IV: To musi być twoja decyzja

1K 107 62
                                    

Obudzenie się w niedzielę nie należało do najprzyjemniejszych pobudek na świecie. W moich top dziesięciu nawet nie było. Pamiętałem, że wróciłem do domu koło czwartej nad ranem, gdy rodzice już spali, a ja robiłem wszystko, aby ich nie obudzić. Celowo wygasiłem silnik motocykla ulicę dalej i prowadziłem go pod dom. Można powiedzieć, że przywykłem do zakradania się do własnego domu. Przykre, ale prawdziwe.

Mama zgotowała mi subtelne budzenie w postaci wejścia do pokoju, otwarcia okna – wybitnie głośno – układania moich ubrań – które wcale nie były porozrzucane, jak sugerowała, mamrocząc pod nosem – oraz głośnym trzaśnięciem drzwi po wyjściu z sypialni. Ryknąłem w poduszkę. Wierząc zegarowi w telefonie, była dopiero jedenasta. Nikt normalny nie wstawał w niedzielę o jedenastej.

Chyba że miał na imię Jasper Wood i wcale nie był normalny.

Wiadomość od niego wisiała na szczycie listy powiadomień i, nie będę kłamał, zaintrygowała mnie do wstania.

„Dziękuję za wczoraj. W sumie dzisiaj. Ludzie kompletnie cię nie doceniają!"

Jacy ludzie? Kto mnie nie doceniał niby? To znaczy oprócz obcych ludzi, ale dlaczego w ogóle mieliby mnie doceniać? Tak. Jasper zdecydowanie był stuknięty.

Skoro nic już nie pozwoliłoby mi spać, postanowiłem skorzystać z łazienki i zjeść coś na śniadanie. Ojciec czytał w kuchni gazetę, gdzie finalnie miał skończyć przy krzyżówce. Kubek po kawie stał niemal opróżniony do dna, a mama krzątała się przy garnkach i gotowała. Postanowiłem ich zignorować i zabrałem się za nastawienie czajnika na pobudzający zastrzyk kofeiny oraz zrobiłem sobie dwie kanapki z serem. Ignorowanie szło nam naprawdę nieźle.

Tylko że wczoraj był bal walentynkowy, a oni wierzyli, że byłem na nim z dziewczyną. To nie mogło trwać wiecznie.

– Jak było na balu? – spytała niby od niechcenia matka. Westchnąłem i odwróciłem się do niej frontem z kanapką w ustach.

– Wybornie.

– Z kim byłeś? – zaciekawił się ojciec, nie zerkając na mnie.

– Z przyjaciółmi.

– Mam nadzieję, że wśród nich były dziewczyny.

Wierzyłem, że miał taką nadzieję, ponieważ zerknął na mnie niemal z ostrzeżeniem.

– Był gównie Declan, Luke-

– Weź przykład z kuzyna. Jest w stałym związku z Olive, która studiuje psychologię i planują wspólną przyszłość.

– Zadowoli cię, gdy przyjdę do domu i ogłoszę zaręczyny?

– Dobrze wiesz, że ucieszy mnie co innego.

– Nie żyję po to, aby cię zadowalać.

– Posłuchaj sobie-

– Dość! – krzyknęła matka, ciskając ścierką na blat. Popatrzyliśmy na nią. – Czy nawet w niedzielę nie możemy zachowywać się jak normalna katolicka rodzina?

– W normalnej katolickiej rodzinie nie ma miejsca na pedałów. – Tym razem to ojciec cisnął gazetą na stół. – Te twoje metody wychowawcze i ucinanie wygodnie tematu sprawiły, że wyrósł na przemądrzałą ciotę!

– Och, przepraszam bardzo! Gdzie byłeś, aby dać mu prawdziwe męskie wzorce, co? Teraz mi zarzucasz, że go wychowałam, ale ty się do tego nie kwapiłeś!

Wystarczająco usłyszałem, aby wiedzieć, że rozpoczęła się tak duża wrzawa, że nawet już mnie nie dostrzegali. Przynajmniej nie na żywo. Byłem głównym podmiotem w ich dyskusji, ale fizycznie mnie już nie widzieli. Wyszedłem. Mogłem zjeść śniadanie w pokoju i poczekać z kawą.

Baza nie do zdobycia//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz