19.

948 106 10
                                    

Żadne słowa nie mogły wyrazić tego co czułam do tej staruszki, która pomogła mi zobaczyć Harry'ego. Kiedy byłam już pod drzwiami jego pokoju, odwróciłam się do niej i uściskałam najlepiej jak potrafiłam. Spojrzała mi w oczy i wyczytałam z nich jak bardzo jest z siebie dumna. Nie mam jej tego samouwielbienia za złe, ponieważ gdybym ja zrobiła to, co ona dla mnie, również byłabym z siebie zadowolona. 

- Dlaczego? - zapytałam.

- Bardzo mnie przypominasz - wyznała - Kiedy byłam młoda też szalałam za jednym takim chłopakiem. Zrobiłabym dla niego wszystko po dzień dzisiejszy. Tym bardziej, że czeka teraz na mnie w domu z gazetą w dłoni i filiżanką herbaty.

Uśmiechnęłam się pierwszy raz od kilku dni i podziękowałam jej kilkakrotnie. Dopiero po tym weszłam niepewnym krokiem do sali, w której przebywał Harry. Jego bezładne ciało leżało pod białą pościelą. Wyglądał bardzo spokojnie z zamkniętymi oczami i lekko otwartą buzią. Podeszłam szybko do niego i przysiadłam na szpitalnym łóżku. Złapałam za jego dłoń i podniosłam do moich ust i niemrawo pocałowałam. Pochyliłam się i wzięłam kilka kosmyków włosów z jego twarzy.

Nadal nie wiedziałam czy wszystko z nim w porządku. Lekarze nic mi nie powiedzieli, a ja nie mogłam nic wyczytać z twarzy śpiącego Harry'ego. Miałam nadzieję, że to, co z nim robili nie poszło na marne. Jedyne co wiem, to to, że Harry był operowany przez wiele godzin. Nie wiem jednak z jakiego powodu. Najwyraźniej nie jestem zbyt ważną osobą, by to wiedzieć. Ale to ja z nim zostałam. Tylko ja przy nim jestem. Siedziałam na korytarzu dnie i noce, a personel miał mnie głęboko w poważaniu. Świetnie.

Przymknęłam lekko powieki i próbowałam odprężyć napięte ciało. Przez te kilka dni nie zmrużyłam oka, przez co powieki same mi opadały. Pomyślałam o tym, jak bardzo popieprzona jest ta sytuacja. Jak bardzo niemożliwa, prawda? Harry jako dusza nawiedzała mnie w moim domu. Jako dusza, którą można dotknąć. Uważałam, że jest to jeden z tych paranormalnych zjawisk. Mało kto, by w to uwierzył. Gdyby całe to zdarzenie nie przytrafiło się mnie, nie uwierzyłabym. I słusznie. To obłędnie chore.

Jednak z perspektywy czasu nie żałowałam żadnej chwili spędzonej z Harrym. Były to jedynie około 2-3 miesiące. Nie wiem dokładnie, a on zawojował moje serce. Zmienił mnie. Taka jest prawda. Nawet gdybym próbowała zaprzeczyć - nie potrafiłabym. Pamiętam jak w szóstej klasie powiedziałam sobie, że nigdy żaden chłopak nie będzie dla mnie kimś dla kogo zrobię wszystko. Cóż, za późno. Przysięga została złożona po tym, gdy chłopczyk o imieniu Mark powiedział, że jestem dziwaczką, z którą nie chcę nawet siedzieć w jednej ławce. Obietnica została złamana, a ja wcale nie żałowałam. 

To w jaki sposób działał na mnie Harry... Nie potrafię wyrazić swoich uczuć słowami. Gdy spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami czułam niewymuszoną euforię. Rzeczy, które do mnie mówił były wszystkim, co chciałabym słyszeć, a jego głos muzyką dla uszu, którą mogłabym słuchać bez końca. Uśmiech z dołeczkami zauroczył zapewne nie jedną dziewczynę, ale on wybrał mnie. Tego nie rozumiem. Na świecie jest wiele kobiet, które byłyby dla niego lepsze niż ja. A on wybrał kogoś tak beznadziejnego jak ja. 

- Clem?

Otworzyłam gwałtownie oczy aż zobaczyłam przed nimi gwiazdki. Odskoczyłam od łóżka i z przerażenie spojrzałam na bruneta. Patrzył prosto na mnie tymi szmaragdowymi oczami. Nic nie mówił, a ja zrozumiałam, że żadne słowa nie są w stanie okazać tego wszystkiego. Podniosłam dłonie do ust, a z kącików oczu zaczęły spływać łzy. Próbowałam je powstrzymać, ale to nie miało sensu. 

- Harry.

- Jesteś tu.

- Oczywiście, że jestem - zaśmiałam się sarkastycznie przez łzy - Przecież jesteś jedyną osobą, na której mi zależy.

- Jestem?

- Boże, obudziłeś się.

Ściągnęłam torbę z ramienia. Podciągnęłam rękawy bluzy i z powrotem usiadłam na poprzednim miejscu, ukrywając twarzy w dłoniach. Łóżko lekko ugięło się pod ciężarem bruneta, a chwilę później poczułam jego rękę na moich plecach, która zaczęła je masować. 

- Dziękuję.

- Clementine, już wszystko w porządku - powiedział powoli - Żyję. Jestem cały zdrowy.

- Nie uciekaj ode mnie,proszę - wpadłam mu w ramiona, tuląc do siebie. Czułam jakbym trzymała cały swój świat i wizja o tym, że może on odejść przyprawiała mnie o mdłości. 

- Jestem tutaj. Spójrz na mnie - odsunął mnie mnie od siebie na długość ramion, a ja zrobiłam to, co mi rozkazał - Jestem tutaj i nie zamierzam odchodzić od ciebie. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty. Innego, ale podobnego do mnie. Przyciągasz mnie do siebie ciałem i charakterem i nie sądzę, że jestem w stanie cię zostawić. Jesteś na mnie skazana, bo nie pozwolę ci ode mnie odejść, kochanie.

- Kocham cię, Harry - szepnęłam cicho, ale chłopak najwyraźniej usłyszał i wpił się w moje usta. Poruszał nimi powoli, z namiętnością. Całował tak jak jeszcze nigdy dotąd. Po chwili jednak znowu się odsunął i wypowiedział te słowa:

- Kocham cię, kochanie.

THE END




Dollhouse - h.s ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz