XXXIV

15 1 2
                                    

Źródło; https://unsplash.com/@albertobobbera ze strony unsplash.com, gdzie są darmowe ( i zdatne do legalnego użytku!) zdjęcia; https://unsplash.com/

***

- Dochodzę do wniosku, że uciszenie kogoś, zagonienie go w światopoglądowy kozi róg czy zmuszenie do milczenia- zarówno za pomocą oficjalnej cenzury, ostracyzmu społecznego, ośmieszenia wśród ludzi ("jak ktoś tak mądry jak ty może tak uważać?!"), prawa, braku prawa czy presji konformizmu i zginania karku wobec nurtów intelektualnych promowanych przez media- to rodzaj zabójstwa, zabójstwa duszy. Bycie zmuszonym do milczenia i tresowanym do siedzenia cicho to rodzaj śmierci.
A ja chcę zmartwychwstać.

- Ostatnio sporo obija mi się o uszy słów tak wyświechtanych, zużytych i wymiętych jak stara, zatłuszczona papierowa serwetka w barze mlecznym, że aż chce mi się wymiotować, jakby ktoś właśnie wcisnął mi taki brudny zwitek papieru do gardła. 

- Czy to marnie świadczy o moim stanie psychicznym- lub o tym, że mój umysł rozdrapuje siebie samego do krwi, tego też nie wykluczam- czy mam wrażenie, że rzeczywistość jest jakaś zdechła? Nie chodzi mi nawet o ten cholerny listopad, jesień(lubię jesień!) czy media, a o to, że... jakby to powiedzieć? Świat staje się śmierdzącym ścierwem na poboczu drogi? Uwertura do apokalipsy? Wielkie konanie? Może musi nadejść wiosna, a magnolie na podwórzu mojego wydziału zakwitnąć, abym zmieniła zdanie ale nawet nie chodzi o to, że świat zszarzał czy coś, chodzi o to, że czuję, że wszystko się zapada, przesiąka końcem a jedynym środkiem zaradczym byłoby zadźganie lub zastrzelenie co najmniej paru skurwysynów, którym naprawdę źle życzę, bo przynoszą wszystkim dookoła więcej szkody niż korzyści a wycierają sobie mordę tolerancją, Europą, Zachodem, euro, wolnością i innymi papierowymi serwetkami do udławienia się nimi.

- Niełatwo jest opisać uczucie, gdy ogląda się jakiś serial, internauci się zachwycają akcją, społecznymi wątkami poruszonymi w fabule, odwracaniem trendów, trikami scenariuszowymi...
a jedyne co mi przychodzi do głowy to pytanie "eeee, czy my mówimy o tym samym tworze???" i uwaga, że jedyną względnie ciekawą postacią, tj. taką, która wywoływała we mnie jakiekolwiek emocje inne niż znużenie i irytacja był przerysowany do bólu, groteskowy antagonista, typ tak zły do szpiku kości, że aż zabawny.
Serio, "Blue eye samurai" to przyzwoity odmóżdżacz; stwierdzenie, że jest lepszy od Arcane to herezja jakaś.

Bycie pisarzem według Przeraźnicy/ChimeryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz