11. Zaraz wybuchnie armagedon

222 66 41
                                    

Witam drodzy czytelnicy 🤗
Dzisiaj pozwolę sobie na małe słowo wstępu do rozdziału. Otóż jest to pod względem emocji prawdziwa rewolucja, dziś zobaczymy Emre z innej strony, niż dotychczas. Osobiście bardzo lubię dzisiejszy rozdział 🤭

Miłego czytania 🤗

♡♡♡

- A ty co? Pan wszystkowiedzący? - krzyknęłam na niego.

- Nie przesadzaj, rób to co mówię.- Złapał mnie za brodę tak, aby widzieć dobrze oczy oraz całą twarz. - Źrenice są w normie. Ile palców widzisz? - Odsunął się kawałek, po czym zaczął pokazywać różne konfiguracje swoimi dłońmi, widziałam raz trzy, raz pięć, a raz dziesięć palców.

- O! Jak widać wszystko ze mną w porządku, mogę jechać do domu. - Ignorując obecność Emre, spróbowałam wstać, niestety, gdyby nie jego szybka reakcja, znów leżałabym na chodniku.

- Po co się upierasz, spójrz tylko na swoją rękę, Diana! - Podniósł ton, do takiego, jakiego jeszcze u niego nie słyszałam. Do tej pory nigdy na mnie nie krzyknął.

- Odwal się, Emre, obłożę ją w domu lodem, za parę dni ten baniak zniknie.

- Kurwa, jaki baniak! - Przetarł zdenerwowany twarz, delikatnie uniósł moją rękę do góry. - To wygląda na złamanie, a ten baniak, czyli opuchlizna, jest coraz większa.

- Nie bądź nadgorliwy. Zawieziesz mnie do domu, czy mam wezwać jakąś taksówkę? - Odsunęłam się od niego.

- Wsiadaj do auta! Natychmiast! - wycedził przez zaciśnięte zęby, otwierając drzwi.

Usiadłam pomału na przednim siedzeniu jego czarnego Audi A6 - auta które swoim luksusem biło po oczach.

- Mam nadzieję, że wieziesz mnie do domu, tak jak prosiłam - powiedziałam, patrząc na jego skupioną twarz.

- Zupełnie mnie nie słuchasz, jedziemy na ostry dyżur - odpowiedział jakby nigdy nic, a we mnie po prostu zawrzało. Nacieszyłam się pięciominutowym spokojem, gdyż wiedziałam, że zaraz wybuchnie w tym samochodzie istny armagedon.

- Kurwa, czy ty musisz mieć nad wszystkim kontrolę? Nie rozumiesz, że ja nie chcę tam jechać?!

- Nie obchodzi mnie to! A jak się zaraz nie zamkniesz, zakleję ci buzię taśmą, wyjątkowo mnie dzisiaj wkurwiasz. - Nie zaszczycił mojej osoby nawet spojrzeniem, wypowiadając te słowa.

- Dobrze, wysiadam. W tej chwili zatrzymaj to swoje cacko! - rozkazałam.

Ku mojemu zdziwieniu stanął tuż za przystankiem autobusowym, włączył światła awaryjne i... zablokował klamki.

- Posłuchaj, uparta babo - wciągnął głośno powietrze - Jak sobie poradzisz w domu, z córeczką i z taką ręką?

- Mam Aleksandrę - przerwałam mu szybko.

- Tak? A ona nie pracuje przypadkiem i nie własnego mieszkania?

- Weźmie wolne, a mieszka blisko mnie, to akurat nie problem. - Dalej odpierałam jego argumenty, choć już nie z takim mocnym przekonaniem, jak na początku. Użycie Klary jako argumentu, było dobrą strategią w tej wojnie pod tytułem "kto ma rację".

- Cóż, może i tak. Ok, a co z bólem? Tylko nie mów mi, że go nie czujesz, bo dobrze wiem, że cię boli i to cholernie.

- Wezmę tabletki.

- Czy ty się słyszysz? - Zrezygnowany, pokręcił głową. - Po co ta zbędna rozmowa oraz strata czasu? Wiesz, że mam rację, ta ręka najprawdopodobniej potrzebuje gipsu, więc nie utrudniaj, zamknij tą swoją śliczną buzię i błagam siedź już cicho. - Nieoczekiwanie pocałował mnie w policzek, po czym odpalił silnik.

BabyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz