4. część 1

1.8K 147 2
                                    

Przede mną stal ten chłopak, którego widziałam w lustrze. Jego niesforne włosy dostawały we wszystkie strony,  na ustach miał leniwy uśmiech, a jego oczy były tak piękne. Takie zielone, jak szmaragdy. Patrzył prosto na mnie, nie odzywał się. Po prostu stał. Powoli wyprostowałam się i skrzyżowałam ręcę na piersi.

- Kim jesteś?

Brunet uśmiechnął się jeszcze szerzej i przeszedł obok mnie jakby nigdy nic. Pobiegłam wzrokiem po nim. Położył się na materacu i założył obie ręce pod głowę.

- Jestem Styles. Harry Styles - puścił do mnie oczko i zachichotał. Wziął misia, który leżał obok niego, popatrzył na niego i odstawił go. Tak samo postąpił z dwoma innymi poduszkami.

Patrzyłam na to wszystko i nie mogłam odwrócić wzroku. Kim on, doo cholery, jest? Nie miał prawa przychodzić tu, straszyć mnie i jeszcze dotykać moich rzeczy. Poza tym to jego przedstawienie się. Jak James Bond czy inny blondyn...

- Co tu robisz? - warknęłam i spojrzałam gniewnie na chłopaka.

- Mieszkam.

- Nie - zmarszczyłam brwi - Ja tu mieszkam. Razem z mamą, rodzeństwem i chłopakiem mamy. Nie przypominam sobie, żebyś był członkiem rodziny.

Harry roześmiał się, odrzucając głowę do tyłu, przez co było słychać go głośniej.

- Nic nie rozumiesz.

- To może mi wytłumacz? - wyrzuciłam ręce do góry, w geście irytacji.

- To nie takie proste - przewrócił oczami. - To skomplikowana historia.

- Nie uważasz, że powinnam ją znać? Przychodzisz tu, prawię strasząc mnie na śmierć, a po tym dotykasz moich rzeczy i zachowujesz się tak, jakbyś był tu już wcześniej..

- Bo byłem, Clementine - podniósł się z łóżka i zaczął iść w moją stronę, aż w końcu był tak blisko, że czułam na sobie jego oddech. - Mieszkam w tym domu od kiedy się urodziłem.

Mój oddech drżał. Spojrzałam na jego usta, które były pełne i nabrzmiale, a potem znów wróciłam do jego oczu. - Skąd znasz moje imię?

- Wiem więcej niż myślisz.

- Jakoś ci nie wierzę  - syknęłam oddalając się, gdy nagle poczułam, że natrafiłam na ścianę. Świetnie, dalej nie pójdę. Chłopak znów do mnie podszedł, tym razem dając ramiona po obu stronach mojej głowy.

- Wiem, że jesteś bardzo zamknięta w sobie. Obserwowałem cię tylko przez jeden dzień, a zrozumiałem, że to przez rodzinę. Masz żal do matki, że ma nowego chłopaka, ponieważ ty nadal nie oprzytomnialas po stracie ojca. Uważam, że był twoim jedynym przyjacielem, a po jego śmierci, to tylko przypuszczenia, myślisz jakby cały świat był przeciwko tobie. Czujesz jakbyś była gorsza od swojego brata, jak i siostry. Zazdrościsz im, ale nie powinnaś czuć się z tym jeszcze gorzej niż do tej pory.

- Obserwowałem również twoją matkę. Nie wiesz połowy tego, co ona przeżywa, kiedy jest sama. Jej chłopak to tylko przykrywka.

- Jason za tobą tęskni, a Lilly jest zazdrosna o twoją dawną relacje z ojcem. Nigdy nie był do niej taki, jak do ciebie. A Finnowi nie ufaj - dodał, a ja rozszerzyłam oczy.

Harry nadal przyciskał dłonie do ściany, ale teraz odsunął bardziej swoją twarz od mojej. Podziękowałam mu w duchu, nie czując się komfortowo obok niego.

- Możesz w końcu wytłumaczyć mi dlaczego tu jesteś?

- Kiedyś ci powiem. Nie sądzę, że jesteś gotowa, Clementine..

- To nie fair - oznajmiłam, odsuwając się od niego jeszcze bardziej.

-Możliwe - pokiwał głową - Ale nie chce, żebyś przyjęła to w sposób, przez który uciekniesz i uznasz, że to wszystko brednie, a ja jestem uciekłem z psychiatryka.

- Juz tak myślę.

Chłopak spuścił w wzrok i spuścił ramiona wzdłuż własnego ciała. Wyprostował się, nadal tępo gapiac się w podłogę.

- Możliwe - powtórzył.

- Przestań to mówić - przeleciałam dłonią po włosach. - I powiedz mi jedną rzecz - Co się dzieje? Kim jesteś? Co tutaj robisz?

- To trzy rzeczy - zachichotał.

Przewróciłam oczami, kręcąc gwałtownie głową. Wpatrywałam się w Harry'ego, który teraz ubrał ten swój uśmiech, który już widziałam w łazienkę, gdzie pierwszy raz go zobaczyłam.

- Co robiłeś w mojej łazience? - zapytałam.

- Patrzyłem.

- A co robisz teraz?

- Rozmawiam z tobą, próbując mieć przyjazną konwersacje - uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Westchnęłam ciężko, a Harry znowu zachichotał. Najwyraźniej bawiło go moje rozdrażnienie.

- Przestań żartować. Nie man dzisiaj humoru, jasne? - warknęłam.

Brunet nagle przestał się uśmiechać. Jego oczy również zmieniły kolor na ciemniejszy, a on sam postawił kilka kroków do tyłu.

- Nie lubisz jak nie wiesz, co się dzieje, prawda? - zapytał, ale wiedziałam, że  je powinnam odpowiadać - Naprawdę chcesz znać to całe gówno?

- A myślisz, że dlaczego jestem taka zdenerwowana i sfrustrowana w jednym? - uniosłam brwi - To twoja wina.

Przygryzłam wargę, czekając na jego odpowiedź pod każdą postacią. Czekałam na jakikolwiek ruch czy słowo. 

- Dobra, powiem Ci - chłopak nareszcie przerwał ciszę - Ale musisz mi uwierzyć. Nie zwykłem żartować, rozumiesz?

- Rozumiem - przytaknęłam, chociaż nie miałam pojęcia czy będę w stanie uwierzyć.

Harry wziął głęboki oddech, aby po tym powiedzieć swoją wypowiedź na również jednym wydechu.

- To, co widzisz - wskazał na swoje siebie - to nie prawda. Moje ciało nadal leży w śpiączce w miejskim szpitalu. Nie wiem jak to działa, ale jestem tutaj, będąc jedynie duchem, którego można dotknąć... ale to nie zmienia faktu, że mnie tu tak naprawdę nie ma.

Dollhouse - h.s ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz