Rizdział XVI - Nikomu ani słowa

691 25 4
                                    

•Nikomu ani słowa•

Moje spojrzenie zatrzymało się na jednym z foteli, na którym dostrzegłam pudełko. Takie same jak w moim pokoju, z bólem podniosłam się i zeszłam z łóżka. Powolnymi, małymi krokami doczłapała do pudełka i tym razem otworzyłam je bez wachania. Moim oczom znów ukazał papierowy ptak, którego jak poprzednim razem otworzyłam. Zobaczyłam że na kartce jest wiadomość, ale mój wzrok spoczą na miejscu podpisu. Był tam kwiat lecz jeszcze nie do końca rozwinięty. Gdy napatrzyła się na ilustracje roślin wzrok przeniosłam na litery i zamarłam.

To był dopiero początek Hailie Monet.

Bałam się co może się jeszcze stać, skoro ten wypadek nie był zemstą, a dopiero zapoczątkowaniem tego co będzie się działo mogłam spodziewać się chyba wszystkiego. Może nawet i śmierci?
Nagle mój telefon zawibrował, a na ekranie widniała godzina 4.47 oraz wiadomość od nieznanego numeru.

Będziemy w kontakcie Hailie Monet.

Zakryłam dłonią usta, a potem jej wieszcham potarłam oczy, a następnie podparłam czoło. W co ty się do cholery wpakowałaś idiotko?!
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, byłam bezsilna w takiej sytuacji. Przecież nie powiem braciom że dostałam kolejną wiadomość i na dodatek jeszcze na telefon. Chociaż i tak się dowiedzą. Oni wiedzą wszystko, a zwłaszcza Vincent. Gdy tak rozmyślałam dostałam kolejną wiadomość.

Nikomu ani słowa Hailie Monet, bo szybciej to zakończymy.

Nie zmrużyłam oka aż do rana, wyglądałam ją żywy trup i nawet nie przesadzam bo na moje nieszczęście przypadkowo zerknęłam w lustro. Tego dnia moi kochani bracia nie złożyli mi wizyty, nawet Will. Żaden też nic nie napisał,ani nie zadzwonił. Zaczęłam się nawet bać że może to ten ktoś im coś zrobił. Próbowałam do nich dzwonić, pisać lecz nie otrzymywałam żadnej odpowiedzi. Dopiero pod koniec dnia dostałam wiadomość od Willa, która tylko poczęści mnie uspokoiła.

W-Cześć malutka, wybacz że nikt cię dziś nie odwiedził, ale byliśmy mocno zajęci pracą. Jutro będziemy z samego rana.

Naprawdę praca jest aż tak ważna? brzmiało mi to na średnio dobrą wymówkę, najbardziej spodziewałabym się jej od Dylana lub Tonego, może w ostateczności od Shana. Może skoro dostałam ją od Willa to naprawdę tak było?
Will nigdy mnie nie okłamywał, nawet jeśli prawda była bardzo bolesna. Właśnie za tą szczerość poniekąd właśnie go ceniłam.

•Rodzina Monet dotrzeć do prawdy• cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz