XIX: Odpalił mu się syndrom tatuśka

654 80 4
                                    

Zadziwiające, jak spędzanie czasu z Hunterem mnie do niego przyzwyczaiło. Wystarczyło pojechać do durnego meblowego, debatować z ekspedientką na temat drewna i koloru, aż do wynoszenia starych mebli z piętra. Nikt nam nie pomagał, bo Hunter uparł się, że je porozkręca i rzuci do garażu. Co z nimi dalej tylko on wiedział. Nie mogłem za bardzo dźwigać tą jedną ręką, więc wynoszenie samych dech było dla mnie korzystne. Pracownicy meblowego przywieźli nam wszystko w częściach, a za dodatkową opłatą skorzy byli chętnie pomóc ze skręcaniem. Hunter nie oszczędzał pieniędzy, prędzej czas. Słuchał moich wizji odnośnie do rozstawienia wszystkiego i się nie sprzeciwiał. Dał mi jasno do zrozumienia, że ten pokój był mój i moja wola, jak miał wyglądać.

Zmęczenie i radość mieszały się w przyjemny sposób. Satysfakcje sprawiał mi widok świeżych mebli dokładnie w miejscach, w których je widziałem od początku. Powstały rano syf, wrzuciłem do łazienki i wypadało wreszcie się zabrać do porządków. Hunter dał mi wolną rękę i zszedł na parter, żeby napić się pierwszej tego dnia kawy i przyrządzić obiad. Wyjawił mi, że to on najwięcej gotował w tym domu, a Imogen potrafiła wybitnie piec. Niezły podział obowiązków, jak miałem być szczery.

Mimo małego metrażu miałem tutaj naprawdę najważniejsze meble i te dodatkowe. Duże i ultra wygodne łóżko nadal stało pod oknem w rogu pokoju i widocznie zajmowało więcej miejsca niż poprzednie. Materac nie skrzypiał! Kupiliśmy też dwie pościele, dwie nowiutkie i miękkie poduszki oraz kołdrę. Łoże prezentowało się teraz dostojnie w czarnym obleczeniu. Tak, zrobiłem to dla Declana. Szafka nocna została wymieniona na minimalistyczną białą i dostała kunsztowną czarną lampkę. Z ciepłym światłem. Zaraz dalej były drzwi do łazienki a na kolejnej ścianie gigantyczna trzydrzwiowa szafa, która spodobałaby się Declanowi. Nawet kupiłem nowe markery, gdyby mu coś podobnego do łba strzeliło. Oprócz tego były na niej jeszcze tylko drzwi na korytarz. Przy frontowej ścianie – tej z oknem na podjazd – od razu przy drzwiach stała szafka na buty. Obok niej spore biurko z wygodnym krzesłem. Dzięki naturalnemu światłu mogłem za dnia wygodnie przy nim przesiadywać. W rogu był śmietnik. Cwaniacko ukryty, a co.

No i ostatni punkt na liście – regały na książki. Mieściły się na tej niższej ścianie z racji na spadzistość dachu, ale i tak dziękowałem za ich obecność. W przyszłości mogłem się pokusić o powieszenie dodatkowych nad szafką z butami, bo nie chciałem teraz szaleć. Dostałem i tak dużo więcej niż powinienem.

Układanie rzeczy na miejscach zajęło trochę ponad trzy godziny, więc nim się obejrzałem, była już czwarta po południu, a wuj pojechał po Declana. Z jedzeniem postanowiłem poczekać za nimi. Ciocia miała wrócić dopiero wieczorem. Zrobiłem w tym czasie listę rzeczy do kupienia. Nie zabrałem wszystkiego z tamtego domu, więc musiałem spisać najpotrzebniejsze pierdołki. I te mniej ważne, ale dopełniające wrażenie całości.

Napisał do mnie Jasper, czy nie chciałbym wyjść z nim na późny spacer z jego psem. Oczywiście, że chciałem! Umówiliśmy się na szóstą. Na czacie grupowym chłopacy spytali o moje samopoczucie. Sage także życzyła mi szybkiego powrotu do formy i oznajmiła, że tęskni. Też za nimi tęskniłem, chociaż bałem się jutrzejszego spotkania. Nie tylko z nimi.

– Seba! – zawołał mnie z dołu Declan.

Odstawiłem pozostałą część książek na biurko, aby zająć się ich uporządkowaniem wedle uznania w wolnej chwili. Byłem głodny jak cholera, więc pojawienie się kuzyna traktowałem z uwielbieniem. Zbiegłem po schodach i zamarłem. Luke patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Makijaż nadal dobrze ukrywał mankamenty na twarzy, a on ich się ewidentnie doszukiwał. Obandażowany nadgarstek za to przykuwał spojrzenie, bo chodziłem po domu w wybranym przez Declana krótkim rękawku.

Baza nie do zdobycia//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz