Rozdział 5

295 9 4
                                    

Po paru minutach na placu było z około 3 tys. Narnijczyków. Spojrzałam na ich niewinne twarze i pomyślałam, że ich cała nadzieja na odzyskanie wolności może legnąć w gruzach. Nie wiem czy dam radę im to przekazać, nie wiem czy jestem na tyle silna. Dobra raz się żyje Erin, odwagi.

- Słuchajcie wszyscy, pewnie mnie nie znacie, jestem Erin i jestem córką Aslana – przerwałam, słyszałam szepty i odgłosy zaskoczenia. – Wiem to może być dla was szok, ale mam inna dość smutna informacje, trudno mi o tym mówić, ale jak już tu stoję i widzę was to dla mnie musicie wiedzieć o takich rzeczach, a więc niestety i mówię to z wielką przykrością, Aslan nie żyje! – dokończyłam i spojrzałam na lud, wszyscy wpatrywali się we mnie i widziałam w ich oczach nadzieję na to, że to nie jest prawda.
- Pewnie wróci tak jak ostatnio! – ktoś krzyknął z tłumu.
- Niestety nie, rok temu obawiałam się tego, ale pomyślałam sobie, że każdy w końcu umiera i to nie ma znaczenia kim jest i tak prędzej czy później śmierć po niego przyjdzie.
- Ale kto teraz nas uratuje? – spytał ktoś z tłumu.
- Przed wami stoją prawowici władcy Narnii i książę Kaspian – wskazałam na nich ręka – no i macie jeszcze mnie, teraz wiem, że jestem tu po to żeby zastąpić mojego ojca, dopilnujemy żebyście odzyskali to co wam odebrano, żebyście mogli żyć w wolnej Narnii! – ostatnie słowa prawie że wykrzyczałam.

Przelotnie spojrzałam po wszystkich i miałem już odchodzić kiedy nagle tłum zaczął krzyczeć i wiwatować. „Tak! Pokonamy Telmarów! Odzyskamy nasze domy! Odzyskamy nasz kraj! „. Takie okrzyki dało się słyszeć z całego skupiska Narnijczyków.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Minął już tydzień od tego dnia gdy wszyscy dowiedzieliśmy się, że Aslan nie żyje. Siedziałam sobie na jednej z „półek” kamiennej kopuły i myślała jak to dalej się potoczy, co się wydarzy? Z moich rozmyślań wyrwał mnie ktoś kto waśnie się do mnie przysiadł. Spojrzałam w jego stronę i był to Edek. Może nie znam „wielkiej czwórki” i Kaspiana zbyt długo ale zdarzyłam już ich polubić. Fajni są.

- Jak się czujesz? – zapytał mnie król.
- Bywało lepiej, ale nie narzekam. – spojrzałam na niego podejrzliwie – ale założę się że nie po to tu przyszedłeś.
- No nie, Piotr cię wzywa do kamiennego stołu.
- Po co?
- Chce omówić jakiś plan działania.
- Okej przyjdę zaraz – uśmiechnęłam się do niego.
- Dobra przekażę mu. – odwzajemnił uśmiech, wstał i odszedł.

Siedziałam tak jeszcze z kilka minut aż w końcu podniosłam się i skierowałam w kierunku pomieszczenia gdzie stał kamienny stół. Szłam właśnie korytarzem i już z daleka słyszałam że atmosfera w tamtym miejscu jest napięta. Weszłam do pomieszczenia, nikt mnie nie zauważył. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kłócący się Piotr i Kaspian. Łucja siedziała na stole, z jej miny mogłam wyczytać, że miała dość słuchania jak oni się przegadują. Zuza stała koło filaru i też miała dosyć. Było tam też paru Narnijczyków w tym Abis i Drogon oraz Ryczypisk. Edek stał trochę dalej od wejścia podeszłam do niego od tyłu, stanęłam sobie i założyła ręce na piersi.

- O co oni się kłócą? – szepnęłam do niego tak żeby tylko on mnie usłyszał. Wzdrygnął się trochę odwrócił w moja stronę i uśmiechną.
- O plan działania – odpowiedział mi.
- Jakiego działania?
- Piotr chce najechać na twierdzę Telmarów, ale Kaspian mu tego stanowczo odmawia no i tak to już trwa z dobre 6 minut.

Pokiwałam tylko głową na znak że rozumiem i zaczęłam ich słuchać. Po paru minutach z ich kłótni dowiedział się że Telmarowie mogą już zmierzać w naszym kierunku i że dobrym pomysłem będzie najechać na ich twierdzę! tak sądzi Piotr. Natomiast Kaspian jest przeciwny temu planowi i że on nie zgada się z Piotrem bo nikt nigdy nie zdobył twierdzy i Telmarowie będą na pewno przygotowani. Dla Kaspiana lepszym pomysłem jest zostać tutaj ponieważ mamy tu schronienie i dobre zaopatrzenie. Ja osobiście zgadzam się z Kaspianem. Dla mnie wysłanie tam ludzi to wysłanie ich na pewna śmierć, na pewno nie.

- Mogę? – spytałam, przerywając im kłótnie. Obaj spojrzeli na mnie i dali mi znak żebym mówiła. – Jak dla mnie to zgadzam się z Kaspianem – widziałam satysfakcję w minie czarno włosego. - Lepszym pomysłem jest zostać tu taj i stąd się bronić niż wysyłać ludzi na pewną śmierć.
- Skąd niby wiesz ze na pewna. Pójdziemy tam w nocy nikt nas nawet nie zobaczy. – powiedział pewny siebie Piotrek.
- Piotrek to się nie uda, Telmarowie są liczniejsi i mają lepsza broń od nas, jest to chyba oczywiste, że najechanie na nich jest nie wykonalne. – nie powiem byłam już lekko wkurzona.
- Trochę wiary Erin! Weźmiemy tylko połowę ludzi i zdobędziemy twierdzę.
- O połowę za dużo, ja się nie zgadzam na ten plan, nie ma takiej opcji – blądyn już otwierał buzię żeby coś powiedzieć ale mu przerwałam – jeśli chcesz tam iść, to proszę bardzo, ale nie licz na moją pomoc.

Po tych słowach wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się korytarzem na zewnątrz. Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza żeby się uspokoić i pozbierać myśli. Wyszłam przed kopułę i od razu poczułam przyjemny lekki wiaterek który owiewał moja skórę. Podeszłam do kamienia stojącego nie daleko kamiennej osłony. Usiadłam na nim i zaczęłam myśleć. Czy na pewno postąpiłam słusznie, czy dobrym pomysłem było odmawiać Piotrowi? To on jest tu królem nie ja, on tu rządzi. Nie wiem może już nie daje rady, wszystko co robił mój ojciec spadło na mnie. Czuję się przytłoczona, za dużo tego wszystkiego. Chciałabym żeby to był sen.

Siedząc na tym kamieniu rysowałam sobie na nim różne szlaczki opuszkami palców. Przypominałam sobie moje czasy dzieciństwa. Gdy wszystko było takie nie ważne, nic mnie nie interesowało prócz zabawy z przyjaciółmi. Przypomniałam sobie że każdego wieczoru mój tata śpiewał mi pewna kołysankę. Spojrzałam przed siebie i zaczęłam sobie ja po cichu śpiewać.

„Księżyc już zgasł, zapadła noc,
Sen zmorzył mą córeczkę,
Więc oczka zmruż i zaśnij już
Opowiem Ci bajeczkę,
Wiec oczka zmruż i zaśnij już
Opowiem Ci bajeczkę.

Był sobie król, był sobie paź,
Była też królewna,
Żyli wśród róż nie znali burz,
Rzecz najzupełniej pewna,
Żyli wśród róż nie znali burz,
Rzecz najzupełniej pewna.

Kochał ją król, kochał ją paź,
Królewską te dziewoje... „

Przerwałam bo usłyszałam że ktoś się zbliża, po chwili ten ktoś dosiadł się do mnie. Była to Łucja, spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam. Odwzajemniła to i siedziałyśmy chwilę w milczeniu.

- Nie złość się na Piotra, po prostu on lubi jak wszystko idzie po jego myśli. – odezwała się przerywając tym ta niezręczna ciszę.
- Nie złoszczę się na niego tylko mógłby czasami posłuchać co się do niego mówi, a nie zawsze stawiać na swoim.
- Chodź już do środka robi się ciemno. – powiedziała do mnie po czym odeszła.

Chwilę jeszcze siedziałam na kamieniu, ale ostatecznie podniosłam się z niego i weszłam do środka kamiennej kopuły. Skierowałam się w stronę „pokoju” gdzie miałam spać z Łucja i Zuzą. Weszłam do pomieszczenia, dziewczyn w nim nie było, zdjęłam z siebie pas i kamizelkę, położyłam się na pseudo łóżku i przyglądając się sufitowi, dosłownie po chwili zasnęłam.

Potomkini NarniiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz