Rozdział I - Cisza nocna

1.4K 28 9
                                    

•Cisza nocna•

Zbliżała się już 20, a o tej godzinie w szpitalu była  cisza nocna więc musieliśmy się rozejść. Gdy bracia opuścili moją salę złapałam za telefon i zobaczyłam że mam mnóstwo nieodebranych połączeń od Leo. Wysłał mi również 40 wiadomości. Bez zastanowienia oddzwoniłam do niego aby się nie martwił.

-Hej Leo-Powiedziałam słabym głosem, bo byłam już trochę zmęczona, ale wiedziałam że zostawienie go w niewiedzy co się ze mną tak właściwie dzieje było okropne.

-Boże Święty Hailie gdzie jesteś, martwię się o ciebie. Wszystko w porządku?

-Teraz tak, jestem w szpitalu.

-Aż tak pochłonęła cię praca?-Zapytał.

-Nie, do szpitala wpadło kilkunastu uzbrojonych typów. Wśród nich był Ryder, to on mnie zaatakował.

-Co on Ci do cholery zrobił?!

-Leo jest już dobrze.

-Nie Hailie, nie jest dobrze. Co on Ci zrobił?!

-Dźgną mnie skalpelem.-Zamilkłam bo gardło mi się zacisnęło, Leo też zamilkł.

-Zaraz tam będę.

-Ale...- nie zdążyłam odpowiedzieć bo Leo  się rozłączył, zastanawiam się jak on teraz wejdzie do sali skoro była cisza nocna. Od rozmowy z Leo minęła godzina, pewnie pielęgniarki go nie wpuściły i kazały przyjść jutro rano.
Ku mojemu zdziwieniu ktoś nadle zapukał do drzwi, a potem otworzył. Staną w nich Leo, on również trzymał bukiet kwiatów, tym razem był to różowe stokrotki, które poprostu uwielbiałam.

-Hej, wybacz za spóźnienie.- Powiedział i podszedł do mnie, wręczył mi bukiet, a następnie przytulił.

-Hej, nic nie szkodzi.-Odpowiedziałam podziwiając kwiaty.
Leo spojrzał w bok, a jego wzrok zatrzymał się na polnych kwiatach w wazonie, które stały na szafce.

-A te kwiaty to od kogo-Zapytał.

-Od.... moich braci.

-Oh, czyli już wiesz że życją. Przepraszam, chciałem Ci o tym powiedzieć, ale skontaktowanie się z nimi mi nie wyszło.- Leo natychmiast spuścił wzrok.-Przepraszam Hailie.

-Czyli wiedziałeś od samego początku że żyją ?

-Tak.... ja naprawdę przepraszam.

Patrzyłam na Leo niedowierzając w jego słowa, ale wiedziałam że nie kłamie. Nie byłam na niego zła, nie miałam prawa bo wiedziałam jak wygląda kontaktowanie się z moimi braćmi,a właściwie próby.

-Wybaczam, wiem że czasami skontaktowanie się z moimi braćmi jest ciężkie, a nawet czasami niemożliwe.

-Dziekuję Hailie, będę już szedł. Jest późno, a ty pewnie jesteś już zmęczona.- Powiedział i ruszył w stronę wyjścia.

-Leo, zaczekaj.

-Tak?

-Czy..... mógłbyś zostać na noc?-Zapytałam spuszczając głowę i bawiąc się swoimi palcami.

-Jasne.- Powiedział i usiadł na fotel obok łóżka.
Po tych słowach wsunęłam się pod kołdrę . Czułam się bezpiecznie w towarzystwie Leo dlatego  odrazu zasnęłam.

Mam nadzieję że jak na pierwszy rozdział może być:)

•Rodzina Monet dotrzeć do prawdy• cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz