3.

2.3K 141 5
                                    

Ta noc nie należała do udanych. Spałam co najwyżej cztery godziny, ciągle się budząc z byle powodu. Cały czas się wierciłam i nie mogłam znaleźć sobie dogodnego miejsca. Myślałam nad tym chłopakiem, który w ,,magiczny" sposób znalazł się w mojej łazience, a jeszcze ,,magiczniej" znikną. Budzik zadzwonił w pół do siódmej, wyrywając mnie z płytkiego snu. Tak naprawdę nic mi się nie śniło, ale takie sny były u mnie najmilej widziane.

Pierwszy dzień szkoły. Inaczej nazywany dniem tortur. Myślę, że lepiej było by pójść do szkoły od nowego semestru, ale mama oznajmiła, że to niemożliwe. W tamtej szkole byłam źle traktowana. Popychana i ośmieszana, więc nie będzie dla mnie zaskoczeniem, jeżeli tutaj też tak będzie. Mówiąc prawdę, już się przyzwyczaiłam.

Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, że umyć zęby, twarz i załatwić sprawy fizjologiczne. Łudziłam się, że gdy znowu spojrze w lustro za mną będzie stał chłopak z burzą loków na głowę, ale nic takiego się nie wydarzyło.

Spojrzałam na siebie w lustrze. Powiedzmy szczerze, że nie jakoś zbytnio się nie wyróżniam. No, może oprócz tego, że piersi to mam dorodnę. Muszę to przyznać. Chyba to jest ten jeden plus. Ponoć faceci zwracają na to największą uwagę, ale moim zdaniem facet, który patrzy tylko w dekolt i na tyłek nie jest wart nazwaniem mężczyzną. Wiem, że uroda też jest ważna, ale umysł jest ważniejszy niż to czy masz czym oddychać.

Ściągnęłam rzeczy, w których spałam i weszłam pod prysznic. Ciepła woda trochę rozliźniła moje spięte mieśnię. Namydliłam się, spłukałam i wyszłam z kabiny, otulając się ręcznikiem. Rozczesałam moje wilgotne włosy i zostawiłam je do wyschnięcia. Wyszłam z łazienki i otworzyłam drzwi do garderoby. Wyciągnęłam z niej czarne rurki, równie czarną koszulkę oraz ramoneske tego samego koloru. Przebrałam się w ciuchy i znowu weszłam do łazienki. Wysuszyłam do końca moje włosy suszarką, a po tym związałam je w wysokiego kucyka.

Wróciłam do pokoju, zwaliłam się znowu na łóżko patrząc w telefon, sprawdzajac godzina,

Siódma czterdzieści.

Podniosłam się na nogi i wyszłam na korytarz. Nikogo nadal nie było. Widziałam te wszystkie drzwi i nie wiedziałam po co nam tyle pokoi. Byłam więcej niż przekonana, że będą stały puste.

Zeszłam po schodach na pierwsze piętro, a wlasnie wtedy ze swojego pokoju wyszedł Jason.

- Hej - przywitał się. - Masz pokój na samej górze?

- Tak, a ty tutaj?

- Tak - zamknął drzwi.

Zauważyłam na jego ramieniu plecak i wtedy przypomniałam sobie, że zapomniałam zabrac swojego. Biegiem ruszyłam znowu schodami na górę, wpadajac szybko do mojej sypialni. Podeszłam do biurka i założyłam plecak na barki. Nagle poczułam dreszcz i zrobiło się strasznie zimno. Zesztywniałam i nakazałam sobie myśleć racjonalnie. Pewnie balkon po prostu sam się otworzył. Ale pytanie brzmi - jak sam się otworzył, skoro przed pójściem spać pamiętam, ze go zamykałam na kluczyk. Odwróciłam się bardzo powoli i odetchnęłam z ulgą, kiedy zauważyłam, że źródłem chłodu było otwarte na oścież okno. Podeszłam do niego i zamknęłam je, upeniając się czy jest na pewno zamknięte.

Przy kuchennej wysepce siedział Jason, a obok niego również mama j Lilly.

- Dzień Dobry - przywitała się mama, uśmiechająć się.

- Cześć - odpowiedziałam cicho i dosyć niepewnie. Czułam, lub bardziej widziałam, na sobie morderczy wzrok mojej siostry. Uśmiechnęłam się do niej fałszywie, biorac w dlon miskę i płatki z szafki. Stanęłam przy kuchence i zaczęłam jeść. Znów spojrzałam na zegarek ścienny. Dochodziła juz ósma.

- Mamo - kiwnęła głową, żebym mówiła dalej. - Ile idzie się stąd do szkoły?

- Około dziesięć minut. Powinnaś się chyba pośpieszyć.

Zjadłam szybko płatki, wzięłam pieniądze na lunch od matki i wyszłam z domu zakładając słuchawki. W czasie drogi do szkoły nic ciekawego się nie wydarzyło. Pytacie może, dlaczego moje rodzeństwo nie wyszło również ze mną lub zaraz po mnie? Otóż Jason ma prawko i podwozi również Lilly. Dla mnie chyba nie ma miejsca. Tak powiedziała Lilly, która również powiedziała, że nie chcę żebym zrobiła jej siarę. I kto tu komu będzie robił siarę?

***

Weszłam do klasy spóźniona o dobre pięć minut. Wszystkie spojrzenia zwróciły się w moim kierunku, a ja spuściłam wzrok i zacisnęłam palce na pasku od plecaka.

- Panna Parker?

Podniosłam głowe w stronę tęgiego nauczyciela i przytaknęłam.
- Spóźniłaś się, ale jednak dzisiaj ci odpuszczę. Siadaj.

Przeskanowałam wzrokiem klase, dostrzegając dwa wolne miejsca. Jedno z blondynką, która miała naprawdę dużo makijażu na twarzy, a drugie z chłopakiem w okularach i w przylizanych włosach. Westchnęłam, ale wybrałam jednak tę drugą opcje. Przeszłam na sam koniec sali pod okno, gdzie siedział ów chłopak. Odsunęłam krzesło, osunęłam się na siedzenie i wyjęłam zeszyt. Przez cały ten czas uczniowie gapili się na mnie jak na kosmite, ale nie przeszkadało mi to zbytnio. Już się do tego przyzwyczaiłam.

Odwróciłam głowę do chłopaka obok mnie, który patrzył wprost na mnie. Miał szare oczy, ogromne okulary, a na jego policzkach zauważyłam rumieńce. Jego ubranie pasowało do jego wyglądu. Kamizelka, koszula, wyprasowane spodnie. Chyba usiadłam z typowym nerdem. Ale wolę jego od tej blondynki, która swoją drogą miała na sobie tylko miniówe i bokserkę. Dlaczego takie dziewczyny myślą, że faceci lubią takie łatwe dziewczynki?

Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek, oznaczający koniec lekcji. Wstałam, wsadziłam swoje rzeczy do plecaka i wyszłam szybkim krokiem z klasy za innymi osobami.

***

Wróciłam do domu i odrazu skierowałam się do kuchni, gdzie na lodówce zauważyłam małą karteczkę.

Wrócimy do domu po 19. W lodówce macie obiad. Odgrzejcie go sobie w mikrofalówce. Gdyby co - dzwońcie.

Mama.

Ściągnęłam plecak i położyłam go na krześle obok mnie. Otworzyłam lodówkę i zrobiłam to, co napisała do nas rodzicielka i po paru minutach siedziałam i jadłam wspomniany obiad. Postanowiłam, że po tym jak zjem pójdę na strych i skończe go dekorowac.

Zjadłam, a talerz włożyłam do zmywarki. Zabrałam plecak i ruszyłam do swojego pokoju, po drodzę idąc do komórki, by wyciągnąć potrzebne rzeczy do przywieszenia ramek na ścianę i do tego by skręcić stolik nocny.

Weszłam do pokoju, od razy podeszłam do odpowiednich drzwi i otworzylam je. Weszłam na strych i wzięłam się za wszystko, w głowie obmyslajac dokładny plan. Na pierwszy ogień poddałam ramki. Przywiesiłam je w odpowiednich miejscach na ścianie. Przedstawiały najczęściej mojego tatę ze mną, mojego dawnego psa i mnie jako małą dziewczynkę. Szybko poradziłam sobie z tym zadaniem, ale teraz przyszedł czas na stolik. Wyciągnęłam wszystko, co było w pudełku i zaczęłam czytać instrukcje. Szczerze to mało rozumiałam co, jak i gdzie, ale poszłam na żywioł i to był chyba błąd, bo po chwili młotek jak i inne narzędzia uderzyły o ziemie przez moją głupotę. Tak to jest jak się nie rozumie instrukcji.

Wstawałam z ziemi i otarłam kolana z drobinek piasku. Poczułam coś twardego i aż lekko odrzuciło mnie z tego powodu do tyłu, gwoździe, które trzymałam w ręcę wypadły. Podniosłam głowę, a moje oczy zrobiły się wielkie z szoku.


--------------------------------------

Nie wyszedł mi ten rozdział. Pisałam go na szybko i chyba więcej nie będę tak robić. Przepraszam za ewentualne błędy.

Dollhouse - h.s ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz