2.

2.5K 166 10
                                    

Weszłam przez drzwi do naszego domu i moje usta otworzyły się ze zdziwienia. To było tak wielkie, że aż dla mnie niewyobrażalne. Na przeciwko mnie znajdowały się schody, a wszystko tutaj było wykonane z białego marmuru. Podłoga, ściany, schody, meble... W kątach holu stały szafki, a na nich doniczki z kwiatami. Na ścianach wisiały przeróżne obrazy, które przedstawiały widoczne krajobrazy tutejszyjszych lasów, wzgórz oraz parków. Patrzyłam na to z niedowierzeniem.

Gdy spojrzałam w lewo zobaczyłam mały korytarz do następnego pomieszczenia. Skierowałam się w tamtym kierunku i tym razem ze zdziwienia otworzyłam również oczy. Salon był o wiele większy od holu. Miał dużą ilość okien. Największym co ucieszyło mnie w tym pokoju to to, że w rogu stał czarny fortepian. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok przede mną. Kiedyś brałam lekcje gry na nim, ale po śmierci taty mama sprzedała instrument.

- Cleme... - do salonu wpadła mama, ale jak tylko zobaczyła na co patrze, skończyła mówić i podeszła do mnie. - Podoba ci się?

Kiwnęłam głową na tak i westchnęłam głęboko.

- Chcesz zobaczyć swój pokój? - zapytała mnie mama i pociągnęła mnie w kierunku schodów, nie dając mi szansy na odpowiedź.

Szłam za nią, próbując nadążyć, ale była widocznie podniecona, a to oznaczało, że nic jej nie spowolni. Idąc za nią patrzyłam ciągle na ściany. Były na nich piękne obrazy, tym razem przedstawiających jakiś ludzi. To, co przykuło moją uwagę było to, że żadno z nich się nie uśmiechało. Można nawet rzec, że mieli grobowe miny bez jakichkolwiek uczuć.

- Mamo, co to za ludzie?

- Dawni właściciele - odpowiedziała, nie patrząc na mnie. Dalej szła w stronę następnych schodów,  które prowadziły jeszcze wyżej.

Poczułam się jakoś dziwnie. Jakby ktoś mnie obserwował. Obróciłam się szybko, ale niclkogo za mną nie było. Przełknęłam ślinę i zauważyłam, że moja rodzicielka jest już parę metrów przede mną. Poprawiłam pudło w moich rękach, które prawię zaczęło spadać i zaczęłam biec w jej kierunku. Ona zatrzymała się dopiero na końcu korytarza, przy ostatnich drzwiach, po czym je otworzyła i zaczekała na mnie. Stanęłam w progu i popatrzyłam do środka.

- Wow.

- Widzę, że ci się podoba - mama lekko popchnęła mnie do środka, dając znak, żebym weszła dalej.

Pokój był duży. Może nawet trochę za duży jak dla mnie. Ściany tutaj były również białe. Pod ścianą po mojej lewej ze stolikami nocnymi po każdej jego stronie stało łoże dla dwóch osób, białe biurko i krzesło, regał na książki w rogu, a przy nim fotel i mały stolik, dwie komody. Na przeciwko mnie zauważyłam balkon i aż podskoczyłam na myśl, że mam swój własny balkon! Na całej prawej ścianie nie było praktycznie nic oprócz trzech drzwi.

- Do czego prowadzą? - odłożyłam pudło na podłogę i wskazałam na drzwi.

- No więc - mama podeszła do pierwszych od prawej - te są od garderoby, a...

- Mam garderobę? - zapytałam podnosząc jedną brew do góry.

Kobieta otworzyła drzwi, a ja zauważyłam wieszaki na ubrania. - Owszem, masz.

- Natępne są od łazienki. Tak masz swoją własną łazienkę - odpowiedziała na pytanie, które chciałam zadać, a ja podrapałam się po karku, by ukryć skrępowanie.

- A te ostatnie? - zapytałam ją widząc, że zamierzała już wracać na dół.

- Od strychu. Na biurku zostawiłam ci kluczyk od niego.

Wyszła zostawiając mnie samą. Zamknęłam za nią drzwi i podeszłam, by otworzyć tę od balkonu. Zobaczyłam rozciągający się mały labirynt z wypięlęgnowanych krzaków, a obok niego była wielka fontana. Przy niej były ławki by można było sobie usiąść, a dalej zauważyłam piękny ogród i szklarnie. Wróciłam do pokoju, słysząc pukanie.

- Umm - wzięłam głęboki wdech. - Kto tam?

- Blondyn od ciężarówni! - odkrzyknął chłopak, chichocząc przy tym.

Otworzyłam mu i chwyciłam pudełko, które miał w rękach. - Dzięki.

- Nie ma za co. To i tak nie wszystko - podrapał się po szyi i przygryzł lekko dolną wargę - Jestem Johnny.

- Jak ten z Lśnienia - zauważyłam.

Zapadła cisza, a żadno z nas nie chciało zacząć jako pierwszy. Chłopak był fajny, ale nie był w moim typie, więc wolałam nie rozmawiać z nim na inne tematy niż o tym, gdzie ma postawić moje rzeczy.

- To ja może pójdę po reszte twoich rzeczy?

- Tak, byłoby super - Johnny spłonął rumieńcem i odszedł szybkim krokiem. Prychnęłam na to i znów zamknęłam drzwi.

Przeniosłam wszystkie pudła na łóżko i zaczęłam się rozpakowywać. Po chwili Johnny, Jason i jakiś inny pracownik wnieśli reszte moich rzeczy, a ja wydęłam wargi. Nie sądziłam, że aż tyle tego będzie.

****

Westchnęłam wyciągając przede mną cztery ostanie pudła, jakie mi zostały. Miałam w nich wszystkie rzeczy, które chciałabym mieć na strychu. Zapamiętując słowa mamy - kluczyk leży na biurku. Wzięłam go w dłoń i podeszłam do ostatnich drzwi od prawej. Włożyłam kluczyk do zamka i przekręciłam dwa razy. Drzwi cicho zaskrzypiały, ale czego miałam się spodziewać? To w końcu dom z historią, jak to powiedzieli mama i Finn. Muszę widocznie pójść w najbliższym czasie do sklepu po olej, by naoliwić zawiasy.

Na strych prowadziły drewniane schody. Gdy tylko weszłam owiał mnie nieprzyjemny dreszcz. Czułam na sobie czyiś wzrok. Zrobiłam krok do przodu. Zamknęłam oczy kiedy to dziwne uczucie nie znikało, zamknęłam oczy. Nagle wszystko ustało. Nie czułam na sobie tego spojrzenia, a dreszcze opuściły moje ciało. Westchnęłam ciężko i mentalnie dałam sobie w twarz.

Pewne znowu mi się zdawało.

Jak zawsze.

Wróciłam do pokoju, biorąc materac, który stał już napompowany przez Johnny'ego pod ścianą. Zabrałam go na górę i ulokowałam w rogu pomieszczenia. Wracałam tak od pokoju na strych po parę razy, przenosząc przy tym rzeczy. Na czarny materac nałożyłam narzute i dałam parę  poduszek i misia, którego posiadałam od dzieciństwa.

Pomyślałam, że resztę zrobię jutro. Naprawdę nie mam już siły na to, by skręcać mały stolik nocny i przywieszać obrazy na ścianach. Wróciłam do pokoju, zakluczyłam drzwi od strychu, a klucz schowałam do szufladzy w biurku. Weszłam do łazienki i umyłam swoje dłonie, ktore były brudne z kurzu, a po tym przemyłam twarz zimną wodą. Wyprostowałam się i spojrzałam w lustro nad umywalką. Zobaczyłam w nim chłopaka z brązowyki lokach i pięknymi szmaragdowymi oczami. Odwróciłam się szybko w stronę lokowatego nieznajomego, ale on jakby rozpłyną się w powietrzu.

Dollhouse - h.s ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz