Trzymaliśmy kurs na błękitną gwiazdę już od jakiś trzech dni, niestety wiatr nie był po naszej stronie. Załoga była wyczerpana ciągłym wiosłowaniem, ale nie mogliśmy pozwolić sobie na chwilę wytchnienia. Każdy był podirytowany i głodny, nie było zbyt ciekawie. Ja, Edmund, Kaspian i Drinian staliśmy na mostku z nietęgimi minami, żadnemu z nas nie podobało się to że wiatr stoi w miejscu.
- Wiatr nas zawiódł. - Powiedził Drinian oparty plecami o burtę, kręcąc głową i patrząc głową.
- No co ty... - Spojrzałam się na niego z cynicznym uśmiechem.
- I jak teraz dotrzemy na Ramandu? - Edek zerknął na każdego z nas.Westchnęłam cicho, wzruszając ramionami. Drinian ominął nas i stanął przy sterze.
- Na mój nos coś nie chce żebyśmy tam dotarli. - Powiedział i zszedł z mostku.
Przytaknęłam mu głową i spojrzałam na chłopaków. Nasze spojrzenia przeniosły się na Eustachego który przeleciał koło nas, niestety musiał on latać w okół statku bo nie mogliśmy zabrać go na pokład, był za duży i za ciężki. Poleciał na przód statku, jacyś ludzie z załogi zaczęli gadać że zjedzą go w końcu. Ja tylko przewróciłam oczami na ich docinki. Nagle coś bardzo mocno szarpnęło statkiem, Drinian wchodzący po schodach na mostek przewrócił się na nie, Kaspian upadł na podłogę, a ja wpadłam w ramiona Edmunda który plecami wpadł na bandę burty. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie przerażeni.
- Wpadliśmy na rafę? - Zapytał Kaspian podnosząc się z ziemi.
Ja z Edkiem po odzyskaniu równowagi wyjrzeliśmy za burtę na przód statku i oboje od razu uśmiechnęliśmy się szeroko.
- Eustachy jesteś genialny! - Edmund wykrzyczał, uśmiechając się.
- Tak! Brawo Eustachy! - Ja również krzyknęłam, wyciągając rękę w tryumfie.Eustachy ciągnął statek z owiniętym ogonem w okół dziobu. Każdy na pokładzie zaczął krzyczeć i klaskać, z uśmiechem na twarzy. W końcu udało nam się ruszyć w szybszym tępie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Siedziałam na kanapie w kajucie Kaspiana, oparta o nią plecami, z rękoma założonymi na piersi i z jedną nogą na drugiej. Przyglądałam się Kaspianowi jak siedział przy stole z trzema mieczami lordów, wyłożonymi na nim. Mój wzrok powędrował za otwarte drzwi balkonu, Edmund stał na nim opierając się plecami o bandę, trzymając ją po obu stronach swojego ciała. Gdy Kaspian chwycił jeden z mieczy do ręki podnosząc go lekko, mój wzrok powrócił do niego.
- Nie wiemy nawet czy pozostali lordowie w ogóle tam dotarli. - Odezwałam się wstając z kanapy, oboje na mnie spojrzeli.
- Warto chociaż to sprawdzić. - Powiedział Kaspian gdy podeszłam do stołu.
- Obyśmy się nie zawiedli. - Powiedziałam cicho.Edmund wszedł do środka z balkonu i stanął za mną obejmując mnie w talii i kładąc brodę na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się lekko kładąc dłoń na jego obejmującą mnie w pasie. Nasze głowy automatycznie skierowały się w stronę wejścia gdy drzwi się otworzyły. Drinian wszedł kiwając nam głową.
- Kotwica spuszczona, można schodzić na brzeg. - Kapitan powiedział.
Spojrzeliśmy na siebie z chłopakami porozumiewawczo i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Zeszliśmy na brzeg gdy słońce już całkowicie zaszło.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Szliśmy w głąb wyspy, Edmund szedł na czele oświetlając drogę latarką, ja byłam tusz za nim. Wyspa była mroczna, dało się to wyczuć, niepokój i mrok wypełniał każdego z nas, nie wiedzieliśmy czego się spodziewać i to było w tym najgorsze. Po krótkim czasie doszliśmy do małego placu, do którego prowadziło przejście z drzewa, długi, kamienny stół znajdował się na środku, stół Aslana. Był on zastawiony jedzeniem różnego rodzaju, załoga od razu obeszła stół ze wszystkich stron z wygłodniałymi oczami patrzyli na jedzenie.
CZYTASZ
Potomkini Narnii
FantasíaErin to młoda dziewczyna, z ciekawym życiem, pochodzi z tajemniczej czarodziejskiej krainy, która ponoć mieści się w szafie. Przeżyje wiele wspaniałych, tajemniczych przygód, czy wyjdzie z nich bez szfanku? Pozna wiele wspaniałych ludzi, w tym czwór...