Anthony
Byłem w trakcie jedzenia śniadania przygotowanego przez Cecilię, kiedy do mojego gabinetu wszedł James. Spojrzałem na niego i wróciłem do jedzenia. Mój brat rozsiadł się na krześle, kładąc nogi na moje biurko zrzucając przy okazji kilka kartek. Czy jest ktoś, kto od samego rana musi psuć mi humor? Oczywiście, że tak. Nazywa się James Robert Daniel Burns i jest moim młodszym, zupełnie nie podobnym do mnie bratem. Różnimy się wszystkim: wyglądem, ponieważ jest on ciemnym blondynem o błękitnych oczach, a ja brunetem o zielonym kolorze oczu. Nikt na ulicy nie pomyślałby, że jesteśmy ze sobą spokrewnieni. Byliśmy jedynie tego samego wzrostu, oboje mierzyliśmy metr dziewięćdziesiąt.
James zaczął gwizdać jakąś melodię, irytując mnie jeszcze bardziej. Wiedziałem, o co mu chodzi. Czegoś ode mnie chciał. Wystawiłem swoją cierpliwość na wyzwanie, czyli spędzenie czasu z moim bratem. Zadanie niewykonalne. Jeśli za pięć minut ktoś nie będzie musiał sprzątać tego, co zostanie z mojego braciszka, to naprawdę będzie to osiągnięcie. Stwierdzam, że z moją nerwicą lepiej nie ryzykować i przerywam mu jego zwracanie na siebie mojej uwagi.
– Czego ode mnie chcesz? – wypaliłem jedząc w najlepsze.
– Trzeba zrobić coś z Evelyn – odpowiedział, a mnie trochę to zdziwiło.
– Czemuż to? – ciągnąłem dalej.
– Widzisz braciszku, za mniej niż miesiąc będzie twój ślub, a wybranka twojego serca nie ma sukni – wyjaśnił poprawiając swoje włosy. Miał jakąś obsesję na ich punkcie. Chyba jest z nim gorzej niż ze mną. – Wypadałoby zabrać ją na jakieś zakupy.
Spojrzałem na niego, układając łokcie na biurku i załączyłem dłonie. James miał rację. Ślub za trzy tygodnie, a my nie mamy nic. Nawet nie widzieliśmy się na żywo. I wcale nie marzy mi się nasze spotkanie. Przepiękna księżniczka spotka przepięknie obrzydliwego potwora. Bracia Grimm mogliby napisać o nas książkę gdyby żyli. "Codziennie piękna panna i codziennie przerażający pan". Tak, to by było coś. Sam bym to przeczytał.
– Zacząłeś cokolwiek organizować na ceremonię? – spytał.
– Ślub będzie na terenie posiadłości – wypaliłem od razu. – Nie będę szukać jakiegoś miejsca z bajki. Matka nie może dowiedzieć się o tym ślubie, bo będzie naprawdę źle.
– A, matka – mruknął, drapiąc się po tyle głowy. – Zapomniałem, że ją mamy. Rozmawiałeś z ojcem?
– Tak, i o dziwo przyjął to w miarę spokojnie, nawet zwiększył obserwacje matki – odpowiedziałem, myśląc o tym co będzie, jeśli Bridget dowie się o Evelyn.
– Carmencity dawno nie było u nas w domu – zauważył. – Może w końcu się odczepiła i znalazła nowego sponsora?
– Uwierz mi, że marzę o tym każdego dnia, ale niestety marzenia się nie spełniają – rzekłem, pokazując mu dzisiejszą wiadomość od tej wywłoki o treści: "Tęsknię za tobą, ty kociaku". James jedynie zaśmiał się i pokręcił głową.
– Anthony, ty kociaku – rzucił James piskliwym głosem. – Wolę Evelyn od tej głupkowatej dziewczyny.
– Ja chyba też zacznę ją wolić – mruknąłem pod nosem, mając nadzieję, że brat tego nie usłyszał. – Weź moją kartę, jest w portfelu, w aktówce. Zabierz ją do takiego Francuza na Santa Monica Boulevard.
– Problem jest taki, że twoja żonka jest na mnie obrażona – przerwał mi, grzebiąc w mojej aktówce. Po chwili wyciągnął mój portfel i złotą kartę. – Nie odzywa się do mnie od jej próby dostania się do ciebie.

CZYTASZ
Pan Gangster: Przeznaczenie w Miłości
De TodoEvelyn Rutherford jest stażystką w szpitalu i prowadzi całkiem zwyczajne życie. Wszystko zmienia się, gdy pewnego wieczoru, wracając do domu, natrafia na grupę groźnych ludzi. Jak się okazuje, za tą niepokojącą sytuacją stoi brat jej, jak się okazuj...