7. Z burakiem trzeba krótko

211 68 52
                                    

Kiedy zatrzymałam się na parkingu pod przychodnią psychologiczną, w której pracowałam, rozdzwonił się mój różowy Samsung. Na ekranie widniał przeklęty napis "Burak" – pamiętacie kto to taki? Jeśli nie, szybko przypomnę, to był Arek, mój były (nareszcie) mąż.

Odebrałam telefon i obojętnym tonem przywitałam się z nim, nie wiedząc, czego chciał o tej godzinie, przecież dobrze zdawał sobie sprawę  z tego, że mała była teraz w przedszkolu, a my już nie mieliśmy wspólnych spraw, prócz jedynego dziecka.

— Gdzie jest, kurwa moja córka, pytam się! — wykrzyczał do słuchawki, czym od razu zmienił moje nastawienie na bojowe.

— Tam gdzie zawsze o tej porze, czego się drzesz od rana?

— A gdzie była przez cały weekend, kiedy próbowałem do niej dzwonić, a ty idiotko nie odbierałaś? – Wyzwiska to było bardzo w jego stylu, i jeden z  powodów, przez który od niego odeszłam.

Jeszcze do niedawna bardzo się go bałam i byłam potulna jak baranek, jednak te czasy odeszły w zapomnienie i już nic sobie z tego nie robiłam.  Wiedziałam wręcz, że mogłam go szybko przywołać do pionu, jeśli kiedykolwiek chciał mieć regularne kontakty z córką oraz zabierać ją do siebie na weekendy, tak jak zapowiadał, że chciał, aby to wyglądało.

Co jak co, ale nie mogłam temu nieodpowiedzialnemu furiatowi oddać małej pod opiekę, wiedząc jak bardzo nerwowy i nieodpowiedzialny był.

Klara to cały mój świat, mały skarb, o który dbałam i nie zamierzałam ryzykować najmniejszym błędem, aby coś mogło się jej stać lub źle wpłynąć na jej rozwój, czy samopoczucie.
 
"Słyszysz Emre? Gdziekolwiek jesteś, i cokolwiek zamierzasz, ciebie też to dotyczy."

— Grzeczniej proszę, albo kończymy rozmowę! —  I ja podniosłam na niego głos. — Dobrze wiesz, że w weekend była u twojej mamy, więc wszystko z nią w porządku. Jak tylko się dowiedziałeś, że jestem sama, zacząłeś dzwonić. Myślisz, że nie widziałam tych trzydziestu połączeń? Czy ty jesteś normalny? Ja mam prawo do własnego życia, i nie muszę odbierać za każdym razem, jak dzwonisz, zwłaszcza kiedy nie ma małej w domu. Rozumiesz? — Czułam się poirytowana, ten człowiek wiecznie miał jakieś pretensje, co źle wpływało na mnie oraz mój humor. 

Zbyt długo tkwiłam w toksycznym związku, aby pozwolić na to, żeby dalej miał zły na mnie wpływ. Uwolniłam swoją energię od jego zatrutych macek i było mi z tym dobrze, nawet bardzo dobrze.

Od czasu, kiedy wykreśliłam go ze swojego życia, czułam spokój oraz harmonię, których tak bardzo mi brakowało.

Nie chciałam wracać pamięcią do tych okrutnych czasów, kiedy czułam się dosłownie nikim! Pomiotem, który nie zasługiwał na szczęście. Byłam wtedy umarła za życia i małymi kroczkami kopałam własny grób.

— Nie, nie rozumiem, bo normalny człowiek odbiera telefony – mówił już nieco spokojniej, ale dalej z wyrzutem.

— To nie mój obowiązek, Arek, zapamiętaj to w końcu i zanotuj, że my już razem nie jesteśmy — tłumaczyłam jak dziecku. — I nie zmuszaj mnie do przypominania tego, za każdym razem kiedy rozmawiamy ze sobą, bo staje się to irytujące. – Dokładnie tak, ile razy można było tłumaczyć temu osłowi, że nie miał prawa rozliczać mnie z mojego życia, czasu wolnego oraz tego, jak go spędzam. Najważniejsza była Klara, a jej nic złego się nie działo.

— Kiedy mogę zobaczyć małą, tęsknię za nią?

— Jak nasi prawnicy dojdą do porozumienia, na ten moment muszą ci wystarczyć rozmowy video. Dzisiaj możesz zadzwonić po piętnastej, będziemy w domu o tej porze, a teraz wybacz muszę iść do pracy. — Z burakiem trzeba było krótko, bez zbędnych dyskusji, taka metoda działała najlepiej.

BabyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz