XIII: Wydaje mi się, że są podobnej wielkości

818 87 18
                                    

Kolejne dni mijały mi na tym samym. Słuchaniu audiobooka, dopóki nie byłem zagadywany przez kogoś z paczki lub Jaspera. I przyłapywaniu wzrokiem, jak to Jasper rozmawiał coraz częściej z Jacksonem. Tylko we dwoje. Śmiali się. Z czego? Nie byłem zazdrosny, dla jasności. Nie byłem.

– Jesteś zazdrosny – szepnął Luke, stając po mojej prawej z Sage. Już się pogodzili i znów we dwoje zatruwali mi życie.

– Nie jestem.

– Kipi z ciebie – dopowiedziała Sage, przegryzając marchewkę, którą ukradła ze stołówki.

– Myślisz, że Jack odkrywa swój pociąg?

– Zaraz ty swoim odjedziesz, jak nie przestaniesz – ostrzegłem go, wracając wzrokiem do powtarzania z chemii.

– Kurt mówi, że Jack jeszcze w tym tygodniu nic nie pił, przecież jest czwartek!

– Ile ty w tym tygodniu z Jasperem się widziałeś? – dociekała Sage, robiąc swój wywiad śledczy.

Oczywiście nie odpowiedziałem jej słownie, ale zrobiłem to w myślach. Zdecydowanie mniej niż tydzień wcześniej. Ale to też nie tak, że nie pytałem Jaspera, o co chodzi z Jacksonem. Odparł tylko, że jak ja mam swojego ulubieńca w paczce, to on chyba też znalazł. Cokolwiek to oznaczało. Na pewno nie jakiś romans, przecież nie dawałem się głupim spekulacjom przyjaciół, które miały mnie tylko podrażnić.

– Luke, jesteś potrzebny u dyrektora – powiedział zziajany uczeń.

– Co? Czemu? – zaniepokoił się.

– Podobno jakaś laska kopnęła inną w krocze za bycie lesbijką. Nie znam szczegółów, ale dyrektor mówi, że wstrzyma się ze wzywaniem kogokolwiek do konsultacji z tobą.

Luke niemal się wzdrygnął na samo wyobrażenie bolącego krocza. Pocałował Sage w głowę i poszedł z uczniem do dyrektora, zaprzestając już żarcików. Chociaż on, bo zostając sam na sam z Sage to nigdy nie kończyło się dobrze. Dlatego udawałem iście wciągniętego w lekturę chemii.

– Powinieneś zawalczyć, wiesz? Zabrać go na romantyczny wypad – oznajmiła, odgryzając z trzaskiem marchewkę. Czułem, jakby złamała mi mentalną kość.

– Między mną i Jasperem jest dobrze.

– Może być lepiej. Nie widziałam, żebyście paradowali po szkole za rączkę czy w objęciach.

– Nie każdy musi sobie skakać na penisa, żeby udowadniać uczucia – odgryzłem się, przewracając stronę. Prychnęła poirytowana. – Uraziłem dumę? Czy może boisz się, że rozstanę się z Jasperem i pobiegnę do Luke'a?

– Słabe zagranie, Bennett.

Westchnąłem i zamknąłem książkę. Popatrzyłem na nią z powagą, ale ona skupiała wzrok na Jasperze na drugim końcu korytarza. Nie mogłem uwierzyć, że nie pokładała żadnej wiary w swoją atrakcyjność. Była gwiazdą internetu, chodziła po szkole w zwiewnych koszulkach, które czasem były aż nadto prześwitujące. Często nie nosiła stanika, czym wabiła wzrok Luke'a. Uwielbiała spódniczki lub krótkie spodenki – przez co zimą paradowała w podartych jeansach jak największa rebeliantka kraju. Lubiła się też pomalować, ale nie był to jej wymóg, bo przychodziła i naturalna do szkoły. Sęk w tym, że nagle w tym roku upatrzyła sobie we mnie wroga. Pojęcia nie miałem, co się zmieniło.

– Słabe to jest twoje zaufanie do niego. Naprawdę sądzisz, że byśmy to zrobili i to za twoimi plecami?

– Myślisz, że nie jest mi dziwnie widzieć was w jakimś uścisku?

– Czemu mi to mówisz? – odbiłem, marszcząc brwi. – Obgadaj to z Lukem.

– Obgadałam. I wiesz, co mi powiedział? Że mu nie ufam. – Przybiłem mentalną piątkę z tym stwierdzeniem. – Tu nie chodzi o zaufanie, bo wiem, że Luke jest dobrym chłopakiem. Tu chodzi o dyskomfort. Boże, przecież on was pożerał wzrokiem.

Baza nie do zdobycia//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz