Znowu z pixelbuddha.net.
- Dochodzę do wniosku, że bycie spokojnym, opanowanym, pracowitym i nie wadzącym nikomu jest na rękę wszystkim, prócz tej osoby, którą tak wychowano...
- Interesujący wniosek, który muszę mieć na uwadze, wysyłając teksty w świat; zdaje się, że dla części neurotypów obrazowość emocji i bodźców moich postaci ( np. zamiast "wielka gorycz" piszę "obślizgła", bo tak odczuwam gorycz w gardle, ślizga się, kłuje, gniecie) to nie kwestia neuroróżnorodności czy, nie wiem, osobliwego sposobu pisania, a, cytuję, "egzaltacji".
Trochę mnie to rozdrażniło- jak mam pisać szczerze, od serca, tak jak odbieram świat i po co mam w ogóle się starać, skoro z mojej bezpośredniości wyciągną tylko egzaltację i intensywność, którą te ironiczne czasy uznają za dowód szaleństwa i tego, że nie mam prawa decydować o sobie zarówno jak człowiek o sobie, jak i autystyk sam o sobie?!- a z drugiej... przynajmniej jakaś nauka na przyszłość, cokolwiek wyciągnę z tych bezsensownych warsztatów pisania u faceta tak niemiłosiernie irytującego...- Dualizm świadomości, że się jest trochę innym i pragnienia akceptacji; z jednej strony, chciałoby się powiedzieć otoczeniu co i jak ale, z drugiej, tyle razy miało się do czynienia z głupotą, brakiem pomyślunku oraz uprzedzeniami, że instynkt samozachowawczy ( choć rozum wie, że, na dłuższą metę, może otwartość opłaciłaby się) po prostu nie pozwala.
- Dziwna sprawa; zaliczenie nie poszło mi jak chciałam, połowy rzeczy pozapominałam, jakoś wybrnęłam wiedzą ogólną i co? Czwórka plus! I teraz się zastanawiam, czy to poziom uniwersytetu niski, czy siebie nie doceniam, czy wykładowca zbyt łagodny, czy miałam farta, czy miałam pecha, czy co...
- Nie wiem, jakie macie marzenia ale moim jest sprawienie- nieważne jaką drogą, czy wystarczająco długim wbijaniem do łba, czy groźbą, prośbą, podstępem, manipulacją, sprytem, spalonymi paczkami podrzuconymi pod balkon, mediacją lub wywołaniem lęku, szantażem, gaszeniem innych, podstępem, wszystko mi, kurwa, jedno, bylebym to ja mogła to kontrolować, dozować i wymierzać- aby wszyscy ci krewni, znajomi, ludzie ze szkoły, co durniejsi nauczyciele z poprzednich etapów edukacji, głupcy, świnie, ścierwojady, lebiegi, zasrane małpy, przemądrzałe staruchy i chodzące dowody na to, że ludzie są gówno warci, musieli w mojej obecności uważać na każde słowo, gest, ton głosu, ruch, tak ja muszę się hamować i planować każdy swój oddech w ich obecności. Chciałabym, by pożerał ich ten sam niepokój co mnie, ilekroć trzeba otworzyć usta i coś powiedzieć, chciałabym, by musieli bez przerwy kalkulować, co im się opłaca a co nie w rozmowie, by byli jak zwierzę szukające drogi ucieczki, by musieli w labiryncie komunikacji wypatrywać własnego Minotaura, by musieli wyrywać dla siebie choć zgniłe ochłapu szacunku, by nie mogli odwrócić wzroku od gęby gorgony w lustrze, by musieli stanąć twarzą w twarz z tym, co czai się z odmętach świadomości, by byli świadomi i tego nienawidzili.
Etyka wymaga cierpliwości, którą już straciłam- hamuje mnie tylko świadomość, że za dużo jest zmiennych, by to się mogło udać. Nie jestem w stanie nikogo tak urządzić- nawet chcę ale nie wiem jak, jakim sposobem, jakich metod użyć, jaki kłaść nacisk, jak mocno dokręcić śrubę, by skruszyć czyjś fałszywy kręgosłup.
CZYTASZ
Bycie pisarzem według Przeraźnicy/Chimery
Non-FictionUprzedzam od razu- to nie poradnik, nie zadania pisarskie, tylko zapiski początkującej pisarki, która użera się z nadmiarem bodźców, niepokojem, nawałem pomysłów, przeciekającym przez palce czasem, psychiką, budowaniem świata przedstawionego i innym...