Rozdział 15

41 3 1
                                    

Hejka, mam nadzieje że ktokolwiek jeszcze czeka na te rozdziały haha, wiem długo mnie nie było, mam nadzieje że ten rozdział wam się spodoba, piszcie jak wrażenia i miłego czytania!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mój umysł jednak szybko wytrzeźwiał, ale jak na dobrego wojownika przystało nie dałam tego po sobie poznać, musiałam znaleźć coś do obrony.

- Dzień dobry - Odezwała się Łucja, mężczyzna odwrócił ode mnie wzrok i spojrzał na nią.

To właśnie była moja szansa, zaczęłam lekko obracać głowa tak aby tego nie zauważył, rozglądając się przy tym, aż mój wzrok zatrzymał się na mieczu który wisiał na ścianie jak trofeum. Broń nie była jakaś piękna ani nowa, nawet zaczęła już lekko rdzewieć, ale i tak w tej sytuacji była jedynym wyjściem. Wróciłam znów wzrokiem do mężczyzny, a później do Łucji i dopiero po tym jak zatrzymałam na niej oczy to do moich uszu doszły ich głosy. Serio Łucja, gawędki sobie z nim urządzasz, przecież on może być niebezpieczny. Niepostrzeżenie obróciłam oczami i znów przeniosłam wzrok na miecz. Dobra Erin to twoja jedyna szansa. Wzięłam głęboki wdech i szybkim ruchem, stawiając kilka kroków zerwałam miecz ze ściany. Z klingą w ręce stanęłam przy Łucji.

- Erin? - Dziewczyna szepnęła do mnie zdziwiona - Możesz mi powiedzieć co ty robisz? - Znów wyszeptała, lekko szarpiąc mnie za łokieć.
- Ratuje nam tyłki, nie widać? - Powiedziałam z lekka irytacją.

Mężczyzna poruszył się lekko a ja automatycznie mocniej zacisnęłam rękę na rękojeści miecza.

- Radzę ci się nie ruszać staruszku - Prawie wysyczałam przez zęby.
- Nie musisz się bać, nic wam nie zrobię - powiedział mężczyzna z przyjaznym uśmiechem, co lekko zbiło mnie z tropu. - Po za tym nie jestem taki stary. - Wyprostował się i zabawnie wypiął pierś do przodu.
- Erin, proszę opuść broń - Wyszeptała do mnie Łucja.

Dziewczyna wychyliła się lekko za mnie i chwyciła moje przedramię, zmuszając mnie do opuszczenia trzymanego prze zemnie miecza w dół. Westchnęłam tylko i odłożyłam miecz opierając go o ścianę, nie spuszczając wzroku z mężczyzny, nadal mu nie ufam i raczej się to nie zmieni.

- Może zaczniemy od początku - starzec odezwał się - Ja jestem Coriakin, a wy?
- Mam na imię Łucja - brunetka uśmiechnęła się do niego po czym dość mocno szturchnęła mnie w bok łokciem.
- Erin - powiedziałam dość niemiło.

Dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem, a ja tylko wzruszyłam ramionami. To że powiedział nam swoje imię nie znaczy, że nagle będę dla niego miła.

- Co tu robisz sam, w tak wielkim pałacu i czemu na początku byłeś niewidzialny? - Spytałam bacznie obserwując każdy jego ruch.
- Mieszkam tu - odpowiedział - Byłem niewidzialny bo żuciem na siebie i mój dom zaklęcie, a przez to że twoja towarzyszka wypowiedziała na głos zaklęcie które sofa to moje, teraz możecie mnie widzieć - powiedział tak jakbym zadała najgłupsze pytanie na świecie.
- A czym było to co nas tu przyciągnęło? - Spytała Łucja.
- Ah, Łachonogowie - roześmiał się krótko - Irytujące stworzenia.

Łucja zaczęła prowadzić głębsza rozmowę z mężczyzna, z której usłyszałam, że jest magiem, a wyspa, na której się zatrzymaliśmy, należy do niego. Ja natomiast zaczęłam chodzić po pokoju i rozglądać się, było tu mnóstwo różnych, a zarazem dziwnych rzeczy. Doszłam do okna i wyjrzałam za nie, widok był piękny, rozciągające się morze, te wszystkie rośliny, drzewa. Mój wzrok zszedł trochę niżej i zobaczyłam jak moi ludzie, z Edmundem i Kaspianem na czele, walczą z tymi całymi Łachonogami.

- Yyyy, nie chce wam przerywać waszej ciekawiej konwersacji, ale myśle że powinniśmy zatrzymać tą bójkę która rozgrywa się na dole - powiedziałam pokazując palcem za okno.

Potomkini NarniiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz