Po powrocie do gildii mogłam spodziewać się wielu rzeczy, ale Belinda popijająca wino przed kominkiem we wspólnej sali w towarzystwie Renny'ego nie przyszłaby mi nawet do głowy. Siedzieli sobie rozparci wygodnie w fotelach. Dziewczyna wyglądała nawet na rozluźnioną, a złodziej wyciągnął przed siebie swoje długie nogi, ogrzewając obute stopy w cieple kominka.
Oprócz nich w komnacie siedziało jeszcze kilka osób. Część grała po cichu w karty, a część szeptała w kącie, zapewne o jakichś swoich interesach. Patrząc na ten sielankowy obrazek odczułam silne, nieprzyjemne wrażenie, że już byłam w podobnej sytuacji.
Właśnie miałam się odwrócić na pięcie i wyjść, kiedy złodziej, jakby wyczuwając moją obecność w pokoju, odwrócił się do i zaszczycił mnie spojrzeniem z nutą zainteresowania oraz ciekawości. Nie umknęło to oczywiście uwadze zabójczyni, ale tylko uśmiechnęła się do mnie złowieszczo, niczym drapieżnik znad upolowanej zdobyczy, jednocześnie sięgając ręką w stronę ramienia Renny'ego.
Nie zamierzałam czekać na dalszy rozwój wydarzeń i skręciłam w stronę schodów. Nie dane było mi jednak dotrzeć na kolejne piętro, ponieważ prawie natychmiast usłyszałam spieszące za mną, ciężkie kroki i wołanie:
− Zaczekaj!
Odwróciłam się powoli i zobaczyłam jak Renny przystaje na stopniu poniżej.
− O co chodzi? − spytałam nonszalancko.
− Może ty mi powiesz? Miałaś dziwny wyraz twarzy kiedy zobaczyłaś mnie z Belindą. − Przekrzywił głowę w zamyśleniu.
− Nie wiem o czym mówisz. Nie przypominam sobie, żebym zabraniała ci rozmów z nią, a już tym bardziej miłego spędzania czasu w jej towarzystwie. Solidarnie cię przed nią ostrzegłam. Sądziłam po prostu, że weźmiesz to pod uwagę, ale to nie moja sprawa co robisz poza godzinami pracy. − Wzruszyłam ramionami, starając się ukryć, że tym razem ten widok odrobinę mną wstrząsnął i nie chcąc myśleć dlaczego tak się stało.
− Przesuń się − powiedział.
− Co? − spytałam zaskoczona.
− Przesuń się − powtórzył. − Nie mogę tak stać i spokojnie z tobą rozmawiać jak patrzysz na mnie z góry tymi swoimi zielonymi oczami. − Delikatnie popchnął mnie w bok i stanął na tym samym stopniu.
− Teraz to ty patrzysz na mnie z góry − zauważyłam buntowniczo. Był ode mnie wyższy, więc tym razem to ja musiałam zadrzeć głowę.
− Zawsze mogę się z tobą zrównać − powiedział cicho i pochylił się w moją stronę.
Te już i tak wąskie schody teraz wydawały się jeszcze węższe, do tego miałam wrażenie, że zrobiło się cieplej i było mi trudniej złapać oddech. Nie podobało mi się to.
− W co ty grasz? − Zmrużyłam oczy podejrzliwie i przywarłam plecami do ściany, żeby maksymalnie zwiększyć dystans między nami.
− Po prostu daję ci do zrozumienia, że twoja obecność i towarzystwo bardziej mi odpowiada niż jakiejś wyrachowanej, zimnej, pięknej kobiety.
− Nie jestem pewna, czy w tym momencie chcesz mnie obrazić, czy mi pochlebiasz.
− To mnie pochlebia, że jesteś zazdrosna. Miło widzieć, że mimo upływu lat nadal na ciebie działam. − Uśmiechnął się szelmowsko, a blizna na lewym policzku tylko pogłębiała ten wyraz. Pod krótkim zarostem nie widziałam jej dobrze, ale wiedziałam, że tam jest.
− Że niby o ciebie? Absolutnie jesteś w błędzie, łotrze, a tak dla ścisłości, nigdy nic nas nie łączyło. A teraz się odsuń.
− Jeszcze się nie nauczyłaś, że przyjaciół należy trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej, moja mała złodziejko?
CZYTASZ
Miasto Złodziei (Część 2) - Mariport
FantasyPodobno czas sprawia że zapominamy. To nieprawda. Każde wydarzenie zamknięte jest w jakiejś szufladce i tylko czeka, aż coś, widok, zapach, dźwięk, spowoduje, że ta się otworzy się z hukiem. Po trzech latach losy Lily i Renny'ego splatają się ponown...