Rozdział 10

201 7 1
                                    

Wjechaliśmy do miasta. Jechałam na siwym koniu, pomiędzy Piotrem a Kaspianem. Ludzie klaskali, wiwatowali i obrzucali nas kwiatami, dzieci biegły między nami. Wszyscy byli szczęśliwi, że Narnia jest wolna.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Szłam z Zuza i Piotrem po jednym z placów zamku. Rozmawialiśmy na temat tego czy zostaną czy opuszcza narnie. Nagle na plac wbiegł Kaspian, spojrzał na nas i trochę posmutniał.

- Wszystko gotowe. - powiedział, odwrócił się i odszedł.

Staliśmy przy ogromnym drzewie na głównym placu. Spojrzałam na lud i przemówiłam.

- Od teraz możemy już żyć w wolnej Narnii. Kto chcę odejść, może, nikt mu nie zabrania. Przeniosę go do świata z którego pochodzą nasi władcy. - pokazałam na nich ręka i spojrzałam. - Czy ktoś chce odejść? - przeleciałam tłum wzrokiem.
- Ja skorzystam. - z tłumu wyszedł jeden z generałów Telmarskiego wojska.
- My też. - wyłoniła się ciotka Kaspiana z dzieckiem i swoim nowym mężem.
- Chodźcie więc.

Odwróciłam głowę w stronę drzewa. Ono rozstąpiło się robiąc dziurę w swoim środku. Trujka która chciała odejść. Podeszła do mnie dotknęłam ich głów mówiąc że będę sprawować nad nimi opiekę w tym świecie. Kiwnełam głową w stronę przejścia. Ruszyli do niego, po chwili już ich nie było. Z tłumy wydobyły się odgłosy zaskoczenia i krzyki że to jest jakaś pułapka.

- My też pójdziemy. - odezwał się Piotr.
- Jak to? - spojrzała na niego Łucja.
- Twoje rodzeństwo Łucjo jest już dorosłe, nauczyło się w Narnii wszystkiego i teraz musi iść własną droga. - wyjaśniłam jej.
- Czyli już nigdy tu nie wrócimy? - mówiła patrząc mi w oczy.
- Zuza i Piotrek nie ale ty i Edmund możecie być nam jeszcze potrzebni. - spojrzałam na chłopaka który się we mnie wpatrywał.

Wszyscy zaczęliśmy się żegnać. Podeszłam do Piotra i chwyciłam jego przedramię co też uczynił. Przyciągnęłam go i poklepalismy się po plecach. Z Edmundem zrobiłam tak samo. Łucję i Zuzę przytuliłam. Starsza siostra podeszła do Kaspiana i go przytuliła, jak się od niego oderwała to złączyła ich usta w pocałunku. Uśmiechnęłam się tak samo jak reszta.

- Nie chce tego zrozumieć - powiedziała Łucja przez co się zaśmiałam.
- Ja już rozumiem, a niewiem czy chce - przyznał jej Edek i spojrzał na mnie.

Piotr poszedł do Kaspiana i wręczył mu swój miecz. Chłopak powiedział że bierze go tylko na przechowanie.
Szli już w stronę dziury w drzewie gdy nagle Edmund powiedział żeby zaczekali. Odwrócił się, podszedł do mnie, złapał mnie w pasie, przyciągnął i złączył nasze usta w pocałunku. W pierwszej chwili byłam zszokowana ale zaraz oddałam pocałunek. Wyrażał on wszystkie emocje, tęsknote, miłość, radość i namiętność. Oderwaliśmy się od siebi i spojrzałam mu w oczy. Po moim policzku zleciała samotna łza, która od razu starł swoją ręka. Tłum zaczoł krzyczeć i wiwatować. Chłopak puścił mnie i podszedł do rodzeństwa. Ostatni raz odwrócił sie, a potem przeszedł przez dziurę.

Drzewo wróciło do naturalnej formy. I co teraz? To się okaże. Popatrzyłam na Kaspiana który podszedł do mnie o objął ramieniem.

- I co już koniec? - spojrzałam na niego.
- To się zobaczy. - przyznał.
- No to co królu Kaspianie. - zaśmiałam się lekko.
- No niewiem królowo Erin.
- Królowo? - zdziwiłam się.
- Będziemy rządzić razem. - spojrzał na mnie.

Puścił mnie i podszedł do jednego z centaurów. Wziął od niego dwie korony, swoją dał mi a moja trzymał on.

- Niech żyje Królowa Erin! - krzykną i założył mi złota koronę z łbem lwa na głowę. Tłum powtórzył za nim.
- Niech żyje Król Kaspian X! - również krzyknęłam i założyłam mu jego również złota koronę. Ludzie też po mnie powturzyli.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Minęły już dwa lata odkąd pokuj panuje w całej Narnii. Dobrze o to zadbaliśmy z Kaspianem. Biegałam właśnie z dzieciakami na głównym placu.

Po skończonej zabawie, młodzi poszli do domów, bo robiło się już ciemno, a ja udałam się do siebie. Po drozdę wszyscy się mi kłaniali i witali ze mną. Na codzień nie nosiłam korony i raczej chodziłam luźno ubrana, najczęściej w mojej kamizelce. Doszłam do zamkowych wrót, przeszłam przez nie i skierowałam się do mojej komnaty. Gdy szłam korytarzami, zajrzałam do pokoju Kaspiana. Ujrzałam że stoi przy stole i obserwuję jakąś mapę. Weszłam do niego i stanęłam obok.

- Co robisz? - spojrzałam na chłopaka.
- Musimy ich odnaleść. - wskazał ręka na rysunki powieszone na ścianie.
- Siedmiu lordów Telmarów. Po co?
- Byli to sprzymierzeńcy mojego ojca, po jego śmierci wypłynęli gdzieś na wschód za samotne wyspy i słuch po nich zaginą. - przejechał ręka po mapie w kierunku wschodu.
- No to na co jeszcze czekamy. Wypływamy w morze. - uśmiechnęłam się do niego.
- Do jutro zbiore ludzi. Z samego rana wyruszamy. - podszedł do biurka i zaczoł coś notować.
- Weźmiemy Wędrowca do Świtu.
- Dobry wybór - stwierdził.
- No wiem, bo mój - zaśmiałam się po czym wyszłam z jego komnaty.

Z Kaspianem jesteśmy dobrymi przyjaciółmi ale nic więcej, ja cały czas czekam na chłopaka o pięknych brązowych oczach. Kilka razy miałam ochotę zadąć w róg Zuzanny ale się powstrzymywałam. Spakowałam rzeczy żeby jutro z samego rana nie gonić po pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Spojrzałam na koronę która leżała na głowie drenianego manekina. I po chwili zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Erin wstawaj! - usłyszałam krzyk i po chwili poczułam czyjeś ręce na mojem tali. Przestraszona otworzyłam oczy, kaspian podniusł mnie i przerzucił sobie przez ramię.
- Postaw mnie Kaspianie! - zarzadalam. Odstawił mnie na ziemię i spojrzał na mnie.
- Ubieraj się szybko i za 5 min na mostku, bo wypływamy.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się do niego, on odwzajemnił to podszedł do mojego bagażu, wziął go i wyszedł.

Zaczęłam się ubierać. Założyłam biała koszule, czarne skurzane spodnie i moja kamizelkę ze sztyletami. Byłam już w drzwiach kiedy się wróciłam i wyjęłam z szafki latarkę Edmunda. Włożyłam ją za pas i wybiegłam z pokoju.

Byłam już na mostku. Załoga pakowała wszystko na statek. Weszłam na pokład i stanęłam przy dziobie, spajrzalam na rozchodzące się może. Po paru minutach wszyscy byli już na pokładzie. Stanęłam razem z Kaspianem na mostku i patrzyliśmy jak wszyscy pracują.

- Wciągnąć kotwice, spuścić żagle! - krzyczał jedne z minotaurów.
- Kierunek na nieznane morza, panowie! - krzykną uśmiechnięty kaspian.

Zeszłam z mostku i skierowałam się na dziób. Weszłam na niego po drabinie i spojrzałam na morze. No to zaczynamy kolejną przygodę!

Potomkini NarniiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz