XXX: Mądrości życiowe ojca

516 61 17
                                    

Wyjazd nad jezioro dawał mi nadzieję, szczerą nadzieję, którą Declan zdeptał glanem. Nie przejmował się tym, twierdząc, że ma rację i czeka, aż sam do tego dojdę. I nie mówił tego w sposób agresywny, tylko wybitnie spokojny i cierpliwy. Dziwił swoim zachowaniem własnych rodziców, którzy patrzyli na nas jak na osoby w głębokiej kłótni, a my się już pogodziliśmy. To Declan zmienił swoje podejście o sto osiemdziesiąt stopni. Trzeba było po prostu czekać na powrót do punktu wyjścia.

Hunter przygotował nas do wyjazdu swoim samochodem, wręczając mi kluczyki od niego osobiście. Twierdził, że on na ten tydzień wypożyczy auto, ale zaznaczył, że po powrocie siadamy we trzech i kupujemy coś dla nas, młodych.

Imogen wręczyła nam prezerwatywy, twierdząc, że bezpieczny seks to najważniejsza kwestia takich wyjazdów, więc dostaliśmy po sporym zapasie do obu bagaży. Declan spojrzał na mnie wymownie, bo wiedział, że prędzej zerwę z Jasperem niż się z nim prześpię. Wsparcie rodziny najważniejsze.

Wyjeżdżaliśmy na tydzień. Po prostu tydzień, a Declan spakował trzy torby, zagracając bagażnik. Wuj nie potrafił pohamować śmiechu, podczas gdy ciocia zironizowała, że jednak ich syn ma coś z baby. Nie skomentował, tylko wskoczył na przednie siedzenie. Pożegnałem się z wujostwem samotnie. Przy obejmowaniu cioci poczułem, że ta oprócz prezerwatyw dawała mi coś więcej – zrozumienie. Ona wiedziała tak samo, jak ja, że szczera rozmowa z Jasperem mogła wszystko naprawić i ten mocniejszy uścisk dodawał mi odwagi.

Oddałem wujowi kluczyki do motocykla, prosząc o opiekę. Błysk zębów sugerował psotnego chochlika, który przejedzie się do warsztatu, zadba o wymianę części i zatankowanie. To sprawiało mu jakąś radość, więc przestałem kręcić nosem i pozwalałem bawić się w dobrego rodzica. Ufałem mu w kwestii motocykla.

Wsiadłem na miejsce kierowcy, odpaliłem silnik i odmachałem wraz z Declanem wujostwu. Ruszyliśmy na pierwszy przystanek – dom Jaspera. Mieliśmy jeszcze zaplanowane na trasie odebranie Olive. Byłem ciekaw, czy mój kuzyn pójdzie z Olive na tyły, a mnie zostawi z Jasperem. Trzeci głos podpowiadał mi, że nie było takiej opcji. Declan już skreślił Jaspera. Skreślił nas jako parę.

Pogoda tego dnia dopisywała, więc obaj mieliśmy opuszczone szyby po swoich stronach i pozwalaliśmy wiatrowi śmigać po wnętrzu. Obaj z okularami przeciwsłonecznymi. Declan cały na czarno eksponował tatuaże przez krótki rękawek, a ja na szaro-niebiesko. Szara koszulka i niebieskie dżinsy. Declan puścił ze Spotify kawałek God's Country od Blake'a Sheltona. Zrobiłem głośniej i jak dwa debile zaczęliśmy śpiewać refren. Z nas dwóch Declan gorzej fałszował, ale to nic. Bo to jedna z tych chwil, gdzie dziękowałem, że akceptował mnie i byliśmy jak dawniejsi my. Droga, ucieczka, muzyka. Pamiętałem, jak słuchaliśmy u niego głośno muzyki z wieży, a wujostwo nawet nie przychodziło nas uciszać. Jak darł koszulki i rzucał przez okno w sąsiada, który straszył go psem. Jak graliśmy w durne strzelanki na klawiaturze i padzie. Nieważne, w jakim związku bym wylądował, Declan zawsze byłby Declanem. Obrażającym się, że dziele sekrety z innymi, a nie z nim.

Zajechaliśmy po Jaspera, a Declan ściszył muzykę. Mimo to podśpiewywał sobie pod nosem i ruszał głową. Ja napisałem do chłopaka, że stoimy i czekamy.

Jasper zszedł idealnie, jak z głośników poleciało Maneater od Nelly Furtado i Declan wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Łypnąłem na niego, ale ten już zaczął kaszleć, bo najwidoczniej zakrztusił się śliną. Zabawne.

Wyszedłem do Jaspera i pozwoliłem się przytulić. Zabrałem od niego torbę i wcisnąłem do naszych bagaży w bagażniku, a Jasper usadowił się na tylnej sofie i przywitał z Declanem. Miałem nadzieję, że mu odpowiedział, bo nie byłem tego w stanie stwierdzić. Gdy znów byłem za kierownicą, atmosfera wydawała się zwyczajna.

Baza nie do zdobycia//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz