Rozdział 4

357 10 12
                                    

Obudził mnie szmer gdzieś w zaroślach, odruchowo sięgnęłam po sztylet spojrzałam w tamtą stronę ale nikogo tam nie było. Odwróciłam się w stronę gdzie spala Łucja, ale jej tam nie było. Od razu zerwałam się na równe nogi wzięłam wszystkie rzeczy szybko zasypałam ognisko i pobiegłam jej szukać.

- Łucja! Łucja! - wolałam ją ale nie otrzymywałam odpowiedzi.

Gdzie ona jest, przecież musi gdzieś tu...

- Aslan! - usłyszałam jej głos, odwróciłam się i ujrzałam ją jak wychodzi za małej górki. Przez chwilę naprawdę myślałam że widzi Aslana, ale był to minotaur. Podbiegłam do niej od tyłu chwyciłam ją w pasie i jedna ręka przykryłam jej usta. Odciągnęłam ją na bok żeby zobaczyła ze to ja. Pokazałam, że ma być cicho i obie się wychyliłyśmy wtedy zobaczyła ze to nie był Aslan. Kazałam jej zostać tu gdzie jest.

Wyciągnęłam sztylety chwyciłam je w taki sposób, że ostrze było położone wzdłuż mojej ręki. Zaczęłam iść powoli w stronę tego Minotaura. Nagle z boku wyskoczył na mnie jakiś chłopak z mieczem skierowanym w moja stronę. W ostatnim momencie zasłoniłam się ręka i miecz odbił się od mojego sztyletu. Spojrzałam na czarno włosego pytającym wzrokiem. On tylko zamachnął się i zrobił cios w moim kierunku, ja zrobiłam unik. No dobra chce walczyć no to proszę bardzo. Obróciłam sztylety w dłoniach i się na niego rzuciłam, zadawałam mocne ciosy, ale on nie był mi dłużny. W pewnym momencie jego miecz był pomiędzy moimi sztyletami, które ułożyły się w takiego x. Wtedy zrobiłam obrót rękoma i jego broń wypadła mu z rąk i wylądowała gdzieś dalej, on sam upadł na ziemię. Skierowałam jeden ze sztyletów w jego stronę żeby mi nie uciekł a drugi sztylet schowałam do pochwy. Nagle usłyszałam świst za sobą, obróciłam się i ujrzałam karla który strzelał we mnie, w ostatnim momencie złapałam strzałę. Spojrzałam na zdezorientowanego karla i powiedziałam:

- Żeby tak od tyłu do kogoś strzelać, no nie honorowo - i pokręciłam głową.

W tym samym czasie chłopak który leżał na ziemi, wywrócił mnie i wstał. Spojrzałam na niego zdziwiona. Szybko podniosłam się, już miałam zadać mu ostateczny cios kiedy usłyszałam głos Łucji :

- Erin, nie! - wyszła z za górki i krzyknęła do mnie.

Wstrzymałam się i opuściłam sztylet, wtedy przybiegli do nas bracia i siostra Łucji.

- Łucja, gdzieś ty była - zawołała Zuza i podbiegła do siostry. - Nic ci nie jest?
- Nie, spokojnie Erin mi pomogła - cała piątka spojrzała na mnie.
- Erin, ta z peronu, skąd się tu wzięłaś? - zaczął Piotr.
- Tak to ja...
- Kto to jest Piotrek? - spytał ten chłopak z którym walczyłam, przerywając mi przy okazji.
- To jest Erin Kaspianie - odpowiedział mu Piotrek. - Też nie wiem co ona tu robi. - wyprzedził jego pytanie.

Stałam tam i patrzyłam się na każdego po kolei. Nie wiedziałam co powiedzieć, chyba tak samo jak oni. Zaczęłam się rozglądać i dopiero wtedy zauważyłam tych wszystkich Narnijczyków którzy nam się przyglądają. Po chwili dostrzegłam, że wśród nich jest Abis. Nic nie mówiąc podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Po chwili oderwałam się od niego i spojrzałam w bok był tam Drogon z Glizdkiem. Od razu również się do nich przytuliłam.

- Znasz ich? - Spytał ten Kaspian, dopiero wtedy się od nich odkleiłam i spojrzałam na całą piątkę która się na mnie patrzyła.
- Tak to moja rodzina, już wyjaśniam - powiedziałam widząc ich zdziwione twarze. - Pochodzę z Narnii, wychowałam i żyłam tu, ale po 7 latach mój ojciec postanowił ze przeniesiemy się do świata ludzi spędziłam w nim 4 lata. Potem wróciłam do Narnii i spędziłam tu też  4 lata. Następnie dostałam zadanie od ojca, że mam was chronić Królu Piotrze, Królu Edmundzie, Królowo Zuzanno i Królowo Łucjo. Dlatego tak często mnie widywaliście, mogę rzec że się wami opiekowałam. - powiedziałam wszystko tak jak było.
- Okej, ale jedno mnie ciekawi kto jest twoim ojcem - spytał mnie Piotr.
- Moim ojcem jest Aslan - wyprostowałam się i wypięłam pierś do przodu.
- Co jak to, jak? - spyla Zuzanna.
- Mój tata kilka lat temu jak jeszcze nie wiedzieliście że Narnia w ogóle istnieje, postanowił przenieść się do świata ludzi i tam zakochał się w mojej mamie, ale od razu po moim urodzeniu przeniósł się ze mną do Narnii i tu mnie wychowywał.

Patrzyli się na mnie jak na jakąś wariatkę ale po chwili potwierdzili moja wypowiedź Abis, Drogon i Glizdek. Rodzeństwo Pevensie nie zadawało już więcej żadnych pytań, postanowili ze idę z nimi i tyle. Szliśmy w kierunku kamiennego stołu. Ale po co? Podczas tej wędrówki dowiedziałam się że „Wielka czwórka" pomaga Kaspianowi odzyskać tron i obalić Mitaza jego wuja, który chce przejąć władze. Dowiedziałam się, że nad kamiennym stołem powstała kamienna kopułą i teraz jest to grobowiec. Mają tam składowisko broni i resztę armii. Po paru minutach doszliśmy do wielkiej polany na końcu której była owa kopuła. Przeszliśmy polane i weszliśmy do środka było tu dużo Narnijczyków. Poznałam paru, ale tylko kilku. Rozglądałam się po tym pomieszczeniu w którym staliśmy, ale w pewnym momencie zawołała nas Zuza, że musimy coś zobaczyć. Weszliśmy do jakiegoś kamiennego korytarza.

- To my! - powiedziała do rodzeństwa.
- Gdzie my jesteśmy? - spytała Łucja.
- Nie poznajesz - zdziwił się Kaspian.

Chwycił pochodnie i poszedł w głąb tunelu poszliśmy za nim poprzednio biorąc pochodnie oprócz mnie, Zuzy i Łucji. Szliśmy parę minut aż w końcu doszliśmy do jakiegoś dużego pomieszczenia. Domyślałam się gdzie jesteśmy. Kaspian podszedł do jakiegoś murku przyłożył pochodnie do jakiejś cieczy i dokoła pomieszczenia rozszedł się ogień, oświetlił całe wnętrze i naszym oczom ukazał się przepołowiony kamienny stół. Podeszłam do niego jako pierwsza. Dotknęłam go i przejechałam po zimnym kamieniu opuszkami palców. Przeszły mnie dreszcze ale nie dałam tego po sobie poznać.

- Erin wszystko w porządku? - usłyszałam głos Edmunda. Spojrzałam na niego i pokiwałam głową na znak że tak. Odsunęłam się od stołu i założyłam ręce na piersi. Wtedy do stołu podeszła Łucja, położyła na nim dłoń i spojrzała przed siebie gdzie był wizerunek Aslana.
- On na pewno wie co robi. - powiedziała z wielkim przekonaniem w głosie.

Po tym jak wypowiedziała te słowa poczułam wielki ból w klatce piersiowej w okolicach serca upadłam na kolana i opadłam na ręce. Wszyscy od razu do mnie podbiegli. Wszystko zwolniło, mój oddech, ruch osób dokoła mnie. Moje oczy zamgliły się i stały się białe.

Widziałam go, widział mojego ojca. Stał nad przepaścią, byłam na przeciwko, ale on chyba mnie nie widział. Za nim rozkwitała wiśnia, piękne różowe kwiaty. Nagle wszystkie opadły na ziemię.

- Żegnaj Erin. Pamiętaj kocham cię. - powiedział w moja stronę.
Wiatr podniósł płatki, a one zawirowały w okuł mojego taty. Nie mogłam go dostrzec.
- Tato! - krzyknęłam.

Po chwili płatki opadły na ziemię a jego już nie było. Zaczęłam płakać, dlaczego teraz? Czemu?

- Erin co się dzieje? - usłyszałam jakby przez mgłę.

Oczy powróciły do swojej naturalnej barwy. Nic nie mówiłam patrzyłam się w ziemię, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy, usiadłam na piętach i obleciałam wszystkich wzrokiem.

- Stało się coś czego obawiałam się najbardziej - powiedziałam przez łzy.
- Co się stało Erin? - spytała z troska w głosie Zuza.
- Aslan nie żyje!

Po moich słowach nastała cisza nikt się nie odzywał było słychać tylko moje szlochanie. Wszyscy byli we mnie wpatrzeni i nie mogli uwierzyć w to co właśnie usłyszeli. Po chwili Łucja również zaczęła płakać, podeszła do mnie i wtuliła się we mnie ja przyciągnęłam ją do siebie bo bardzo tego potrzebowałam. Mój ojciec nie żyje.

- Ale j...jak to? - zaczął jąkając się Kaspian. - skąd to wiesz?
- Ja i mój tata czujemy krzywdę tego drugiego, a jak któryś umrze... - przerwałam na chwilę - jak umrze to wszystko zwalnia, przenosimy się do miejsca w którym jest ten drugi i widzimy jego śmierć. - dokończyłam już trochę opanowując płacz.
- Musimy to przekazać reszcie - przyznał Edmund.

Siedzieliśmy chwilę w ciczy aż w końcu postanowiłam się odezwać.

- Ja im powiem. - odsunęłam od siebie Łucję uśmiechając się do niej i wstałam z ziemi. - zbierzcie wszystkich na placu przed kopułą.
- Na pewno chcesz ty to ogłosić? - spytał niepewnie Kaspian.
- Jeśli ktoś będzie ogłaszał śmierć mojego ojca, to tylko ja. - powiedziałam stanowczo i z przekonaniem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No to się porobiło, co?

Mam taki pomysł żeby cała ta książka obejmowała jeszcze wędrówce do świtu. Co wy na to?
😁❤️

Potomkini NarniiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz