Rozdział 20

692 121 13
                                    

Doktor Weiss trzymała mnie w swoim gabinecie ponad dwie godziny. Gdy skończyłyśmy, pożegnała się ze mną jak zwykle z tą swoją ogromną serdecznością, a mi głowa o mało nie pękła. Tak wierciła... Tak szukała, nie wiadomo czego. Na sam koniec tylko powiedziała: Robimy, droga Lidio, niezwykłe postępy. Bardzo się ciesze, że posuwamy się naprzód. Ale z czym? Tego nikt nie raczy wiedzieć. Gdy wychodziłam, dostałam od doktorki nowego I-Kropka. W końcu mogłam pozostać w kontakcie z innymi. Bez niego w uchu czułam się, jakbym chodziła nago. Trzasnęłam drzwiami za sobą, lżejsza o jakieś dziesięć kilo. Dobrze, że już po wszystkim. Na parę tygodni będę mieć spokój. Spojrzałam na zegarek, do obiadu zostało jeszcze trochę czasu. Dotarłam w końcu do swojego pokoju i usiadłam ciężko, opierając się o ramę mojego łóżka. Zamknęłam oczy, próbując się wyciszyć.

– Lidio? – usłyszałam za uchem. I po mojej uwielbianej ciszy.

– Słucham cię, Dan – odparłam po chwili, nie otwierając oczu.

– Czy mogę ci zadać parę pytań? Wreszcie jesteśmy sami i możemy na spokojnie porozmawiać... – Szczerze? Za cholerę nie miałam ochoty. Doktorka zrobiła mi kisiel z mózgu. Ale po tym wszystkim należały mu się niemałe wyjaśnienia...

– Śmiało, pytaj – odparłam, biorąc ciężki wdech.

– Gdy spałaś, rejestrowałem dziwne, chaotyczne obrazy, przewijające się w twoim umyśle. Na swój sposób budowały pewien ciąg zdarzeń, który koniec końców był logiczny.

– Chodzi ci o sny? – zapytałam niepewnie i otworzyłam oczy. Nie przypominam sobie żadnych. Z drugiej strony to normalne... Mało kto o nich pamięta... Włączyłam I-Kropka i zrobiłam mu aktualizację. Musiałam pościągać wszystkie apki na nowo i tak dalej.  

– Wystąpiły, gdy twoje ciało było całkowicie rozluźnione, mózg za to intensywnie pracował. Na początku pomyślałem, że to moja wina...

– Nie, Dan... to całkowicie normalne. Ludzie tak mają... – odparłam uspokajająco. – Gdy śpimy, czasem nasz mózg przetwarza różne obrazy z poprzednich dni... Emocje... Wszystko, co się wydarzyło. Rzadko ma to jakiś sens.

– Nie zarejestrowałem żadnych powtarzających się sytuacji z ostatnich dni – odparł.

– To znaczy?

– Śniłaś – podkreślił, jakby nauczył się nowego słowa – o starszej kobiecie w czarnych włosach i mężczyźnie w tym samym wieku. Krzyczeli na ciebie – otworzyły mi się szerzej powieki. O nie. Obraz minionych lat znowu przeleciał mi przed oczami. – Potem miałaś sen o jeszcze jednym, starszym mężczyźnie, który głaskał cię po udzie i....

– Dość! – krzyknęłam i złapałam się za głowę. – Przestań Dan – powiedziałam ostrzegawczo. Moim ciałem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz.

– Ale... – zaczął.

– Powiedziałam dość! – podniosłam głos. – To nie twoja sprawa. Zamknięty rozdział. Nie chce tego rozpamiętywać. Nie chce tego widzieć. Koniec – i nastała cisza.

– Lidio, ten mężczyzna cię skrzywdził – powiedział twardo po chwili. – Dlatego uciekłaś z domu? – zapytał, dalej drążąc temat.

– Dan, przestań – mój głos się załamał. Obrazy... te cholerne obrazy przewijały się, mimo że chciałam to jakoś powstrzymać. – "Nikt nie wie. Nikt ma nie wiedzieć. To był tylko zły sen..." – zacytowałam, a łza spłynęła mi po policzku. To samo powiedziała mi macocha. Dan zamilkł. Chyba w końcu zauważył, że naprawdę zależy mi, żeby przestał.

– Emocje... – prychnął, po chwili z wyższością. Są u was na niesamowitym poziomie, ale przez to w dużym stopniu was blokują.

– No tak – powiedziałam po chwili, przecierając dłonią oczy. – Po prostu... czujemy Dan. One nas kształtują... Ty to pewnie zatraciłeś się kilkaset lat temu. Stałeś się emocjonalną porażką albo gorzej.

Szepty Umysłu Część I [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz