VI: Ojciec chrzestny tej relacji

867 92 30
                                    

Siedziałem leniwie w domu w czwartkowe popołudnie z powodu ataku migreny. Mama lubiła mi zawsze wyjaśniać, że to zasługa zmiany ciśnienia czy innego gówna atmosferycznego. Kazała brać tabletkę i, nie, bynajmniej nie odpoczywać, bo zawsze po godzinie zapominała, że przeżywam katusze i wołała mnie z drugiego końca domu, aby o coś spytać. Nie potrafię zliczyć, ile razy natomiast to wołanie wkurzało, gdy słuchałem audiobooka! Dlatego przebywanie w domu było dla mnie tak nieprzyjemne.

Teraz jednak spożywałem obiad z nosem w telefonie i słuchawkami nausznymi, żeby nadrobić zaległości na bookmediach – czytaj TikToku głównie. Mama w tym czasie przyrządzała jakąś sałatkę, która niby powinna być odświętną, ale strzelała ją tak raz na miesiąc minimum. Okropna. Nie lubiłem jedzenia, które stało w lodówce dłużej niż dobę. Spaczenie jakieś dziwne czy cholera wie co.

Ojca w każdym razie w domu nie było, pracował do wieczora. Był głównie kierowcą w firmie handlowej, dostarczał różne rzeczy z miejsca do miejsca. Praca niezbyt wyczerpująca, jeśli miałbym być szczery, za to dobrze płatna.

Słuchając TikToka o zapowiedzi recenzji nowości od ulubionego autora kryminałów czułem, że matka coś do mnie mówi. To nieodparte wrażenie echa było mi tak znane, że niemal warknąłem jak pies, którego mi nigdy nie kupili. Powstrzymałem się jednak – nie zawsze dawałem radę w takich chwilach – i zsunąłem słuchawkę za ucho, patrząc na skrobiącą marchewkę mamę.

– Mówiłaś coś?

– Mówiłam, że dawno nigdzie nie jechaliśmy. Ojciec chowa te pieniądze, a mógłby nas zabrać na jakąś wycieczkę rodzinną. Najlepiej w ciepłe miejsce!

– Zaraz będzie lato, więc bez sensu – mruknąłem, wracając do jedzenia, ale jednak bez kontynuowania oglądania, bo mama nie skończyła.

– Lato dopiero za trzy miesiące, Sebastianku. – Wzdrygnąłem się, patrząc w jej plecy z mordem. – Poza tym, kiedy ostatni raz byliśmy na jakichś wakacjach?

– Jest środek roku szkolnego i zero wolnego w najbliższym czasie.

– A egzaminy w maju? Mówiłeś, że twoja klasa ma wtedy wolne.

– Owszem, ale zaplanowaliśmy wyjazd nad jezioro – przypomniałem jej cierpliwie. – To ostatni rok z Jacksonem i Kurtem, więc chcemy całą paczką skorzystać z tego należycie.

– Pojedziecie tak w czwórkę?

Było to pytanie podchwytliwe. Mama oczywiście za czwartego muszkietera brała Declana, bo wiedziała, że on i ja trzymamy się w szkole razem. Niemniej zastawiła pułapkę w kwestii płci wszystkich wyjeżdżających. Oczywiście, że mama nie znała każdego mojego przyjaciela. O większości z nich mówiłem do niej skrótami myślowymi jak "ten, co się dobrze uczy". Nie zapamiętywała nawet imion. Nie pamiętała, ilu jest nas w elicie.

Zagrałem w tę grę.

– W siódemkę, może ósemkę. Kto wie, czy Declan nie weźmie Olive.

– Weźmie biedną dziewczynę i sama będzie. Zaproście koleżanki z roku może.

Odechciało mi się jeść. Niczym obrażone dziecko odrzuciłem widelec na talerz ze szczękiem, na co mama spojrzała na mnie zaskoczona tą dziecinadą. Popatrzyłem na nią ze znużeniem, głębokim znużeniem.

– Nie umówię się z dziewczyną.

– Czy ja ci każę? – spytała podniesionym głosem, co równało się z uderzeniem w idealną strunę. Niemal uśmiechnąłem się do siebie. – Stwierdzam fakt, że siedmiu dojrzewających chłopców na wypadzie to kiepskie towarzystwo dla studentki. Żeby było jej raźniej, zaproście inne dziewczyny!

Baza nie do zdobycia//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz