Rozdział 11

155 4 0
                                    

Przebudziłam się z uśmiechem na twarzy. Wstałam do pozycji siedzącej i wyjrzałam przez okno. Zapowiadał się piękny słoneczny dzień, zero sztormów. Przeciągnęłam się i zaczęłam ubierać. Gdy zakładałam ostatnia część ubioru, buty. Usłyszałam z pokładu że przyjmujemy rozbitków. Kto to może być? Dokończyłam zawiązywać sznurówki. Wyszłam z mojej kajuty i nie uwierzycie kto stał tyłem do mnie.

- Moi drodzy, pokłońcie się naszym rozbitką, to Edmund Sprawiedliwy i Łucja Waleczna, prawowici władcy Narnii. - mówił Kaspian.

Wszyscy uklękli na jedno kolano. Łucja lekko się ukłoniła, a Edek napiął pierś. Parsknęłam pod nosem.
Gdy wszyscy już wstali zaczęłam do nich podchodzić.

- Kogo moje oczy widzą. - dwójka rodzeństwa odwróciła się w moim kierunku.
- Erin! - uśmiechnęła się dziewczyna i podbiegła do mnie zamykając mnie w szczelnym uścisku.

Po chwili puściła mnie i się uśmiechnęła. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do brazowookiego. On chwycił mnie w pasie i przyciągną do pocaunku. Po minucie oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.

- Tęskniłaś? - spytał.
- Nawet bardzo. - złączyłam nasze usta w krótkim pocaunku.

Odsunęłam się od chłopaka, bo był cały mokry. Tak jak ja teraz, super. Będę musiała się przebrać.

- Weźcie to ode mnie! - usłyszeliśmy krzyk z tyłu pokładu. - ten gryzoń próbował wydrapać mi oczy! - ujrzałam jakiegoś chłopaka.
- Nic podobnego próbowałem tylko oczyścić Ci twarz - wytłumaczył Ryczypisk.
- O słyszeliście on gada, przemówił ludzkim głosem. - mówił przerażony chłopak.
- Wiesz dziwne by było gdyby się nie odezwał - przyznał Kaspian, zaczęliśmy się śmiać.
- Jak nie będę miał nic do powiedzenia to przysięgam będę milczał jak grób. A teraz proponuję tego pasarzera na gapę zwrócić morzu.
- Edmund! - Łucja uderzyła go łokciem w bok.

****

Poszliśmy się przebrać. Dałam Łucji moje ciuchy. Dowiedziałam się że ten chłopak to Eustachy i jest ich kuzynem. Tak, oni naprawdę są spokrewnieni. Wyszłyśmy obie z mojen kajuty, skierowałyśmy się na drugi koniec statku gdzie była kajuta Kaspiana. Zakładam że tam właśnie będą chłopcy. Nasz Eustachy po tym jak zaczoł się awanturować że chce wrócić do domu, zemdlał i leży gdzieś pod pokładem. Weszłyśmy do środka pomieszczenia, a królowie już tam byli. Stanęłam przy biurku i oparłam się o nie tyłem.

- Aslan. - Łucja podeszła do wizerunku mojego ojca i spojrzała na mnie. Lekko się do niej uśmiechnęłam.
- A właśnie mam coś waszego. - Kaspian podszedł do szafki i wyciągnął z niej pudełko.
- Mój leczniczy kompres i sztylet. - podeszła do niego dziewczyna. - Czy moża?
- Naturalnie są twoje. - od razu je wzięła i przepieła w pasie.
- Strzegłem go jak przyrzekłem. - wyjął miecz Piotra i skierował w stronę Edka.
- On ci go dał, jest twój. - przyznał chłopak.
- Nie bój się dla ciebie też coś mam. - wyjął jego latarkę.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Edmund złapał przedmiot i kiwną głową na podziękowanie. Włączył latarkę i zaświecił sobie na w twarz. Skrzywił się i ja wyłączył. Zaśmiałam się cicho. Wszyscy podeszliśmy do stołu z mapą Narnii.

- Po waszym odejściu, gigańci z północy złożyli broń, w bitwie na pustyni pokonaliśmy też armię Kalormenów. Pokój panuje w całej Narnii. - mówił Kaspian.
- Pokój? W takim razie po co nas tu wezwano? - spojrzał na niego Edek.
- Nie mam bladego pojęcia. - chłopak odwrócił się i spojrzał na portrety lordów. - Zanim pozbawiłem wuja korony próbował zabić najwierniejszych poplecznikow mojego ojca, siedmiu lordów Telmaru. Uciekli na samotne wyspy i słuch o nich zaginął.
- A co jest na wschód od samotnych wysp? - spytała Łucja.
- Wielka biała plama, rzeczy które trudno sobie wyobrazić. Słyszałem o wężach morskich. - odezwał się kapitan załogi.
- Wężach morskich? - przeraził się lekko Edmund.
- Dość tych bajek lordzie Drinian. - zaśmiał się Kaspian.

Potomkini NarniiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz