ROZDZIAŁ V

131 6 1
                                    

Obudziłam się na gigantycznym, miękkim łóżku. Natychmiast podniosłam się do siadu i poczułam cholernie silny ból głowy. Zauważyłam, że miałam na sobie kremową bluzkę na ramiączkach i tego samego koloru krótkie spodenki. Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się po pokoju. Był szary tak samo jak łóżko, na którym mogłyby zmieścić się jeszcze co najmniej trzy osoby, a przy oknie stał fotel. Wstałam i podeszłam do zasłoniętego szarymi zasłonami okna.

Cholera, znalazłam się w jakimś zamku. Z okna roztaczał się widok na gigantyczny ogród, gdzie kręciło się kilku zapakowanych mężczyzn palących papierosy, a przed nimi znajdował się sześciokątny labirynt.

Jest tu jak w bajce.

Po chwili zorientowałam się, że jestem tu sama. Nie ma mojego ojca. Porwali mnie! Nie mogę tak ginąć! To ten młody facet, który wczoraj włamał się do naszego domu. To on mnie tu przetrzymuje! A co jeśli zabił mojego ojca i już nigdy go nie zobaczę? Przyrzekam sobie, że ich zabiję, jeśli coś mu zrobili. Nie wierzę w ich słowa o sprzedaniu mnie przez ojca. Przecież nie jestem rzeczą, a mój ojciec nie jest taki.

Moje rozmyślenia przerwało nagłe pukanie do drzwi, w których stanął ten sam młody mężczyzna. Rzuciłam się na niego z pięściami kiedy tylko go zobaczyłam.  Najwyraźniej nie spodziewał się mojego ataku, więc sierpowego dostał w swoją idealną szczękę. Chodzenie na samoobronę w liceum w końcu do czegoś się przydało. Usłyszałam, jak syknął, po czym złapał mnie za nadgarstki i wtargnął do pokoju. W jego oczach dostrzegłam rozbawienie tą sytuacją.

– Co ty wyprawiasz, mała Evie? – gorszego pseudonimu nie mógł wymyślić.

– Ty cholerny dupku! – zaczęłam patrząc na niego morderczym wzrokiem, który nie robił na nim najmniejszego wrażenia. – Porwałeś mnie, przetrzymujesz tu siłą! To przestępstwo! Zgłoszę cię na policję!

– Policja całuje mnie po stopach, więc oni ci nie pomogą – uśmiechnął się – A poza tym, uprzedzę cię, że będziesz żyć, jak księżniczka przy boku mojego szanownego braciszka.

– Pieprzyć ciebie i tego twojego zasranego brata! Jesteście martwi, rozumiesz?! Możesz to przekazać dupkowi numer dwa! – krzyczałam jak najęta.

– Niezła jesteś, Evelyn – zaśmiał się i puścił moje nadgarstki ze stalowego uścisku. – Przyprowadziłem Andreę, żeby pomogła ci się ogarnąć i zejdziesz na pyszne śniadanko w wykonaniu Cecilii.

– Po moim trupie, zboczeńcu – założyłam ręce na piersiach, patrząc na niego jak na największego idiotę.

– Nie przyjmuję czegoś takiego jak odmowa, moja droga, więc bądź gotowa za pół godziny, a wszystko będzie dobrze – powiedział, wychylając głowę zza drzwi i wciągnął do środka młodą, lekko wystraszoną i zmieszaną brązowowłosą mulatkę. – To Andrea, o której wcześniej wspomniałem. Pomoże ci we wszystkim, a za pół godziny z zegarkiem w ręku widzę cię na dolę.

Mężczyzna wyszedł z pokoju. Zostałam sama z długowłosą dziewczyną. Obydwie nie wiedziałyśmy, co powiedzieć. Po prostu stałyśmy na środku, rzucając sobie szybkie spojrzenia. Po jakimś czasie dziewczyna chrząknęła i spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem, zupełnie jakby się mnie bała.

– Proszę pani, przygotuję pani kąpiel i pościelę łóżko – wypowiedziała te słowa, a mnie zamurowało. Panienko? Kim byłam, żeby zwracała się do mnie tak formalnie? Nie wiem, co ci upośledzeni ludzie jej naopowiadali, ale wiem jedno: nie pozwolę się traktować jak rozpuszczoną dziewczynkę.

– Proszę, mów mi Evelyn, tak będzie prościej – dotknęłam jej ramienia i poczułam, jak się spina. Nie daruję im, jeśli ją skrzywdzili.

– Proszę pani, pan Burns będzie zły, jeśli będę zwracać się do panienki po imieniu – odpowiedziała patrząc mi w oczy. A więc moi porywacze noszą nazwisko Burns.

Pan Gangster: Przeznaczenie w Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz