moją obecność w pokoju, odwrócił się do i zaszczycił mnie spojrzeniem z nutą zainteresowania oraz ciekawości. Nie umknęło to oczywiście uwadze zabójczyni, ale tylko uśmiechnęła się do mnie złowieszczo, niczym drapieżnik znad upolowanej zdobyczy, jednocześnie sięgając ręką w stronę ramienia Renny'ego.

Nie zamierzałam czekać na dalszy rozwój wydarzeń i skręciłam w stronę schodów. Nie dane było mi jednak dotrzeć na kolejne piętro, ponieważ prawie natychmiast usłyszałam spieszące za mną, ciężkie kroki i wołanie:

− Zaczekaj!

Odwróciłam się powoli i zobaczyłam jak Renny przystaje na stopniu poniżej.

− O co chodzi? − spytałam nonszalancko.

− Może ty mi powiesz? Miałaś dziwny wyraz twarzy kiedy zobaczyłaś mnie z Belindą. − Przekrzywił głowę w zamyśleniu.

− Nie wiem o czym mówisz. Nie przypominam sobie, żebym zabraniała ci rozmów z nią, a już tym bardziej miłego spędzania czasu w jej towarzystwie. Solidarnie cię przed nią ostrzegłam. Sądziłam po prostu, że weźmiesz to pod uwagę, ale to nie moja sprawa co robisz poza godzinami pracy. − Wzruszyłam ramionami, starając się ukryć, że tym razem ten widok odrobinę mną wstrząsnął i nie chcąc myśleć dlaczego tak się stało.

− Przesuń się − powiedział.

− Co? − spytałam zaskoczona.

− Przesuń się − powtórzył. − Nie mogę tak stać i spokojnie z tobą rozmawiać jak patrzysz na mnie z góry tymi swoimi zielonymi oczami. − Delikatnie popchnął mnie w bok i stanął na tym samym stopniu.

− Teraz to ty patrzysz na mnie z góry − zauważyłam buntowniczo. Był ode mnie wyższy, więc tym razem to ja musiałam zadrzeć głowę.

− Zawsze mogę się z tobą zrównać − powiedział cicho i pochylił się w moją stronę.

Te już i tak wąskie schody teraz wydawały się jeszcze węższe, do tego miałam wrażenie, że zrobiło się cieplej i było mi trudniej złapać oddech. Nie podobało mi się to.

− W co ty grasz? − Zmrużyłam oczy podejrzliwie i przywarłam plecami do ściany, żeby maksymalnie zwiększyć dystans między nami.

− Po prostu daję ci do zrozumienia, że twoja obecność i towarzystwo bardziej mi odpowiada niż jakiejś wyrachowanej, zimnej, pięknej kobiety.

− Nie jestem pewna, czy w tym momencie chcesz mnie obrazić, czy mi pochlebiasz.

− To mnie pochlebia, że jesteś zazdrosna. Miło widzieć, że mimo upływu lat nadal na ciebie działam. − Uśmiechnął się szelmowsko, a blizna na lewym policzku tylko pogłębiała ten wyraz. Pod krótkim zarostem nie widziałam jej dobrze, ale wiedziałam, że tam jest.

− Że niby o ciebie? Absolutnie jesteś w błędzie, łotrze, a tak dla ścisłości, nigdy nic nas nie łączyło. A teraz się odsuń.

− Jeszcze się nie nauczyłaś, że przyjaciół należy trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej, moja mała złodziejko?

Miasto Złodziei (Część 2) - MariportOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz